Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Piłka na tle wojny

Kryzys ukraińskiego futbolu. Rosja sięga po krymskie kluby

Moskwa przejmuje krymskie kluby piłkarskie. Kibice się z tym pogodzą? Moskwa przejmuje krymskie kluby piłkarskie. Kibice się z tym pogodzą? Mariusz Cieszewski/MSZ / Flickr CC by 2.0
Bankrutujące kluby, uciekający piłkarze i niejasna przyszłość. To realia piłki nożnej na Ukrainie, która w obliczu panującego tam konfliktu traci na znaczeniu i pogrąża się w głębokim kryzysie.
Doniecki Szachtar w statnich latach wyrósł na Ukrainie na prawdziwego hegemona.dasjo/Flickr CC by 2.0 Doniecki Szachtar w statnich latach wyrósł na Ukrainie na prawdziwego hegemona.

FK Sewastopol i Tawrija Symferopol już nie są ukraińskie. Pomimo ostrzeżeń UEFA Rosjanie włączyli krymskie kluby do rozgrywek 2. ligi rosyjskiej. Ich los może zaraz podzielić Zoria Ługańsk, której siedziba mieści się w samym sercu separatystycznej rebelii. Do Ługańska wkroczyło niedawno rosyjskie wojsko, a klub musiał wyprowadzić się do jednego z miejskich stadionów w Kijowie.

Moskwa działa szybko. Przejmuje klub, zmienia jego nazwę i zatrudnia wyłącznie piłkarzy z rosyjskim paszportem, tak aby oddzielić zespół od jego ukraińskiej przeszłości. Marek Kleitz, ekspert Polsatu Sport, tłumaczy, że mieszanie się w rozgrywki piłkarskie to kolejny element kremlowskiej propagandy. – Piłkarzom z Krymu Rosjanie oferowali nawet do 3 razy więcej pieniędzy, niż zarabiali, grając na Ukrainie. Taka demonstracja, że życie pod opieką mateczki Rosji bardziej się opłaca.

Kibicom często to wystarczy. 20 sierpnia odbył się mecz pierwszej kolejki 2. ligi rosyjskiej, z udziałem starych-nowych drużyn z Sewastopola i Symferopola. Spotkanie urosło na półwyspie do rangi narodowego święta, a na trybunach dominowały kolory czerwony, biały i niebieski. Przed rozpoczęciem piłkarze oraz kibice obu drużyn dumnie odśpiewali rosyjski hymn, a w przerwie na znak pokoju w powietrze wzbiły się białe gołębie.

Igor Nitsak, komentator meczów ligi ukraińskiej, mówi, że w lokalnym futbolu zdarzały się sytuacje niecodzienne, ale takiego bałaganu oraz niepewności nie było jeszcze nigdy. Połowa drużyn gra poza swoimi miastami, inne nie są pewne, że uda im się dokończyć sezon. Na zachód Ukrainy, oprócz Zorii Ługańsk, tymczasowo wyprowadziły się trzy zespoły z Doniecka oraz jeden z Mariupola, a w europejskich pucharach UEFA zabroniła grać u siebie zespołom z Charkowa i Dniepropietrowska.

Z Doniecka do Kijowa

Pięć lat temu za 300 milionów euro wybudowano w Doniecku Donbas Arenę. Nowoczesny stadion, na którym odbywał się półfinał polsko-ukraińskiego EURO 2012, mieści ponad 50 tys. widzów. Zazwyczaj są nimi kibice miejscowego Szachtara, który w ostatnich latach wyrósł na Ukrainie na prawdziwego hegemona. Pięć razy z rzędu zdobywał mistrzostwo kraju, a w 2009 roku niespodziewanie zdobył Pucharu UEFA. Jego właściciel, najbogatszy Ukrainiec, Rinat Achmetow, zapowiadał wtedy szybki awans do europejskiej elity. Ściągał do składu drogich Brazylijczyków, takich jak Luiz Adriano czy Douglas Costa, którzy do dziś stanowią trzon drużyny z Doniecka. Na podbój Europy to jednak nie wystarczyło. O ile na własnym podwórku Szachtar rządził i dzielił, o tyle w Lidze Mistrzów szło mu bardzo przeciętnie. Tylko raz awansował do 1/8 finału, a swoje zmagania kończył zazwyczaj na fazie grupowej.

W tym sezonie o zagraniczny sukces będzie równie ciężko. Z powodu trwającego konfliktu Szachtar trenuje na co dzień w Kijowie, a swoje mecze rozgrywa na Arenie Lwów. Donbas Arena została ostrzelana przez separatystów. Choć podczas tych incydentów nikt nie ucierpiał, to dla wszystkich stało się jasne, że do momentu zakończenia wojny stadion może już zapomnieć o jakichkolwiek piłkarskich wydarzeniach.

Sytuacja jest napięta. Wszyscy są zdenerwowani, a stres najbardziej udziela się piłkarzom z zagranicy  przyznaje Igor Nitzsak. – Każdy z nich najchętniej spakowałby walizki i szybko opuścił Ukrainę. Problem jednak w tym, że na ogół wcale nie jest to takie łatwe. Pod koniec lipca sześciu południowoamerykańskich piłkarzy Szachtara, na czele z gwiazdą klubu Alexem Teixeirą, ze strachu odmówiło powrotu do Doniecka. Zostali we Francji, gdzie klub przygotowywał się do nadchodzącego sezonu. Rinat Achmetow nie wykazał się wobec ich obaw zrozumieniem. Oligarcha zagroził piłkarzom, że jeśli nie wrócą do klubu, będą „cierpieć jako pierwsi” i zostaną zmuszeni do spłaty wielomilionowych klauzul odejścia. Ostatecznie cała szóstka uległa groźbom Achmetowa, być może też nieco uspokoiła ich wiadomość, że główną bazą Szachtara w nadchodzącym sezonie będzie Kijów, oddalony od Doniecka o niecałe 600 kilometrów.

 

Zabawki w rękach miliarderów

Oligarchowie tacy jak Achmetow, którego majątek szacuje się na 12 miliardów dolarów, od lat rządzą futbolem na Ukrainie. Krezusi z Charkowa, Doniecka, Dniepropietrowska i Kijowa wykorzystują sport do manifestacji swojej ekonomicznej siły, utrzymując jednocześnie silne powiązania z klasą polityczną. Kostantyn Andriyuk, dziennikarz telewizyjnej stacji 1+1, stwierdza, że kluby piłkarskie to dla największych ukraińskich miliarderów zwykła zabawka. Piłka nie ma przynosić zysków. Służy raczej jako droga wizytówka, która podnosi twój prestiż. Od połowy lat 90. Rinat Achmetow wpompował już w Szachtar blisko 2 miliardy dolarów, których zapewne nigdy nie odzyska. Dzięki drużynie ma się jednak czym chwalić na biznesowych spotkaniach, które do niedawna odbywały się na vipowskich lożach Donbas Areny.

Również dla innego ukraińskiego miliardera, Serhija Kurczenki, który dwa lata temu kupił zespół Metalista Charków, futbol miał być zabawką. Transakcji, opiewającej na sumę 400 milionów dolarów nikt się nie spodziewał. Wszyscy byli zaskoczeni, a prasa dowiedziała się o całym wydarzeniu dopiero po fakcie. Poprzedni właściciel Metalista, Ołeksandr Jarosławski był silnie związany z klubem i nikomu nie przyszło do głowy, że planuje go sprzedać – mówi Konstantyn Andriyuk. Według nieoficjalnych informacji Jarosławskiego do sprzedaży zespołu zmusiły ówczesne władze Charkowa, silnie związane z obozem Wiktora Janukowycza. Były prezydent Ukrainy wszędzie umieszczał swoich bliskich współpracowników, a jednym z nich był właśnie Kurczenko, który o piłce nie miał jednak podobno żadnego pojęcia. Być może marzył o takiej sławie jak Roman Abramowicz, o którym po zakupie Chelsea Londyn usłyszał niemal cały świat – zastanawia się Andriyuk.

W 2011 roku majątkiem 28-letniego miliardera majątkiem zainteresował się ukraiński Forbes. Kurczenko postanowił wówczas nie przebierać w środkach, wykupił akcje gazety i stał się jej prawowitym właścicielem, kończąc tym samym dziennikarskie śledztwo na swój temat. Sprawiedliwość dosięgła go dopiero wraz z trwającą na Ukrainie rewolucją. Po obaleniu reżimu Janukowycza Kurczenko także zbiegł do Rosji, gdzie do dziś ukrywa się przed ukraińskim wymiarem sprawiedliwości. Mężczyznę oskarża się o wyłudzenie od skarbu państwa miliarda hrywien (250 milionów złotych) oraz o pranie brudnych pieniędzy.

Pozbawiony właściciela Metalist, który w fazie grupowej Ligi Europy zagra z warszawską Legią, przez długi czas nie wypłacał swoim zawodnikom pensji i zmagał się z poważnymi kłopotami finansowymi. Obecnie klub powoli wychodzi na prostą, jednak w minione wakacje musiał pogodzić się z odejściem swoich najlepszych zawodników, których transfery podreperowały nadszarpnięty ucieczką właściciela budżet.

Daleko do normalności

Nie wiadomo jeszcze, jak obecna niepewna sytuacja odbije się na reprezentacji. W eliminacjach do mistrzostw Europy Ukraińcy dość niespodziewanie przegrali ostatnio u siebie ze Słowacją 0:1, już na początku komplikując sobie sprawę awansu do francuskiego turnieju.

Do normalności nam daleko przyznaje Kostantyn Andriyuk. Futbol to papierek lakmusowy sytuacji panującej w całym kraju, a ta pewnie szybko się nie zmieni. Igor Nitsak kreśli czarny scenariusz. Jego zdaniem liga zmniejszy się do 12 drużyn (obecnie jest ich 14), a poprzez exodus kolejnych zagranicznych piłkarzy straci na znaczeniu. Z drugiej strony pomoże to pewnie młodym Ukraińcom, którzy obecnie są zmuszeni grać w głębokich rezerwach. Przynajmniej dla nich cała ta sytuacja, może skończyć się dobrze.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną