Amerykańska firma Cheniere Energy chce sprowadzić do Chorwacji pływający gazoport. Taki sam mają już Litwini w Kłajpedzie i Włosi w Toskanii. Chodzi o duży statek, który byłby jednocześnie terminalem skroplonego gazu ziemnego – w sensie funkcjonalnym nie różni się on znacząco od tradycyjnego terminalu, np. takiego, jaki powstaje w Świnoujściu. Za statkiem-gazoportem przemawia jednak nie tylko jego mobilność, ale też mniejsze obciążenie dla środowiska, a przede wszystkim szybka realizacja projektu. W chorwackim przypadku gaz może popłynąć już za dwa lata. Budowę terminalu w Świnoujściu formalnie rozpoczęto w 2011 r.
Amerykanie nie ukrywają jednak, że chodzi im o coś więcej niż dobry biznes. Chorwacki gazoport ma wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne krajów zaangażowanych w budowę korytarza gazowego Północ–Południe – biegnącego od Świnoujścia przez Czechy, Węgry, Słowację do Chorwacji. Gdy już powstanie, zapewni regionowi praktycznie nieograniczony dostęp do skroplonego gazu LNG, który będzie można kupować w dowolnym miejscu na świecie i sprowadzać na statkach. Chorwaci nazywają już przyszły amerykański gazoport, trochę na wyrost, „pływającą Statuą Wolności”.