Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Wierzę w bossa ojca

Włochy: mafiosi w kościołach

Takie procesje jak ta w Oppido odbywają się w wielu miastach Włoch. Często biorą w nich udział miejscowi mafiosi. Takie procesje jak ta w Oppido odbywają się w wielu miastach Włoch. Często biorą w nich udział miejscowi mafiosi. Toni Condello/AP / EAST NEWS
W Kalabrii procesja z figurą Matki Bożej złożyła hołd bossowi ’ndranghety. Wybuchł skandal, gest potępił Kościół, ale na południu Włoch więzy między sacrum i mafijnym profanum są wciąż święte.
Teraz z mafią wojuje Franciszek. W czerwcu tego roku, w Sibari wyklął mafiosów.Giampiero Sposito/Reuters/Forum Teraz z mafią wojuje Franciszek. W czerwcu tego roku, w Sibari wyklął mafiosów.

Do skandalu doszło 2 lipca w zaspanej, liczącej 4 tys. dusz, mieścinie Oppido Mamertina. Tradycyjna procesja z figurą Matki Bożej Łaskawej ruszyła w drogę od maryjnego sanktuarium. Na czele szedł proboszcz don Benedetto Rustico, kilku księży i lokalni prominenci: burmistrz Domenico Giannetta z szarfą z włoskiego trójkoloru przecinającą mu pierś, radni, karabinierzy i wszyscy, którzy w Oppido coś znaczą. Za nimi figurę zdobioną złotem i klejnotami niosło 25 tragarzy w nieskazitelnie białych koszulkach.

W połowie drogi tragarze na 30 sek. zatrzymali się i postawili figurę na ziemi tak, by Matka Boża spoglądała na wlot ulicy Corso Aspromonte, bo tam mieszka, a właściwie odsiaduje dożywocie w areszcie domowym, 82-letni Peppe Mazzagatti, lokalny boss kalabryjskiej ’ndranghety, dziś najpotężniejszej organizacji mafijnej we Włoszech. Prywatnie – kuzyn proboszcza.

W ten sposób, jak komentowały oburzone włoskie media, Matka Boża i całe miasteczko złożyli hołd gangsterowi skazanemu na najwyższy wymiar kary za zabójstwa i wymuszenia. Proboszcz i burmistrz, dziś niesławni bohaterowie włoskich mediów, wydają się nie rozumieć, o co tyle zamieszania.

Sierżant Andrea Marino, szef posterunku karabinierów w Oppido, w przeddzień procesji ostrzegał organizatorów, że tym razem nad składaniem hołdu mordercy nie przejdzie do porządku dziennego. Ostrzeżenie zignorowano. Więc gdy procesja zbliżała się do Corso Aspromonte, wszyscy karabinierzy z niej wyszli, a sierżant hołd sfilmował. Następnie przekazał film prokuraturze z sugestią, że tragarze i ich zleceniodawcy mogli popełnić przestępstwo. Zdjęcia robili też zaproszeni przez Marino na procesję reporterzy „Quotidiano della Calabria” (Dziennik Kalabrii).

Prokuratura zidentyfikowała tragarzy, sporządziła listę domniemanych zleceniodawców i zastanawia się, jakie postawić im zarzuty. Sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch biskup Nunzio Galantino powiedział, że odpowiedzialni za hołd zdradzili Kościół. Watykański dziennik „L’Osservatore Romano” pisał o „perwersyjnych uczuciach religijnych”, a w końcu biskup diecezji Oppido-Palmi Francesco Milito 10 lipca zakazał do odwołania jakichkolwiek procesji na swoim terenie.

1.

Szczególnie przykre dla włoskiego Kościoła i Watykanu jest to, że do hołdu w Oppido doszło dwa tygodnie po wizycie Franciszka w Kalabrii, gdzie papież, przemawiając w Sibari, na pożegnanie powiedział: „’Ndrangheta oddaje cześć złu i gardzi dobrem wspólnym. ’Ndrangheta to zło, które trzeba zniszczyć. Ci, którzy obrali drogę zła – mafiosi – nie są w komunii z Bogiem, są ekskomunikowani”.

Ważni politycy w Rzymie grzmieli, że burmistrz Gianetta i jego radni okryli państwo włoskie hańbą. Przewodniczący episkopatu Kalabrii abp Salvatore Nunnari oskarżył don Benedetto i towarzyszących mu w procesji księży o tchórzostwo: „Nie mieli odwagi wyjść, gdy zrobili to karabinierzy”. W Oppido odwaga jednak nie jest tania i można za nią zapłacić najwyższą cenę. Na lokalnym cmentarzu spoczywa ponad sto ofiar mafijnych porachunków, w tym kobiety i dzieci. W przypadku Francesco Raccosty grób jest symboliczny, bo pusty. W zeszłym roku został zatłuczony łopatą, a poćwiartowane ciało, jak zeznał złapany i współpracujący teraz z policją morderca, skończyło w korycie dla świń.

Z drugiej strony w Oppido, jak szacuje policja, grubo ponad trzystu mężczyzn to zaprzysiężeni członkowie trzech różnych klanów ’ndranghety. A to oznacza, doliczając bliższą i dalszą rodzinę, że co najmniej co trzeci mieszkaniec musi być w taki czy inny sposób mafijnie uwikłany. Nie można oszacować, kto w Oppido boi się mafii, a kto żyje z nią w symbiozie. Mieszkańcy pytani o ’ndranghetę odwracają się do kamer plecami albo mówią, że pierwszy raz o czymś takim słyszą. Pytani o procesję powtarzają jak mantrę, że przystanek przy Corso Aspromonte to chlubna kilkudziesięcioletnia tradycja.

Znawcy mafijnej rzeczywistości apelują do mediów, polityków i ludzi Kościoła, by zamiast bezrefleksyjnie stawiać miasteczko pod pręgierzem, spróbowali uczciwie zmierzyć się z ogromnym problemem, który dotyczy całego południa Włoch. Zarówno Roberto Saviano, autor słynnej „Gomorry”, jak i sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch bp Nunzio Galantino (zna mafię od podszewki, bo urodził się i nadal posługuje w Apulii) podkreślali, że mafijna mentalność paraliżuje kraj od Kampanii po Sycylię i wszędzie jest głęboko zakorzeniona: w tradycji i obyczaju, w sposobie myślenia, w pobożności ludowej, w instytucjach państwa i parafiach. Padły słowa o wielkiej potrzebie oczyszczenia dusz i mózgów.

Słychać nawet, że to, co się stało w Oppido, jest bardziej typowe niż wyjątkowe w prowincjonalnych miasteczkach południa Italii. Jakby na potwierdzenie 9 lipca w pobliskim San Procopio, gdy skandal w Oppidio był na ustach całej Italii, z okazji patronalnego święta obraz św. Prokopa z Cezarei, proboszcz, burmistrz i wierni pokłonili się przed domem przebywającego w więzieniu bossa Nicoli Alvaro. Nie inaczej miały się sprawy kilka dni wcześniej nieopodal w San Biagio. Antymafijna prokuratura zażądała więc od karabinierów szczegółowego raportu z przebiegu świąt religijnych we wszystkich 97 gminach prowincji Reggio Calabria.

2.

Nie trzeba żadnych raportów – pieklą się włoskie media – bo przecież od pokoleń wiadomo, że mafia na południu skradła wiernym i Kościołowi wszystkie święta, a szczególnie procesje. Ich organizatorami są zazwyczaj posiadające wielowiekową tradycję Bractwa. Mafiosi już dawno je zastraszyli, skorumpowali albo przeniknęli. Dlaczego? Marsz w pierwszym szeregu procesji, noszenie świętych figur i obrazów uważane są za ogromny zaszczyt i przywilej. Świadczą o wielkim znaczeniu takiego człowieka w lokalnej społeczności i estymie, jaką darzy go Kościół, czego szczególnym wyrazem jest hołd Matki Bożej przed domem takiej osoby.

Cztery lata temu w innej szeroko opisywanej procesji w Sant ’Onofrio w Niedzielę Wielkanocną figury Jezusa i Matki Bożej nieśli zasłużeni żołnierze ’ndranghety. Jak się właśnie okazało, nie inaczej było 2 lipca tego roku w Oppido. Z tej okazji media przypominają, że w Misilmeri na Sycylii Momo Grasso, boss tamtejszego klanu cosa nostry, zanim go aresztowano za mafijne zbrodnie, przez lata z wielkim zaangażowaniem odgrywał krzyżowanego Jezusa w pasyjnych przedstawieniach Męki Pańskiej. Raz pojawił się konkurent do roli i znikł bez śladu.

Pierwszoplanowa pozycja w takich uroczystościach to też znakomita okazja do pokazania „kto tu rządzi” i komu Pan Bóg sprzyja. Mafioso Gioacchino Pennino z Palermo, przy okazji lekarz, po aresztowaniu w 2007 r. w rozmowie z prokuratorem wyjaśnił, że święta religijne to dla mafiosa i jego klanu ważne okno wystawowe do zademonstrowania wpływów i znajomości: „Wspólne publiczne występy z kardynałem i burmistrzem to bardzo ważny element mafijnego PR, bo robią na gawiedzi piorunujące wrażenie i budzą respekt, co pozwala bossowi lepiej kontrolować swoje terytorium, a przy okazji odstraszają wrogów”. Dlatego w katedrze w Neapolu, gdy dwa razy do roku w stan płynny „cudownie” przechodzi zastygnięta krew św. Januarego, w pierwszych rzędach, obok hierarchów i władz, nie może zabraknąć miejsca dla ważnych bossów camorry.

Prominentni gangsterzy potrafią wydać majątek na pogrzeby, chrzciny, komunie czy śluby w rodzinie. Z jednej strony można popisać się bogactwem, a z drugiej ważnymi gośćmi – politykami, biznesmenami, nierzadko biskupem. Notabene po dziś dzień największym sukcesem propagandowym mafii pozostaje wizyta Jana Pawła II na Sycylii 20 listopada 1982 r. Wówczas na oczach setek tysięcy mieszkańców Palermo i pielgrzymów, też milionów przed telewizorami, papamobilem z dostojnym gościem na pokładzie powoził mafioso cosa nostry Angelo Siima, nieco później pełnomocnik capo di tutti capi Toto Riiny.

3.

Ostentacyjna religijność mafiosów jest w ogromnej większości szczerą potrzebą serca. Gdy cztery lata temu w Casal di Principe policja wytropiła Antonio Iovine, bossa najgroźniejszego klanu camorry, znalazła w jego podziemnym bunkrze sporą kaplicę z modlitewnikami, klęcznikami, portretami papieży i świętych na ścianach. Boss cosa nostry w Katanii, aresztowany w 2008 r. Benedetto Santapaolo, miał w swojej kryjówce świątynię z ołtarzem, figurą Madonny i aż dziesięcioma rzędami ław. Równie imponujący religijny przybytek postawił sobie Toto Riina.

Gdy w 2006 r. pod Corleone schwytano jego następcę Bernardo Provenzano, miał na szyi trzy krucyfiksy i pięć różańców w kieszeniach. Na stole leżała sfatygowana, upstrzona komentarzami Biblia. Provenzano przechwyconą przez policję korespondencję z podwładnymi rozpoczynał niezmiennie: „Niech Bóg ma Was w swojej opiece”, a w prywatnych notatkach zapisał: „Mój słodki Jezu Chryste! Naucz mnie czuć i przemawiać do ludzi jak Duch Święty” albo: „Zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, najpierw proszę Pana Boga o przewodnictwo”.

Choć to nie do wiary, włoscy mafijni bossowie, odpowiedzialni za potworne zbrodnie, to dewoci. Nie chodzi wyłącznie o dewocyjny charakter religijności południa Włoch czy polisę ubezpieczeniową na życie wieczne. Słynny antymafijny sędzia Giovanni Falcone po godzinach szczerych rozmów z aresztowanym bossem Tomasso Buscettą powiedział: „Mafijność to jest religia, która wypożyczyła od katolicyzmu rytuały, język i całą zewnętrzną otoczkę. Zostać mafiosem to jak przejść na nową, paralelną religię”.

Zaczyna się od zaprzysiężenia. Kandydat w obecności bossa nakłuwa sobie wskazujący palec (ten od spustu) tak, by kilka kropel krwi spadło na święty obrazek. Potem go podpala i, trzymając w ręku, mówi: „Gdybym zdradził, niech się zamienię w popiół jak ten obrazek”. To przysięga złożona Panu Bogu, świętemu i bossowi, który nabiera dzięki temu atrybutów boskości i staje się dla zaprzysiężonego panem życia i śmierci – bogiem paralelnym.

Mafioso jest przekonany, że sprzyjają mu święci w niebie. Cosa nostra za swą patronkę i protektorkę uważa Matkę Bożą Zwiastowania, ’ndrangheta wyprasza łaski u archaniołów Michała i Gabriela, a camorra modli się do św. Januarego i lokalnych patronów. Wielu mafiosów oddaje się pod opiekę Ojca Pio. Często pielgrzymują do San Giovanni Rotondo. W sanktuariach południa Włoch mafiosi od pokoleń w charakterze wotów zostawiają majątek w złocie i klejnotach, by wyrazić wdzięczność za ujście z życiem z zasadzki, pomoc w ubiciu wroga albo interesu. Nie mają większych problemów z pogodzeniem krwawych deliktów z Ewangelią.

Jak tłumaczy Saviano: „W optyce mafiosa zabójstwo jest grzechem, który jednak Chrystus zrozumie i wybaczy, jeśli popełniony został w imię wyższej konieczności, czyli na rozkaz bossa, w interesie mafii”. Jak zeznał Salvatore Grigoli, jeden z morderców antymafijnego księdza Pino Puglisiego w Palermo w 1993 r.: „Zanim ruszyliśmy go zabić, przeżegnaliśmy się, mówiąc sobie: W imię Boże!”. Nierzadko gangsterzy starają się nadać swojej przestępczej działalności religijną otoczkę. Saviano pisze, że camorra w Neapolu dzieli kostki haszyszu na 33 części (tyle lat, wedle tradycji, żył Chrystus), nad każdą mafioso robi znak krzyża, a woreczki z kokainą skrapiane są często świętą wodą z Lourdes.

4.

Ta paralelna religia mafiosów byłaby groteskowym zbiorem zabobonów i pustych gestów syndykatów zbrodni, gdyby nie uwiarygodniali jej i nie napełniali treścią księża – kapelani mafii. To oni odprawiali msze w kryjówkach mafiosów. Karmelitanin Mario Frittita ukrywał w domu zakonnym bossa Pietro Aglieriego (trafił za to do więzienia), ks. Agostino Coppola udzielił ślubu ukrywającemu się Riinie. Gdy mafioso wraca do domu po odsiadce, nierzadko proboszcze, jak w Sciara pod Palermo, biją w dzwony. Przeor sanktuarium Matki Bożej z Polsi udostępniał je na spotkania bossów ’ndranghety. Tę wyliczankę można ciągnąć stronami. Dopisał się do niej 2 lipca incydent w Oppido jako nie najgroźniejszy, za to typowy, powszechny przejaw mafijnej mentalności południa Włoch.

Nie wolno jednak zapominać, że na południu Włoch działali i działają również księża, którzy z narażeniem życia przekonują, że mafii i Ewangelii pogodzić się nie da. Pierwszy oddał za to życie ks. Filippo De Forti na Sycylii w 1910 r. Cosa nostra zamordowała w sumie kilkudziesięciu księży. Ks. Puglisi, który atakował mafię z ambony i zapłacił za to życiem, został beatyfikowany w ubiegłym roku. Kilkunastu księży, jak don Aniello Manganiello i don Luigi Merola w Neapolu, którzy konsekwentnie odmawiają komunii mafiosom, głosi słowo Boże pod ochroną policji. Jak powiedział, porównując te dwie postawy, głęboko wierzący prokurator generalny Palermo Roberto Scarpinato: „Myślę, że ci ludzie modlą się do różnych bogów. Są księża mafii i antymafii. Kościół powinien dokonać wyraźnego wyboru między jednymi a drugimi”.

Pierwszym z papieży, który zdecydowanie potępił mafię, był Jan Paweł II. W Agrigento na Sycylii 9 maja 1997 r. walił pastorałem w ziemię, krzycząc: „Bóg powiedział: Nie zabijaj! Żadna mafia nie może tego prawa zmienić! Nawróćcie się. Pewnego dnia nadejdzie Sąd Boży”. W odpowiedzi dwa miesiące później mafia przeprowadziła zamachy bombowe w dwóch rzymskich kościołach. Na szczęście nikt nie zginął, rany odniosły 22 osoby.

Teraz z mafią wojuje Franciszek. W marcu tego roku w Rzymie wziął udział w czuwaniu modlitewnym w Dniu Pamięci o Ofiarach Mafii. Apelował do mafiosów, by się nawrócili i groził piekłem. W czerwcu w Sibari ich wyklął. Na razie jednak walka z mafią idzie papieżowi dość opornie, czego dowodem nie tylko hołd w Oppido. Na wieść o ekskomunice ponad dwustu mafiosów w więzieniu w Larino jak jeden mąż rozpoczęło strajk religijny. Przestali chodzić do kaplicy więziennej, bo uznali, że skoro nie mogą przystąpić do komunii, udział w mszy św. to strata czasu. Ba! Zażądali, by Franciszek złożył im wizytę i osobiście się przed nimi z ekskomuniki wytłumaczył. Niektórzy włoscy uczeni w Piśmie wywodzą (m.in. ks. prof. Giorgio Maria Carbone), że papieska ekskomunika posiada uchybienia formalne i jest nieważna. Kapelan więzienny nosi teraz strajkującym mafiosom komunię do cel.

Ale mafiosów już niebawem może spotkać kolejny cios. Papież Franciszek poparł ideę apb. Reggio Calabrii Giuseppe Morosiniego, który stwierdził, że na południu Italii trzeba odwojować z rąk mafii ceremonie chrztu i bierzmowania, które często są symbolem więzi z mafią bardziej niż z Bogiem. Przez 10 lat obie uroczystości mają się odbywać bez udziału ojców chrzestnych.

Piotr Kowalczuk z Rzymu

Polityka 30.2014 (2968) z dnia 22.07.2014; Świat; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Wierzę w bossa ojca"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną