Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Stan niepewności

Rok temu na Ukrainie zaczęła się rewolucja

Sasha Maksymenko / Flickr CC by 2.0
Dziś Ukraina nie jest tym samym krajem co przed rokiem. Choć może Majdan wciąż jeszcze nie zwyciężył w stu procentach.

Gdy 1 grudnia 2013 r. w Kijowie wyszło na Majdan prawie milion obywateli, demonstrując – pierwszy raz w historii niepodległej Ukrainy – tak ogromną siłę sprzeciwu, nikt nie wiedział, jak dalece ukraińska rewolucja wpłynie na sytuację geopolityczną w Europie, że zachwieje poczuciem stabilności i bezpieczeństwa, a termin „zimna wojna” znów powróci do języka polityki.

Europa straciła poczucie pewności jutra, tak błogie i dawno oswojone. I nawet nie wiadomo, czy to się kiedyś zmieni, czy zaufanie między Brukselą i Moskwą jest w ogóle możliwe, jak poprzednio.

Po spacyfikowaniu młodzieżowych protestów na Majdan Niezależności w Kijowie wyszli rodzice i dziadkowie. Byli oburzeni na władzę i wściekli. Najpierw żądali ukarania winnych masakry bezbronnych dzieciakow. Potem – z tygodnia na tydzień – wielotysięczny tłum okupujący centralne miejsce stolicy radykalizował się, żądał rozliczeń, dymisji rządu, wreszcie również odejścia prezydenta.

Nie zamierzał odejść. Chciał innej, nowej Ukrainy, kresu korupcji i rządów oligarchów. Chciał europejskiej drogi: błękitne flagi z gwiazdami były na Majdanie równie liczne jak błękitno-żółte, narodowe. Z tego ruchu musiała powstać nowa siła, bez niej zmiany nie były możliwe. To wówczas wykreowano nowych liderów: Arsenija Jaceniuka, Witalija Kliczkę i Petra Poroszenkę. Czyli obecnego prezydenta, premiera i mera stolicy.

W końcu zabrakło już miejsca na kompromis, widać było, że zwarcie jest nieuniknione. Polityczni liderzy Majdanu nie mogli się cofnąć, czując coraz silniejszą presję społeczną.

Strzały i pierwsze trupy na Majdanie w styczniu 2014 r. oznaczały koniec pacyfistycznych protestów. Europa była zaszokowana. Ukraina zdeterminowana. Takich wstrząsów było jeszcze kilka, choćby ucieczka do Rosji Wiktora Janukowycza i jego świty czy przejęcie władzy w kraju przez siły Majdanu, a wreszcie rosyjska aneksja Krymu.

Europa otwierała oczy: wbrew międzynarodowym gwarancjom i prawu zmieniły się granice w samym centrum kontynentu. A wreszcie rozhuśtanie przez Moskwę i wsparcie militarne separatystów na wschodzie Ukrainy, wojna w Donbasie, zestrzelenie malezyjskiego pasażerskiego Boeinga oraz faktyczna utrata przez Kijów kontroli nad częścią terytorium kraju.

Spokojna Europa nagle poczuła się zagrożona. Politycy pojęli, że Władimir Putin zadrwił z projektu bezpiecznego świata, a przyjazne relacje z Rosją to naiwne mrzonki. Że przepisy prawa międzynarodowego można włożyć do kosza. Nagle objawiły się nowe interesy, lęki i pytanie, gdzie zatrzyma się Putin.

Przez ten rok europejska dyplomacja nie wymyśliła skutecznego rozwiązania konfliktu na wschodzie Ukrainy, a Putin nie zamierza ułatwiać jej zadania. Decyzja o sankcjach wobec Rosji nie do końca spełnia oczekiwania. To prawda, Rosja zaczyna odczuwać trudności gospodarcze, rubel nigdy w historii nie był tak tani, nigdy nie odpływało z kraju tyle miliardów dolarów.

Nie wszystko się udało

Ale w Donbasie wciąż giną ludzie, bilans jest poruszający, to już ponad cztery tysiące zabitych. Wielu miejscowościom grozi klęska humanitarna, brakuje wody, ciepła i pieniędzy. Kijów – po nieuznawanych wyborach 2 grudnia – odciął wszelkie świadczenia finansowe dla zbuntowanego regionu. Nie ma emerytur, nie ma też pensji, bo nawet działające firmy ich nie płacą. Separatystyczne władze zapowiedziały wypłaty w naturze, jak z początkiem lat 90., gdy szalał kryzys! Zawieszenie broni między siłami rządowymi i wspomaganymi nadal przez Rosję oddziałami separatystów nie działa, każdej doby nadchodzą meldunki o zabitych i rannych, również cywilach i dzieciach, o zniszczonych osiedlach mieszkalnych. W wielu miejscowościach ludzie wciąż żyją w piwnicach, z obawy o życie.

Nie zanosi się na szybki koniec dramatu. Ukraina żyje w niepewności, czy Rosja nie zaatakuje, czy nie zechce zdobyć lądowej drogi na Krym, gdzie sytuacja materialna i egzystencjalna ludzi jest coraz trudniejsza. Czy taką agresję uda się zatrzymać własnymi siłami?

Dziś Ukraina nie jest tym samym krajem co przed rokiem. Choć może Majdan wciąż jeszcze nie zwyciężył w stu procentach. Choć nadal nie ma rządu, a walka z korupcją nie zadowala.

Odbyły się jednak demokratyczne wybory prezydenckie i parlamentarne, powstała nowa koalicja – Europejska Ukraina – która przejmuje władzę, stare siły polityczne odesłano na ławę opozycji, zaledwie osłabły wpływy oligarchów, ich rola jest nadal widoczna. Komuniści powędrowali do lamusa. 

Osłabły też rosyjskie wpływy w Kijowie, w ukraińskim rządzie i parlamencie. Choć nikt nie ma złudzeń, że to na zawsze. Ukraina zadeklarowała chęć wstąpienia do NATO, a do Rady Najwyższej wpłynął już oficjalny dokument w tej sprawie: Kijów zamierza zrezygnować z obecnego statusu państwa neutralnego.

Społeczeństwo bardziej obywatelskie

Ukraińcy dowiedzieli się o sobie wielu nowych prawd: że potrafią się jednoczyć, że umieją współpracować, że stać ich na niebywałe poświęcenie, przelewają krew na froncie, wspierają finansowo wojsko, że patriotyzm przejawia się nie tylko w używaniu ukraińskiej mowy i noszeniu koszuli-wyszywanki. To wszystko sprawia, że stają się społeczeństwem coraz bardziej obywatelskim, politycznym.

Dowiedzieli się też tego, co przykre i niewygodne, o smaku porażki, rozkładzie w armii, o faktycznych intencjach Putina, o wartości rosyjskiej przyjaźni i realnej cenie gazu. Że społeczeństwo wciąż jest podzielone, pęknięte. A klasa polityczna wiedzie puste targi i przepychanki na górze, zamiast podjąć szybkie decyzje i wprowadzić reformy.

Bo zima to będzie trudny czas, a politycy jakby o tym zapomnieli. Z pracy prezydenta Petra Poroszeniki nie jest zadowolonych 42 proc. obywateli, 40 proc. nie akceptuje działań premiera Arsenija Jaceniuka.

Ukraińska gospodarka tkwi po uszy kryzysie, hrywna słabnie z każdym dniem, a energetyka jest uzależniona od wrogiej Rosji. To nie tylko kwestia gazu, także węgla i ropy naftowej. Bez węgla, wydobywanego w Donbasie, nie radzi sobie ukraińska energetyka. Dlatego Ukraińcy rozumieją dziś do bólu, że muszą swoje państwo zbudować od nowa. Jutro zbiera się parlament, może powstanie rząd. Ukraińska rewolucja trwa i niech się nie da zatrzymać kontrrewolucji.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną