Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Sojusz Bałtycki

Polska, Litwa, Łotwa i Estonia – sporo nas łączy, sporo też dzieli

. . Gerhard Rieß / PantherMedia
Raport ISP pokazuje, że kraje bałtyckie mogą wyrastać na naszych sojuszników, podzielających nasze przekonania i poglądy na sytuację międzynarodową.

Jest nowy raport Instytutu Spraw Publicznych. Tym razem badaniem objęto grupę bałtycką, Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię. Jak przekonują autorzy, ta publikacją ISP „pragnie przyczynić się do pobudzenia w Polsce i krajach bałtyckich debaty na temat wspólnoty interesów w polityce zagranicznej i europejskiej”. Opracowanie ma przyczynić się do zainteresowania w bałtyckich stolicach polskim punktem postrzegania polityki zagranicznej i europejskiej. Oraz wzbudzić w Warszawie zainteresowanie poglądami i interesami krajów bałtyckich.

Z państwami bałtyckimi łączy nas nie tylko bliskie sąsiedztwo, wspólny Bałtyk, ale także podobne losy powojenne, a wreszcie jednoczesne wstąpienie do Unii Europejskiej, co dziś najmocniej kształtuje nasze wzajemne relacje. My i nasi bałtyccy sąsiedzi uważnie śledzimy wydarzenia na Ukrainie oraz stanowisko Rosji. Ale nasi sąsiedzi są prawdziwie zaniepokojeni o swój los, zwłaszcza dlatego, że mają u siebie silne mniejszości rosyjskie.

Czy zaostrzenie sankcji wobec Moskwy i utworzenie baz NATO to dobre rozwiązanie, akceptowane przez wszystkie rządy? Jest wreszcie sprawa kryzysu imigracyjnego, trapiącego Europę. Absorbującego również nas – ze względu na członkostwo w Unii Europejskiej. Autorzy raportu próbują ustalić, czy poglądy czterech państw bałtyckich są zbieżne czy rozbieżne w tej kwestii.

Badanie jest tym ważniejsze, że prezydent Andrzej Duda pierwszą swoją wizytę po zaprzysiężeniu złożył w Tallinie. Zaproponował tam bliższą współpracę państw leżących między Bałtykiem a Morzem Czarnym. W wynikach badań można szukać odpowiedzi, czy jest gotowość bałtyckich stolic na tę współpracę, co przeszkadza i co pomaga w jej nawiązaniu.

Co myślimy o Rosji

Przykuwa uwagę pewna prawidłowość: rosyjska mniejszość w krajach bałtyckich bardzo różni się w poglądach od pozostałych obywateli i niemal identycznie – bez względu na kraj, w którym żyją – się wypowiada. Jest zdecydowanie prorosyjska i antyukraińska. Dlatego często postawy Polaków różnią się od spojrzenia Estończyków i Łotyszy. Autorzy badania dostrzegli tę specyfikę i uwzględnili ją w interpretacji wyników badania. To dlatego w raporcie zastosowano rozróżnienie na badanych – należących do rosyjskiej mniejszości oraz narodowości estońskiej czy łotewskiej.

W badanych krajach wyraźnie obecny jest lęk przed Rosją. Najsilniejszy w Polsce – mówi o tym 80 proc. ankietowanych! Litwini boją się mniej, na poziomie 60 proc., a jeszcze mniej Estończycy – 59 proc. Tymczasem na Łotwie większość społeczeństwa, 55 proc., nie obawia się takiego zagrożenia. Pewnie dlatego Polacy i Litwini popierają obecność stałych baz NATO na swym terytorium, podczas gdy Łotysze i Estończycy są w większości temu przeciwni.

Podobny podział widać w przypadku pytania o zaostrzenie sankcji wobec Rosji: Polacy i Litwini chcą tego, Łotysze opowiadają się za złagodzeniem. Co nie zmienia faktu, że jeśli idzie o politykę wobec Rosji, Bałtowie zgodnie dostrzegają wspólnotę interesów swoich krajów oraz Polski. Autorzy badania oceniają, że owa jednomyślność jest wynikiem podobnej historii i bliskości terytorialnej z Rosją.

Dlatego na forum Unii Europejskiej nasz głos brzmi jednomyślnie i możemy liczyć na solidarność. Choć dziś, gdy wojna w Syrii wkracza na nowy etap, a sojusz z Moskwą jest potrzebny krajom zachodnim, sprawa zaostrzenia sankcji pewnie w ogóle nie wchodzi w grę. Raczej zniesienie niż zaostrzenie, bez względu na odczucia Polaków.

Co myślimy o Ukrainie

Tymczasem jednak większość badanych społeczeństw opowiada się za wsparciem Ukrainy w dążeniu do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. Liderami są Litwini, gdzie trzy czwarte badanych jest za. My i reszta – w połowie popieramy. Jak twierdzą autorzy badania, zapewne duża część społeczeństw opowiadających się za takim wsparciem dla Ukrainy kieruje się poczuciem solidarności oraz poczuciem obowiązku spłacenia tego, co kiedyś same otrzymały od państw Zachodu, a wreszcie – rachunkiem korzyści dla swoich państw. Oczywiście, mniejszości rosyjskie wszędzie są przeciw.

Wszyscy natomiast w regionie są przeciwnikami wysłania wojska, broni i sprzętu wojskowego na Ukrainę. Choć najmniej przeciwni temu są Litwini, a największymi przeciwnikami są Łotysze – 61 proc. przeciwników.

Inna sprawa jak społeczeństwa regionu oceniają politykę własnych rządów wobec konfliktu ukraińskiego. Polacy sądzą, że jest niedostatecznie stanowcza wobec Rosji, Litwini najczęściej są z niej zadowoleni, Łotysze uznają, że jest zbyt antyrosyjska, a Estończycy są bardzo podzieleni w tej kwestii. Jedynie mniejszości rosyjskie w krajach bałtyckich oskarżają swe rządy o antyrosyjskość.

Jednak duża wspólnota interesów w polityce wschodniej jednoczy cztery bałtyckie kraje regionu w Unii Europejskiej. Na taką jednomyślność w innych kwestiach można liczyć rzadziej – uważają autorzy badania.

Co myślimy o sobie nawzajem

Działania każdego kraju w UE mają służyć jego interesom, jednak przyszłość we Wspólnocie zależy od tego, czy realizacja własnych celów odbywa się kosztem interesów innych państw czy z ich poszanowaniem. Autorzy przypominają, że aktywność na salonach Brukseli może się przyczyniać do lepszej współpracy w Europie, ale może też ją utrudniać i zniweczyć kompromis.

Polska aktywność jest w krajach bałtyckich oceniana raczej pozytywnie, a przodują w dobrej ocenie Litwini. Nie jesteśmy postrzegani jako egoiści, to miła wiadomość.

Pozytywne są też opinie badanych społeczeństw na temat jakości wzajemnych relacji. Ale nie popadajmy w nadmierny optymizm: społeczeństwo Łotwy i Estonii jako priorytetowe postrzegają relacje z dwoma pozostałymi krajami bałtyckimi oraz Danią, Finlandią, Norwegią i Szwecją.

Litwini obok Estonii i Łotwy wskazują Niemcy, a Polskę wymieniają na czwartym miejscu. Podczas gdy dla Łotwy są piątym, a dla Estonii – siódmym partnerem. Dla Polaków najważniejszym partnerem na arenie międzynarodowej są Niemcy – tak twierdzi 91 proc. badanych. Państwa bałtyckie plasują się dopiero po krajach wyszehradzkich, na równi z Rosją. Dalej są tylko Ukraina i Białoruś. Trudno więc będzie na forum europejskim tworzyć wspólny front i sojusz w każdej sprawie.

Co myślimy o Unii Europejskiej

Zwłaszcza że mieszkańcy regionu nie mają identycznej oceny korzyści, płynących z integracji europejskiej. Przewagę korzyści nad stratami widzą Polacy i Litwini (odpowiednio 53 i 50 proc.). Na przewagę zysków nad stratami wskazują Estończycy, choć nie jest to już większość (42 proc.), a na Łotwie przeważają opinie negatywne, jedynie co czwarty badany widzi korzyści płynące z integracji. Litwini nie są w dodatku przekonani o przewadze korzyści z wprowadzenia waluty euro w ich kraju, podczas gdy Estończycy, gdzie euro funkcjonuje najdłużej, są przekonani o przewadze korzyści nad stratami.

Zupełnie przeciwnie niż Polacy, którzy nadal sądzą, że wprowadzenie euro przyniesie więcej strat niż korzyści.

Co myślimy o uchodźcach

Dziś jednak nie przekonanie do waluty euro jest wyznacznikiem jedności europejskiej, lecz stosunek do przyjmowania uchodźców do swoich krajów. Czy jesteśmy zobowiązani do solidarności z krajami Południa, zmagającymi się z napływem imigrantów? Dlaczego różnimy się w postawach od państw „starej” Unii? Skąd się biorą nasze obawy – czy tylko z lęku o zachwianie sytuacji gospodarczej? Z lęku przed nieznanym?

Bo z badań wynika, że większość mieszkańców regionu bałtyckiego jest niechętna przyjmowaniu uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. „Za” jest stosunkowo najwięcej Litwinów (40 proc.), ale nadal 53 proc. jest przeciw. Przeciwnych jest też 66 proc. Łotyszy, 63 proc. Estończyków i 62 proc. badanych Polaków. Autorzy tłumaczą to nieznajomością kultury, obawą przed innością: takich argumentów nie usłyszymy, pytając o przyjęcie uchodźców z Ukrainy.

Najbardziej niechętni uchodźcom są Polacy, przeciw jest aż 42 proc. obywateli. Najbardziej otwarci – Litwini, 69 proc. mówi „tak”, następnie Estończycy – 65 proc. Oraz 53 proc. Łotyszy. Bałtowie są bardziej otwarci niż my, mimo że to społeczeństwa o wiele mniej liczne. Dlaczego? Co ciekawe, dużo wyraźniej za przyjęciem uchodźców są osoby narodowości rosyjskiej!

Największe zdziwienie budzi jednak fakt, że wprawdzie sami wymagamy od państw bałtyckich mówienia jednym głosem o polityce wschodniej, gdy tymczasem sami mamy opory również wobec przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Pokazują to wyniki badań wbrew oficjalnym deklaracjom. Zdaniem autorów raportu jest to niepokojący sygnał zamknięcia się społeczeństwa i przejaw jego zachowawczości.

„Państwo jest silne, kiedy jest otoczone sojusznikami” – mówił prezydent Duda po wizycie w Estonii, wyjaśniając potrzebę wspólnego bloku, od Bałtyku po Morze Czarne. Raport pokazuje, że ze względu na różnice w polityce zagranicznej i reakcji na konflikt rosyjsko-ukraiński w Grupie Wyszehradzkiej to kraje bałtyckie mogą wyrastać na naszych sojuszników, podzielających nasze przekonania i poglądy na sytuację międzynarodową.

A dobre stosunki z państwami bałtyckimi mogą być podstawą budowy mocniejszej pozycji Polski w regionie i większego zaangażowania w jego sprawy.

Ale to nie wydarzy się bez wysiłku. Autorzy badania zapytali ekspertów, co przeszkadza współpracy, co należy poprawić, zmienić, przebudować. Gdzie są wspólne interesy. Wymieniono wiele momentów, od komunikacji kolejowej i drogowej, łączącej region, po nieobecność Polski w strefie euro. Wszyscy natomiast wytknęli nam złe stosunki z Litwą, utrudniające zacieśnianie relacji i podważające wartość sojuszu bałtyckiego.

Chcemy uczyć innych, podczas gdy sami nie jesteśmy skłonni do kompromisu. Czy uda się te sąsiedzkie relacje zmienić, ocieplić, usunąć konfliktowe momenty i zmienić na lepsze, skoro nie obiecano takiego zamiaru w kampanii wyborczej? Wszak aby być liderem, trzeba się wsłuchać w to, co mówią i czego oczekują partnerzy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną