Kiedy jeszcze pod koniec ubiegłego roku planowano obchody 25-lecia wolności w Polsce, Warszawa liczyła, że będzie stolicą świata, który zajmie się tylko polskim sukcesem transformacji. Osobistości się zjechały, ale sprawa polska zeszła na drugi plan. Najważniejsza stała się Rosja i problem, jak zareagować na zaskoczenie jej nagle agresywną polityką.
Oczywiście w centrum uwagi pozostaje – jak zawsze – postawa Stanów Zjednoczonych. Kilka dni temu prezydent Barack Obama wygłosił przemówienie do kadetów szkoły wojskowej w West Point i przypomniał, że Ameryka jest i będzie indispensable nation,krajem światu niezbędnym. W Polsce nie potrzeba tego przypominać. Widzimy, że dla uporządkowania stosunków w Europie sama Europa nie jest w stanie sobie poradzić. Niestety, Sojusz Atlantycki nie jest zgodny co do tego, jak postępować wobec Rosji. Waszyngton chciałby bardziej zdecydowanej postawy, Niemcy, Włochy, także Francja uważają, że dodatkowe sankcje stworzą niepotrzebne napięcia, kontrreakcję rosyjską i że wydarzenia mogą w konsekwencji wymknąć się spod kontroli. Warszawa będzie nową okazją harmonizowania tej polityki.
Jej częścią jest wzmocnienie sił Sojuszu w Polsce. Nie chodzi tu tak bardzo o liczbę żołnierzy, ta pozostaje więcej niż symboliczna, lecz o obecność stałą – w bazach na terytorium naszego kraju. Na razie prezydent Obama mówi o tym w bardzo mglisty sposób. Tu też niestety sojusznicy natowscy różnią się w ocenie takiej potrzeby. Być może z decyzjami trzeba będzie czekać aż do szczytu NATO w Walii zimą tego roku.
Sprawy współpracy gospodarczej i naukowej rządów Polski i USA zeszły dziś na drugi plan. Musiały ustąpić problematyce bezpieczeństwa. Wiemy, że podpisana będzie nowa umowa o wspieraniu innowacyjności, jednak dotychczasowe doświadczenia na płaszczyźnie rządowej są więcej niż umiarkowane. Z szumnie zapowiadanych przed laty szczytów gospodarczych – a także współpracy w wydobywaniu gazu łupkowego – niewiele wyszło. Zobaczymy. Deklaracje są potrzebne, ale najważniejsze są konkrety.