Rumunia wyrasta zza Karpat
Ponta kontra Iohannis: rozpoczyna się prezydencki wyścig w Rumunii
W komunistycznej Rumunii nie było ponoć mechaników samochodowych... Bo dacię wszyscy potrafili naprawić za pomocą sztućców. Innych samochodów w tym kraju praktycznie nie było, a rumuński bolid psuł się podobno co 10 km, więc każdy kierowca siłą rzeczy musiał być także mechanikiem. Ten czterokołowy obiekt drwin, plus może jeszcze Dracula, Ceauşescu i bandy grasujące nocą pośród wzgórz, to podstawowy zestaw skojarzeń przeciętnego Polaka na temat Rumunii.
Fascynacja Zachodem i Karpaty przesłoniły nam jednak obraz kraju, który w ostatnich latach zmienia się równie gwałtownie jak Polska. Dacia jest dziś w Europie najszybciej zdobywającą rynek marką. Jej nowoczesne zakłady w Mioveni produkują 65 samochodów na godzinę. I choć nie są to może mercedesy, to biorąc pod uwagę osiągnięcia polskiej motoryzacji, z Mioveni wyjeżdżają auta całkiem zgrabne i tanie. Dacia stała się symbolem rumuńskiego sukcesu, w jej zakładach powstaje prawie 3 proc. rumuńskiego PKB i 8 proc. eksportu, z firmą związanych jest ponad 130 tys. miejsc pracy w całym kraju. Kupiona przez Francuzów w 1999 r. zdaje się ciągnąć cały kraj – nie tylko w sferze gospodarczej, ale przede wszystkim mentalnej; że w Rumunii też może się coś udać. Jest jednak w Rumunii jedna branża, która na ten sukces wydaje się impregnowana. To polityka.