Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Obawy, chęci, możliwości

Komisja Europejska chce narzucić obowiązek przyjmowania imigrantów

Vincenzo Tersigni/MAXPPP / Forum
Komisja Europejska proponuje, by unijne państwa solidarnie uczestniczyły w rozwiązaniu kryzysu imigracyjnego nad Morzem Śródziemnym. Mają przyjmować uchodźców.

Liczebność grup, które znajdą się w poszczególnych państwach, zależałaby m.in. od wielkości i kondycji gospodarek. Pomysł Komisji spotkał się – jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach – z mieszaną reakcją.

Pozostające na linii frontu Włochy i Grecja są zdecydowanie za. Viktor Orbán mówi o „szaleństwie”. Polski rząd, podobnie jak większość Unii, jest przeciw. Polsce nie podoba się arbitralność rozdziału grup uchodźców, na co zresztą nie zgodzili się unijni przywódcy obradujący podczas kwietniowego nadzwyczajnego szczytu poświęconego imigracji. Ma być więc tylko tak, jak zechcą stolice, a nie według widzimisię brukselskich urzędników.

Polskie stanowisko można od biedy objaśniać tym, że w wyborczej gorączce rząd Ewy Kopacz boi się oskarżeń o oddawanie polskiej suwerenności. Uleganie dyktatowi o tym, kogo i w jakiej liczbie mamy otoczyć opieką, wpisuje się przecież w wizję kondominium, tak bliską kilku stronnictwom politycznym i sporej grupie głosujących obywateli. Ale nie tylko o obronę suwerenności i ratowanie popularności tu chodzi.

Rzeczpospolita nie jest gotowa na przyjęcie większej grupy uchodźców. Według projektu Komisji nad Wisłę miałoby trafić co najmniej tysiąc osób. Dla naszej suwerennej ojczyzny, będącej przy okazji krajem trzydziestoośmiomilionowym, dwudziestą trzecią gospodarką świata i szóstą w Unii, zaopiekowanie się tysiącem uchodźców z Afryki jest zadaniem ponad siły.

Nasze skromne możliwości w tej dziedzinie w minionych latach nadwerężały już pojedyncze rodziny z Erytrei i Somalii. Było ich jednak zbyt mało, by tamte efemeryczne doświadczenia wykorzystać przy jakimkolwiek gwałtownym napływie setek osób, z których każda ma traumy emigranta, chce z czegoś żyć i ułożyć sobie życie. I nie mówi w żadnym języku europejskim. Byłoby bardzo trudno im pomóc, skoro nie wypracowaliśmy systemu wystarczająco wydolnego, by nieść pomoc z aż takim rozmachem. No bo i skąd, skoro Polska nie była dotąd wysoko na liście marzeń uchodźców z Afryki czy Azji?

Te braki – mówiąc cynicznie i przewrotnie – mogą okazać się atutami. Tamtych Erytrejczyków i Somalijczyków już w Polsce prawie nie ma. Rozjechali się po Europie, bo w Skandynawii i Niemczech łatwiej się zarabia, jest tam też bez porównania więcej przedstawicieli diaspory. Prawdopodobne kolejni uchodźcy trafiający do Polski też będą się chcieli z niej jak najszybciej wyrwać.

Pomysł Komisji jest na razie propozycją, leży na stole i będzie przedmiotem negocjacji. Polska chciałaby umacniać europejską solidarność, wysyłając oficerów straży granicznej, misją samolotu, rejsem okrętu. Czyli działań na skalę polskich obaw, chęci i możliwości.

Ale ciekawe, co się stanie, gdy któregoś dnia to w Polsce znajdą się nagle dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów, chociażby z Ukrainy. Jakich argumentów użyje rząd w Warszawie, by zachęcić innych w Unii do elementarnej solidarności?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną