Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kto się boi Syrizy

Tadeusz Późniak / Polityka

Kto z nadzieją, a kto ze strachem patrzy na Grecję po wyborach parlamentarnych?

To Grecja wymyśliła demokrację i teraz przypomniała światu, że demokracja ma jeszcze jakiś sens, przynajmniej dla Greków.

Europejski Pakt Fiskalny wprowadził zasadę, że poszczególne kraje mogą swobodnie wybierać rząd, ale nie mogą zmieniać gospodarczej i budżetowej polityki. Zwycięska w niedzielnych wyborach parlamentarnych Syriza obiecała Grekom, że zasadnicze decyzje polityczne i gospodarcze będą zapadały w Atenach, a nie w Belinie, Brukseli czy Waszyngtonie. Od teraz to parlament grecki, a nie Trojka, ma być suwerenem.

Oczywiście rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Stworzenie stabilnego rządu w politycznie rozdartej i gospodarczo zrujnowanej Grecji nie będzie łatwe. Utrzymanie jedności w Syrizie też będzie trudne, bo ewentualny kompromis z kredytodawcami doprowadzi do buntu radykalnego skrzydła partii, zaś brak takiego kompromisu może doprowadzić do bankructwa kraju. Zmiana kursu Europy w stosunku do Grecji wymagać będzie fundamentalnej zmiany podejścia do procesu integracji. Dla lidera Syrizy Aleksisa Ciprasa Europa ma być symbolem demokracji, solidarności i współpracy. Obecnie Europa jest dla niego symbolem narodowego egoizmu, zabójczych oszczędności, zewnętrznych interwencji i sankcji.

Kto dzisiaj patrzy z nadzieją na wydarzenia w Grecji? Przede wszystkim rzesze biednych nie tylko w Grecji, ale też w innych krajach dotkniętych kryzysem. Syriza obiecała inwestycje, by zmniejszyć bezrobocie, i pomoc socjalną tym, których nie stać na posiłek, mieszkanie, ogrzewanie, szkołę czy szpital. Z nadzieją patrzą ci, którzy pragną położyć kres korupcji, rajom podatkowym i nieformalnym układom, które ich zdaniem zdławiły wolny rynek, rządy prawa i demokrację. Z nadzieją patrzą ci, którzy chcą skończyć z brukselskim czy niemieckim „dyktatem”, narzucającym Europie budżetowe restrykcje, które ich zdaniem nie tylko blokują wzrost gospodarczy, ale też przeczą zasadzie, że wszystkie państwa w Europe są suwerenne i równe. Z nadzieją patrzą ci, którzy chcą skończyć z hegemonią banków, które ich zdaniem generują kolejne kryzysy i przerzucają ich koszty na plecy szarego podatnika.

Kto dzisiaj patrzy ze strachem na wydarzenia w Grecji? Przede wszystkim ci, którzy przed kryzysem dorobili się niezłych fortun w Grecji i którym Nowa Demokracja pomagała przetrwać bez większych strat materialnych i prokuratorskich dochodzeń. Ta grupa obejmuje nie tylko bogatych przedsiębiorców, ale też grecki establishment polityczny i prawosławny kler. Ze strachem patrzą również ci na północy Europy, którzy się boją, że szczodra polityka społeczna Syrizy będzie prowadzona za ich, a nie greckie pieniądze. Ze strachem patrzą również ci, którzy boją się ataku na sektor finansowy w wydaniu południowo-amerykańskim, który ich zdaniem spowoduje spiralę zdarzeń zabójczych dla normalnego funkcjonowania gospodarki. Ze strachem patrzą również ci, którzy boją się rewolucji w Europie, która ich zdaniem zastąpi epokę pragmatyzmu epoką populizmu, nie tylko lewackiego, ale też prawicowo-nacjonalistycznego w wydaniu Marie Le Pen.

Polacy wydają się patrzeć na Grecję obojętnie, bez specjalnej nadziei czy strachu. Trochę tak, jakby Grecy żyli na innej planecie, z którą Polska ma mało wspólnego. To prawda, że Polska była kiedyś tak zadłużona jak Grecja, ale dziś jesteśmy prymusem w północnej (czytaj: zamożnej) części Europy. Bliżej nam do silnych Niemców niż do słabych Greków. Syriza to lewica, a do tej Polacy nie mają specjalnie sympatii. Ta obojętność Polaków w stosunku do Grecji nie jest w pełni uzasadniona. Przyszłość europejskiej demokracji i integracji zależy w dużej mierze od tego, co się wydarzy w Grecji. Jeśli Grecja pod wodzą Syrizy zostanie zmiażdżona przez rynki finansowe, to nikt już nie uwierzy, że demokracja jest w stanie kontrolować kapitalizm we współczesnym świecie.

Jeśli Bruksela i Frankfurt wypchną Grecję ze strefy euro, to będzie to pierwszy znaczący krok w kierunku dezintegracji całej Unii Europejskiej. Jeśli Syrizie uda się ograniczyć biedę i pobudzić wzrost gospodarczy, to lewica odzyska wiarygodność, nawet w takich krajach jak Polska. Jeśli Cipras odniesie sukces, może to przekonać wielu młodych ludzi do wyjścia z izolacji i wejścia na scenę polityczną. W Polsce takie zjawisko może oznaczać prawdziwą rewolucję.

zielonka.blog.polityka.pl

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną