Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kukułcze jajo

Imigranci płyną do Europy, idealnego rozwiązania wciąż brak

maso notarianni / Flickr CC by 2.0
Unijny szczyt w sprawie nielegalnych imigrantów nie przyniósł idealnego rozwiązania. Dobrze jednak, że Unia o tym mówi i podejmuje jakieś działania.

W sprawie nielegalnych imigrantów, którzy chcą się przez Morze Śródziemne przedostać do Europy, wiadomo tyle, że płynęli, płyną i pewnie długo jeszcze będą próbowali płynąć w kierunku Unii. Wiadomo też, że nikt w Europie nie ma na ten kłopot dobrego rozwiązania.

Problem z nielegalnymi imigrantami jest trochę jak kukułcze jajo, które każdy z krajów wolałby podrzucić komuś innemu. I czwartkowy szczyt w Brukseli – choć dobrze, że się odbył – idealnego rozwiązania też nie przyniósł. Ale dobrze, że znowu się na ten temat rozmawia. Dobrze, że robi się burzę mózgów i chociaż próbuje posuwać sprawę do przodu.

Na szczycie Rady Europejskiej przede wszystkim potrojono budżet operacji ratunkowych „Triton” i „Posejdon”. Teraz Frontex będzie miesięcznie dysponował dziewięcioma, a nie trzema milionami euro. Będą to jednak pieniądze na ochronę granic Unii – nie rozwiążą problemu ratowania ludzi.

Wcześniejsza operacja Włochów „Mare Nostrum”, którą z braku funduszy i unijnego wsparcia zakończono jesienią 2014 r., skupiała się na ratowaniu ludzkiego życia. Przez blisko rok wyłowiono z wody 130 tys. osób. Jednak Włochom pomagali tylko nieliczni unijni partnerzy, a część twierdziła nawet, że operacja przyciąga kolejnych chętnych. „Mare Nostrum” zastąpił więc finansowany przez Frontex program „Triton”. Zgodnie z nim patroluje się znacznie mniejszy wycinek morza, niż robili to Włosi, nie poszukuje się aktywnie łodzi i w sumie chodzi w nim głównie o to, żeby strzec granic Unii.

Oprócz dosypania pieniędzy będzie też więcej sprzętu, który zaoferowali głównie Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Belgowie (Polska do pomocy oddeleguje dziesięciu oficerów Straży Granicznej). Tyle że ludzie prawdopodobnie nadal będą tonąć.

Jeszcze przed szczytem głośno było w Brukseli, żeby skorzystać z gotowego wzorca, czyli operacji „Atlanta”. Co prawda przygotowano ją do walki z somalijskimi piratami, ale skoro operacja się powiodła, to może w kwestii nielegalnych imigrantów można by zastosować ten sam mechanizm. Chodzi głównie o przechwytywanie i niszczenie łodzi należących do przemytników.

Pomoc obiecał Europol, europejski Urząd ds. azylu EASO i unijny zespół ds. współpracy sądowej Eurojust. Pomysł przyjęto entuzjastycznie, ale szczegóły akcji trzeba dopiero dopracować. Nie wiadomo, kto to ma robić. I jak? Przecież w Libii, skąd prowadzi główny szlak imigrantów do Europy, trwają walki. Co więcej operacja wojskowa z użyciem żołnierzy z jakiegokolwiek kraju UE wymagałaby władz w Libii. Z tym też jest problem, bo w Libii są dwa rządy – w Trypolisie i w Tobruku.

Co bardziej radykalni, w tym premier Australii Tony Abbott, jeszcze przed szczytem sypali złotymi radami, mówiąc: „imigrantów trzeba odsyłać do kraju pochodzenia”. Tak jak u nas – mówi Abbott – gdzie antyimigrancki plakat z hasłem „Australia nie będzie twoim domem”, przetłumaczony na kilkanaście języków, jasno daje do zrozumienia imigrantom, że bez wizy i legalnych starań nikt ich tam nie chce.

Od 2013 r. łodzie są przechwytywane jeszcze na wodzie i zawracane albo jeśli uda im się dotrzeć na teren kraju, imigranci są natychmiast wysyłani do ośrodków dla uchodźców w Nauru lub Papui-Nowej Gwinei. „Oni muszą wiedzieć, że nie są w Unii mile widziani i nic dobrego ich tutaj nie czeka” – przekonuje Abbott (brytyjski antyimigrancki UKIP byłby zachwycony). Tyle dobrych rad – na pograniczu populizmu. Bo rozwiązanie, choć w Australii stosowane, jest niezgodne z jakimkolwiek międzynarodowym prawem.

Oczywiście jeśli rządy Tunezji, Egiptu, Sudanu, Mali czy Nigru przyjęłyby z powrotem pochodzących z tych krajów nielegalnych imigrantów, nikt w Brukseli by nie protestował. Ale jak je do tego nakłonić? I co z imigrantami z pogrążającej się w chaosie Libii czy z ogarniętej wojną Syrii, których jest najwięcej? Ich też odsyłać? Dokąd?

Kraje unijne próbowały zawracać łodzie z uchodźcami, ale przemytnicy ładowali na najbardziej rozklekotane łajby po 200–300 osób i włączali automatycznego pilota. Patrole z Frontexu nie miały więc nawet z kim negocjować. „Statki widma”, jak nazywa się je już w Unii, trzeba było ratować, a przemytnicy swoją dolę i tak zarobili.

Żeby tymi, którzy mimo niebezpieczeństwa do brzegów Włoch jednak dobili, jakoś się podzielić, apelował jeszcze przed szczytem premier Włoch Matteo Renzi. To dla Włochów poważna kwestia, ponieważ unijne prawo zakłada, że imigranci mogą prosić o azyl w kraju, na którego lądzie znaleźli się w pierwszej chwili.

Rocznie do granic Unii dociera blisko 150 tys. nielegalnych imigrantów, a większość z nich obok Malty i Cypru trafia właśnie do Włoch, gdzie ośrodki dla uchodźców pękają w szwach. Nielegalnych imigrantów liczy się już w setkach tysięcy. Tymczasem na szczycie ustalono, że inne kraje Unii pilotażowo, na początek, przejmą do siebie w sumie 5 tys. nielegalnych imigrantów.

A to przecież kropla. Zwykle też krajom przyjmującym zależy, żeby przyjechali do nich imigranci lepiej wykształceni, mówiący językami, wyznający tę samą religię i niezbyt obcy kulturowo. Generalnie jakoś przeselekcjonowani. Co z resztą?

Włosi więc pewnie dalej będą przymykali oczy albo nawet zachęcali nielegalnych imigrantów, żeby ci nie kończyli swojej podróży u nich, tylko próbowali przedostać się dalej – do Niemiec czy Szwecji. Malta radzi sobie z tym problemem nieco inaczej. Już dwa lata temu przegłosowała zmianę ustawy o obywatelstwie, dzięki której znacznie skrócono czas oczekiwania na obywatelstwo. Mając paszport maltański, imigrant staje się też obywatelem Unii Europejskiej, a co za tym idzie może swobodnie podróżować po całej strefie Schengen. Imigrant z wozu, Malcie lżej.

W połowie maja Komisja Europejska ma przedstawić europejską strategię migracyjną. Oprócz ustaleń z czwartkowego szczytu ma w niej się znaleźć więcej szczegółów. Zapewne nadal nie będzie to złoty środek, ale kolejny krok do przodu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną