Na wiadomość, że zwolennicy niepodległości przegrali - premier Szkocji Alex Salmond w przemówieniu do rodaków powiedział: Nie mówmy o tym, co nam się nie udało, ale jaką przebyliśmy drogę, jak wielki ruch w kraju powstał za samodzielnością. Rzeczywiście. Aż półtora miliona dorosłych Szkotów – w kraju, który liczy niewiele więcej niż 5 milionów, razem z niemowlętami – chce rozwodu z Londynem. Rozprawa rozwodowa jest tu dobrym porównaniem. Nie chodzi już tylko o stosunki między Edynburgiem i Londynem, ale sytuację w samej Szkocji. Przypomina ona takie małżeństwo, w którym złożony pozew rozwodowy został w końcu po rozprawie oddalony, bo druga strona, silniejsza, postawiła na swoim i na rozwód się nie godzi. Małżeństwo więc na papierze będzie utrzymane, ale jak uczy doświadczenie – niełatwo wtedy żyć pod jednym dachem.
Premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, natychmiast po ogłoszeniu wyników, podtrzymał obietnice dalszej tzw. dewolucji ustrojowej, to jest przyznania Szkocji większych jeszcze uprawnień. Zjednoczone Królestwo będzie stosunkowo luźną federacją części składowych. Wspomniał nawet o osobnym samorządzie dla dominującej części – to jest samej Anglii. Zwróćmy uwagę, że Anglicy rzadko posługują się własną flagą św. Jerzego – z czerwonym krzyżem na białym polu. Dominował tam dotąd Union Jack – czyli skomponowana z trzech krzyży flaga brytyjska.
W Unii Europejskiej i w NATO trzeba się cieszyć z wyniku szkockiego referendum. Uniknięto masy komplikacji związanych z negocjacjami ze Szkocją, z rozbiciem armii brytyjskiej i postulowanym przeniesieniem baz okrętów nuklearnych ze Szkocji do Anglii. Ale jest i inna, niekorzystna dla Polski tendencja. Jak wiadomo, zbliża się inne referendum – w którym Brytyjczycy mają zdecydować czy chcą pozostać w Unii Europejskiej. Dla siły Unii lepiej, żeby oczywiście pozostali. Jednak może wziąć górę taka koncepcja Unii – jaką obrał sobie David Cameron – luźniejszej, mniej zobowiązującej federacji, w której władza centralna wcale nie będzie się starać o jednolitą politykę. Skoro Szkocja ma zyskać coraz większe uprawnienia w stosunku do Londynu, to jak tu wzywać w Unii do wspólnej polityki energetycznej czy zagranicznej?