Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Grecka gra w cykora

L.Gouliamaki / Parlament Europejski
Postawa Aten w negocjacjach ze strefą euro wygląda na próbę samobójczą, ale jak wskazuje teoria gier, taka taktyka paradoksalnie może okazać się dużo skuteczniejsza od wcześniejszej polityki małych kroków.

Ostatnie spotkanie ministrów finansów krajów strefy euro poświęcone dalszej pomocy dla Grecji zakończyło się fiaskiem. Mimo trwającej do późna dyskusji, nie udało się wypracować nawet wstępnego porozumienia. To rezultat twardej strategii negocjacyjnej Greków. Nowy, lewicowy rząd pod wodzą Aleksisa Tsiprasa żąda zerwania z dotychczasowym programem reform, który poprzednie władze uzgodniły z Trojką, czyli grupą ekspertów reprezentujących EBC, Komisję Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Tsipras nie chce się zgodzić na dalszą prywatyzację majątku państwowego, którą określa jako wyprzedaż rodowych sreber, a równocześnie obiecuje Grekom podwyższenie płacy minimalnej i przywrócenie do pracy osób zwolnionych w sektorze publicznym w ramach polityki oszczędnościowej. W zamian Ateny proponują m.in. zwiększenie podatków dla osób najbogatszych i poprawę ich ściągalności – Grecy są pod tym względem najmniej zdyscyplinowanym narodem w Europie. Reformy te nie wystarczą jednak, aby w całości pokryć planowany wzrost wydatków budżetowych, co spowolni spadek greckiego deficytu i długu w najbliższych latach.

Na takie poluzowanie polityki zaciskania pasa nie chcą się natomiast zgodzić wszystkie pozostałe stolice strefy euro. Nawet przychylne dotychczas Grekom rządy Włoch, Francji czy Hiszpanii uważają propozycje Tsiprasa za niepoważne. Zapewne jego żądania zostałyby w całości odrzucone, a Greccy posłowie odprawieni z Brukseli, gdyby nie szantaż, jaki stosują Ateny. 28 lutego kończy się drugi, przyznany w 2011 r. program pomocowy. Wraz z jego wygaśnięciem EBC przestanie akceptować greckie papiery wartościowe jako zabezpieczenie operacji otwartego rynku. Chodzi o pożyczki dla helleńskich banków, dzięki którym mogą bez kłopotów wypłacać Grekom pieniądze. Jeżeli EBC odetnie kroplówkę, to w greckich okienkach bankowych może zabraknąć pieniędzy, a to spowoduje panikę i zapaść całego sektora finansowego. W takiej sytuacji może dojść do niekontrolowanego wyjścia Grecji ze strefy euro. Aby utrzymać stabilność kraju grecki bank centralny będzie musiał na własną rękę wyemitować pieniądze dla banków komercyjnych, łamiąc tym samym unię walutową. To wywołałoby kryzys nie tylko w samej Grecji, ale również w innych krajach strefy euro, zwłaszcza na jej południowych obrzeżach. Niekontrolowany rozpad strefy euro znacząco podniósłby ryzyko, że w razie problemów, inne kraje pójdą w ślady Aten. Efektem byłby gwałtowny odpływ kapitału, osłabienie euro, wzrost kosztów obsługi długu.

Członkowie Eurogrupy najbardziej obawiają się rozpadu unii walutowej i dlatego paradoksalnie to im najmocniej zależy na utrzymaniu obecnego programu pomocowego. Grecy, którzy dużo więcej straciliby na opuszczeniu strefy euro, stosują jednak odwrotną strategię – nawet nie proszą o przedłużenie programu, chociaż oznacza to również utratę kilku miliardów euro pomocy, która miała trafić do Aten. To strategia dobrze znana naukowcom zajmującym się teorią gier. W grze w cykora, gdy dwóch kierowców jedzie wprost na siebie, a przegrywa ten, który pierwszy skręci, zawsze wygrywa ten, kto… jako pierwszy wyrzuci za okno kierownicę.

Analogicznie postępuje Tspiras, który chce zakończenia poprzedniego programu pomocowego, po to aby strefa euro była zmuszona usiąść do rozmów nad nowym planem reform, które proponują Ateny. Teoria wskazuje, że strategia ta powinna przynieść sukces, ale gra, w którą zaangażowali się unijni przywódcy jest bardzo niebezpieczna, a do porozumienia wciąż jest jeszcze bardzo daleko. Dlatego w najbliższym czasie czeka nas jeszcze dużo sprzecznych sygnałów i szczytów bez rezultatu, co znajdzie odzwierciedlenie na rynkach walutowych – kursy euro i franka mogą w najbliższym czasie ciągle silnie falować.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną