Co zostało w głowach nie tylko Rosjan, ale także ludzi Zachodu z obchodów 70 rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej w krajach, przez które ta wojna się przewaliła? Co z polityki historycznej ostatnich tygodni zostanie w politycznej współczesności?
1.
W Rosji zdaje się dominować poczucie militarnej siły niemiłosiernie rozhuśtanej przez propagandę i strategicznej reorientacji: nie Zachód, lecz Chiny mają być teraz głównym partnerem.
W Wielkiej Brytanii trzydniowe obchody Victory Day nałożyły się nie tylko na nadchodzące 75-lecie Bitwy o Anglię, ale i na zwycięstwo konserwatystów i klęskę eurosceptyków w wyborach parlamentarnych. Parada wojskowa, msza w Westminster Abbey z udziałem królowej i wieczorny koncert zderzyły się więc ze spekulacjami, czy Cameron wygra referendum europejskie i Wielka Brytania pozostanie w Unii.
We Francji prezydent – w towarzystwie amerykańskiego sekretarza stanu – złożył wieniec przy grobie nieznanego żołnierza i pod pomnikiem de Gaulle’a. Jednak 8 maja 1945 r. to we francuskiej historii nie tylko koniec drugiej wojny, lecz także początek wojny w Algierii rozpoczętej tego dnia masakrą arabskich demonstrantów w Sétif, Kheratta i Guelma. „Tego samego dnia, gdy świat zatriumfował nad barbarzyństwem, Francja odwróciła się od wartości uniwersalnych” – powiedział François Hollande. Jednak wkrótce potem w świat poszła wiadomość, że helikopterowiec „Sewastopol”, który był budowany dla Rosji, Francja sprzeda Chinom.
W Niemczech natomiast na pierwszy plan wysunęło się poczucie odpowiedzialności za niemiecką historię – za wywołanie wojny światowej przez III Rzeszę i ludobójczą okupację terenów zajętych przez Wehrmacht. W debatach telewizyjnych i radiowych – organizowanych nie tylko w studiu, ale jak choćby w Dreźnie, także w kościołach – wyraźnie dostrzegalna była świadomość znaczącej pozycji Niemiec w Europie, nie tylko ze względu na ich potencjał gospodarczy, ale i na kapitał moralny, zgromadzony dzięki „przepracowaniu” niemieckiej przeszłości.