Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Chłód i gniew

Holandia: Co w kraju tulipanów zmieni tragedia malezyjskiego samolotu?

Kondukt karawanów z ciałami ofiar w drodze z bazy lotniczej do Hagi. Kondukt karawanów z ciałami ofiar w drodze z bazy lotniczej do Hagi. Lex van Lieshout/EPA / PAP
Przerwany lot MH17 nie będzie holenderskim 11 września ani czymś w rodzaju Smoleńska. Holendrzy są na to zbyt pragmatyczni.
MK/Polityka
Gert Jan Hofstede – profesor uniwersytetu w Wageningen, biolog populacyjny i socjolog.AN Gert Jan Hofstede – profesor uniwersytetu w Wageningen, biolog populacyjny i socjolog.

Do czwartku 17 lipca stosunki Holandii z Rosją układały się znakomicie. Czterem tysiącom firm, na czele z holendersko-brytyjskim gigantem naftowym Shell, polityka Kremla nie przeszkadzała w robieniu interesów w Rosji. W 2013 r. hucznie obchodzono rok przyjaźni, czterechsetną rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych, liczoną od przyjazdu ambasadora, przysłanego przez cara Michała I, dziada Piotra Wielkiego, któremu doświadczenia z podróży do Holandii służyły za inspirację do brutalnie narzuconej modernizacji Rosji.

Na przebiegu ubiegłorocznych obchodów nie zaważyły protesty Holendrów przeciw zwalczaniu środowisk homoseksualnych przez Władimira Putina (podczas wizyty w Holandii, gdzie notabene osiedliła się jego córka, skrytykował Holendrów, że tolerują partię pedofilów). Przeszkodą nie było też zatrzymanie statku Greenpeace’u w Arktyce, pływającego pod holenderską banderą, ani dotkliwe pobicie holenderskiego dyplomaty w Moskwie, co było dość oryginalną retorsją za wcześniejsze zatrzymanie w Hadze rosyjskiego dyplomaty, który znęcał się nad rodziną.

Jeszcze na początku tego roku podczas igrzysk w Soczi Władimir Putin przyjmował piwem parę królewską. Minister spraw zagranicznych Frans Timmermans, który w Hadze urzęduje w fortecy przygotowanej jeszcze na wypadek ataku jądrowego, a w latach 80. w wojsku nauczył się rosyjskiego, by przesłuchiwać radzieckich jeńców wojennych, popijał whisky z Siergiejem Ławrowem, szefem dyplomacji rosyjskiej. Z kolei holenderski premier Mark Rutte podczas ceremonii otwarcia siedział z Aleksandrem Łukaszenką, największym z europejskich pariasów i wiernym sojusznikiem Putina. Nawet lodowiska i tory w Soczi okazały się dla reprezentacji Oranje łaskawe: z ośmioma złotymi medalami zajęła ona piąte miejsce w klasyfikacji medalowej.

Dziś z ducha idei olimpijskiej niewiele zostało. Po zestrzeleniu boeinga Timmermans, dotąd rzecznik ostrożnego dialogu z Moskwą, podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ ledwo powstrzymywał się od łez. „Jakże straszne musiały być ich ostatnie chwile, gdy wiedzieli, że samolot spada. Czy zdołali jeszcze uścisnąć dłoń swoim bliskim? Czy zdążyli przytulić dzieci? Czy ostatni raz spojrzeli sobie w oczy w niemym pożegnaniu?”. Timmermans mówił o smutku Holendrów i gniewie, że akcja ratownicza była tak ślamazarna, że bezczeszczono zwłoki i wykorzystywano je w politycznej grze. I o potrzebie pilnego śledztwa i ukarania winnych.

Ciężar politycznej ofensywy wzięli jednak na siebie inni. Zgodnie z zasadami śledztwo przejęła Ukraina. Naijb Razak, premier Malezji, osobiście wynegocjował z separatystami wydanie czarnych skrzynek. Australia (zginęło 36 obywateli) najmocniej krytykowała. „Rosja nie zdoła się z tego wykręcić” – grzmiał premier Tony Abott podczas ceremonii żałobnej w Sydney. Natomiast rząd Ruttego skupił się przede wszystkim na sprowadzeniu 193 ciał, a kondukt karawanów w Hadze przypominał sceny z ulic Warszawy sprzed 4 lat. Holenderscy publicyści nie stronili od krytyki premiera, podchwytując jego dotychczasowe niezdecydowanie: po co nam wojska specjalne, skoro nie wysłaliśmy ich na Ukrainę?

O diagnozę, jak katastrofa na Ukrainie wpisuje się w obecną kondycję Holendrów i jak może odbić się na holenderskiej polityce, zwróciliśmy się do Gerta Jana Hofstede, profesora uniwersytetu w Wageningen, biologa populacyjnego i socjologa, specjalistę od komunikacji międzykulturowej i kontynuatora prac ojca Gerta Hofstede, guru praktycznej socjologii. Obaj są jednymi z najczęściej cytowanych badaczy w zakresie nauk społecznych i autorami wielokrotnie wznawianej, także w Polsce, książki „Kultury i organizacje”.

 

***

Jędrzej Winiecki: – Jak lot MH17 zapisze się w zbiorowej pamięci Holendrów?
Gert Jan Hofstede: – Jeśli nic gorszego nie zdarzy się w ciągu najbliższych kilku lat, zostanie zapamiętany, ale chyba nie jakoś wyjątkowo. Ponad 20 lat temu izraelski jambo jet spadł na blok mieszkalny w Amsterdamie. Więc nie wydaje mi się, by MH17 stał się holenderskim odpowiednikiem 11 września, choć 23 lipca był pierwszym dniem żałoby narodowej od ponad pół wieku, od śmierci królowej Wilhelminy, panującej podczas wojny. Oczywiście, to co się stało, jest szalenie smutne, jednak pamiętajmy, że to jeden z wielu wypadków. Tym razem zginęło wielu moich rodaków, ich śmierć i cierpienie rodzin są poruszające, sam znałem niektórych naukowców obecnych na pokładzie. Nic dziwnego, że w tych warunkach Frans Timmermans w ONZ był tak emocjonalny. Jego wystąpienie było jednak nietypowe, bo Holendrzy w kontaktach z innymi nacjami są raczej powściągliwi.

Katastrofa nie zmieni tego podejścia?
Ostatnie kilkanaście lat, zwłaszcza zamachy z 11 września i późniejsze mordy polityczne, do których tu doszło, nie pozostały bez wpływu na Holendrów. Zaczęliśmy odczuwać znaczne zaniepokojenie, a to pomogło populistom. Pim Fortuyn (zamordowany w 2002 r. przez lewicowego aktywistę – przyp. red.) był rodzajem prawicowego, antymuzułmańskiego błazna, wszyscy znali jego niekonsekwencje, był otwarcie homoseksualny. Łamał wszystkie normy, buntował się przeciw establishmentowi, jednak był w tym raczej gentlemanem. Zwłaszcza w porównaniu z Geertem Wildersem, pozbawionym tego wdzięku, który poczucie humoru zastępuje sianiem niepokoju i mściwości. Wilders otwarcie obraża, by krzywdzić innych i przypodobać się swoim wyborcom.

Czym się różni Fortuyn od Wildersa?
Pierwszy z nich miał rzeczywiście jakiś program, Wildersowi chodzi jedynie o władzę. Dlatego roznieca ksenofobię, narzędzie bardzo silne w kulturach, które unikają niepewności. To silny motywator południa i wschodu Europy, gdzie poparcie zyskują politycy, którym udaje się zasiać społeczne lęki. W Holandii Wilders skupia się na jakimś mitycznym zagrożeniu muzułmańskim, ale ma niewielki elektorat, bo mimo ostatnich zmian Holendrzy nie są podatni na teorie spiskowe.

W Polsce już analizuje się cechy wspólne między przerwaniem lotu MH17 i losem samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Co najbardziej odróżnia nasze narody?
Polska to taki silny, gotowy do walki facet, który jednocześnie potrzebuje silnego męskiego przywództwa, a tę rolę w Polsce pełni przede wszystkim Kościół katolicki, systemowo poprawiający pozycję mężczyzn i sprzyjający rozwojowi autokratycznego modelu zarządzania. W Holandii też mamy katolików, mieszkają głównie na południu kraju, ale tradycyjnie dystansują się od kolejnych papieży, nie chcą piętnowania aborcji, antykoncepcji itd. Nie lubią, gdy mówi im się, co mają robić w sypialni. Większość kraju nie jest katolicka i pozostaje pod wpływem reformacji, szczególnie w części mówiącej o gotowości do otwartości, zachowaniu samodzielności w myśleniu itd. Wynika to z faktu, że kultura holenderska – to największa różnica z Polską – jest bardziej feministyczna i bardziej indywidualistyczna. Ukształtowaliśmy się jako liberalni handlarze, którzy jednocześnie potrafią się samodyscyplinować, do czego nie potrzebujemy autorytetów w rodzaju króla, Boga czy szefa.

Ale wy też potraficie się zbuntować.
Oczywiście, w końcu staliśmy się państwem, gdy mieliśmy dość hiszpańskiej okupacji. Gdyby nie zawiązano Unii w Utrechcie i nie powstała Republika Zjednoczonych Prowincji, dziś pewnie bylibyśmy częścią Niemiec, może Francji. Historia Holandii to losy spokojnego, handlowego kraju, w którym od czasu do czasu coś pęka i zdarzają się mordy polityczne, zapoczątkowane zabójstwem przywódców Republiki, w tym Wilhelma Orańskiego i makiawelicznych braci de Witt. W tym przypadku wybuchu niezadowolenia raczej nie będzie.

Dlaczego?
W obliczu katastrofy, w związku z uwiądem religii, zwłaszcza mistycznych wyznań, które gdzie indziej są ważnym spoiwem społecznym, powstała silna potrzeba bycia razem. Co wzmocniło – a nie osłabiło – pozycję naszych przywódców i nie dodaje siły populistom w rodzaju Wildersa.

Holandii zarzuca się hipokryzję. Była zbyt tolerancyjna wobec putinowskiej Rosji, np. nie widziała w poprzednich miesiącach dobrego momentu, by nałożyć sankcje i zdopingować tym Rosjan do przestrzegania cywilizowanych reguł.
Holendrzy nie są głupcami i wiedzą, że nie mają wystarczającego potencjału, by konfrontować się z Rosją. To podejście stosuje wobec partnerów w rodzaju Rosji holenderska dyplomacja: bądź miły, ale do czasu. Co nam pozostaje, to zdobywanie poparcia w Europie, by wspólnie wypracować politykę wobec Rosji, by wywierać wpływ na Putina i zapewnić stabilność Ukrainie. Uwaga o braku dobrej okazji do narzucania sankcji to zresztą bardzo holenderska odpowiedź. Nie mając zbyt dużego pola manewru, nie warto pozbywać się wszystkich argumentów.

Przekładając to na kontekst społeczny, wydaje mi się, że Holendrzy czują, że w Rosji dystans władzy jest ogromny, prezydent jest niczym wszechmocny car i to jego zabawianie się na Ukrainie, aneksja Krymu stworzyły na wschodzie kraju warunki, w których separatyści poczuli się zupełnie bezkarni. Holendrzy widzą, że samolot został strącony przez watażków, a nie przez Rosję, która w zdarzenie jest jedynie zamieszana. Rosja do tej sytuacji dopuściła, dostarczyła broń, jednak nasi politycy nie przypisują jej jednostronnej winy.

Jednocześnie Holendrów, jak nas wszystkich, poruszył barbarzyński sposób traktowania ciał i bałagan wokół wraku.
Mamy podobną traumę z czasu wojny w Jugosławii, gdy pod nosem niereagującego holenderskiego batalionu w ramach sił ONZ Serbowie dopuścili się masakry na bośniackiej ludności Srebrenicy. Ówczesny premier podał się do dymisji, ale Bośniaków za tamten brak aktywności przeprosiliśmy dopiero niedawno. Holendrzy wyobrażają sobie, jak takie warunki mogą wyglądać. Owszem, nie jesteśmy przyzwyczajeni, by dostęp do miejsca katastrofy był tak utrudniony, by nie pozwolono śledczym postępować zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami, choć zdajemy sobie sprawę, że separatystów nie obchodzą emocje ani nasze, ani Malezyjczyków czy Australijczyków. Nasz premier zaraz po zestrzeleniu dał jasno do zrozumienia, że wschód Ukrainy jest strefą działań wojennych, zbyt niebezpieczną, by kogokolwiek tam wysłać. I przyznał, że poprosił Putina o wsparcie, bo nie ma się do kogo zwrócić.

Nawet w takich okolicznościach?
Holenderskość i orientacja na długą perspektywę wymaga, byśmy zawsze potrafili się dostosować i byśmy mieli na względzie przede wszystkim nasze strategiczne interesy. Dlatego teraz i w podobnych przypadkach nie zaczynamy mówić dużo o naszej godności. W innych kulturach, zwłaszcza męskich i z dużym dystansem władzy, to wartość kluczowa. Dla Francuzów, Rosjan czy Polaków zniewaga na przykład narodu jest jednym z najcięższych występków. Wam nasz pragmatyzm i przywiązanie do faktów wydają się dziwne, ale to właśnie tworzy Holendrów.

***

Holender, Polak, Rosjanin...

Gert Jan Hofstede, porównując trzy kraje, Holandię, Polskę i Rosję, bierze pod uwagę tzw. wymiary kultur narodowych. W tym m.in. dystans wobec władzy, a więc jak bardzo podwładni lub obywatele oddaleni są od szefów czy przywódców, jak traktują hierarchię. Drugim wymiarem jest poziom indywidualizmu – czy ważne jest osiąganie celów pojedynczych osób, czy przedkładany jest mu interes całej grupy. Zwraca też uwagę na męskość społeczeństwa. Te o jego niższym poziomie stawiają obu płciom takie same wymagania, np. wszyscy muszą się troszczyć o innych. Ważna jest też jakość stosunków między ludźmi, konflikty rozwiązywane są tu w drodze negocjacji. Społeczności bardziej męskie jasno określają społeczne role płci i w przypadku rozziewu interesów dążą do konfrontacji. I jeszcze unikanie niepewności, czyli na ile akceptujemy zachodzące zmiany, np. społeczeństwa oczekujące przewidywalności (unikające niepewności) zabezpieczają się, tworząc liczne prawa i regulacje.

Polityka 31.2014 (2969) z dnia 29.07.2014; Świat; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Chłód i gniew"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną