Szwedzka i norweska prasa narzekają, że mistrzostwa w Falun były „orgią nacjonalizmu”, a w reakcjach kibiców krytycy dostrzegli więcej elementów religii niż zafascynowania sportem. Na trasach narciarskich ścigały się narody, a nie jednostki. Szwedzkie gazety podsyciły te nastroje, skupiając się na drobiazgach, często poniżej pasa, spekulując na przykład, jakie stringi włożyła pod kombinezon najpiękniejsza zawodniczka mistrzostw Norweżka Therese Johaug.
Bohaterem mistrzostw – dla szwedzkich gospodarzy głównie negatywnym – stał się czterokrotny złoty medalista Norweg Petter Northug. Może on i dobrze jeździ na nartach, ale przecież rozbił samochód po pijanemu i przyjechał na mistrzostwa z wyrokiem w kieszeni – pisała szwedzka prasa. Podkreślała, że Northug będzie musiał jeszcze odsiedzieć 50 dni w areszcie domowym, kontrolowany przez elektroniczną bransoletkę. Jeśli więc przeciwnikowi można coś wytknąć, to zaspokojone będzie uczucie Schadenfruede: Northug zdobył sam dwukrotnie więcej złota niż cała reprezentacja Szwecji.
Nuworysze z Norwegii
Wojna na flagi na trybunach to niejedyny przykład animozji między sąsiadami. Od czasu do czasu rozniecane są szwedzko-norweskie wojny na dowcipy, w których usiłuje się przedstawiać sąsiadów jako chłopków-roztropków, prowincjonalnych głupków. Słynne amerykańskie Polish jokes są przy tych dowcipach igraszką.
W Szwecji popularne jest naigrawanie się z języka norweskiego, w którym pozostało wiele staroświeckich określeń – tam gdzie Szwedzi już dawno sięgnęli do angielskich zapożyczeń. Parodiuje się język norweski w podobny sposób jak u nas próbowano żartować z czeskiego, utrzymując na przykład, że „proletariusze wszystkich krajów łączcie się” brzmi rzekomo po czesku „holodupki hop do kupki”.