Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Wenezuela porzuca socjalizm XXI wieku

Radość na ulicach Caracas po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów parlamentarnych. Radość na ulicach Caracas po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów parlamentarnych. Nacho Doce/Reuters / Forum
Po raz pierwszy od 16 lat – bo tyle trwała boliwariańska rewolucja Hugo Cháveza i jego następców – demokratyczna opozycja zdobyła większość mandatów w wenezuelskim Zgromadzeniu Narodowym. Pozostaje pytanie, czy rząd tę większość uzna.

„Dziś mogę z dumą ogłosić, że nasz kraj wkracza na drogę zmian. Powolnych i bolesnych zmian, ale pchających nasz kraj w dobrym kierunku” – tymi słowami do członków szerokiej koalicji Jedności Demokratycznej (Movimiento Unidad Democratica – MUD) zwrócił się w niedzielę w nocy lider opozycji, Jesús Torrealba, ogłaszając zwycięstwo w wyborach parlamentarnych.

Według wstępnych wyników Narodowego Kolegium Wyborczego MUD zdobył 99–100 miejsc w Zgromadzeniu, podczas gdy rządząca krajem nieprzerwanie od ponad półtorej dekady chávistowska PSUV będzie w nowej kadencji miała jedynie 46 mandatów (wciąż nie przeliczono głosów decydujących o podziale 22 mandatów, głównie w biedniejszych, rolniczych departamentach w głębi kraju). Komentatorzy zgodnie uznają tegoroczne wybory za historyczne – od objęcia przez Cháveza fotela prezydenckiego w lutym 1999 r. niesocjalistyczne ugrupowania znaczyły na wenezuelskiej scenie coraz mniej, z czasem lądując poza jej marginesem, określane wrogami „socjalizmu XXI wieku”, jak wenezuelski ustrój nazywał sam Chávez.

Jedną z najbardziej ikonicznych postaci walki tamtejszych demokratów z Chávezem był jeden z liderów opozycji, Leopoldo Lopez. Z wykształcenia prawnik, obyty na Zachodzie i szanowany przez europejskich i amerykańskich dyplomatów absolwent Harvardu, był dla reżimu Nicolasa Maduro (zastąpił na stanowisku prezydenta Cháveza po jego śmierci w 2013 r.) do tego stopnia niebezpieczny, że w mocno nietransparentnym procesie, pełnym prawnych niedomówień i słabo uzasadnionych oskarżeń władze skazały go na 13 lat więzienia za udział w podpaleniach i podżeganie do obalenia ustroju.

Lopez szybko stał się symbolem walki z administracją Maduro, również za granicą – jego wypowiedzi stały się nośne w mediach społecznościowych, cytatami z jego przemówień inspirowali się wenezuelscy dysydenci w Hiszpanii, Niemczech i USA. I choć Lopez pozostaje w izolatce w więzieniu w Ramo Verde, wielu z jego współtowarzyszy walki o demokrację już niedługo zasiądzie w parlamentarnych ławach.

O potencjalnym zwycięstwie MUD w niedzielnych wyborach mówiło się od dawna. Rząd Maduro notuje rekordowo niskie wskaźniki poparcia społecznego (w październiku dobrze o jego pracy wyrażało się jedynie 21 proc. Wenezuelczyków). Kraj jest pogrążony w chaosie i recesji ekonomicznej, której zapobiec nie są w stanie nawet gigantyczne wpływy z eksportu ropy naftowej. Dlatego też dla wielu obserwatorów latynoamerykańskiej polityki najważniejszymi kwestiami pozostawała sprawa terytorialnego rozkładu mandatów oraz stanowisko Maduro w przypadku coraz bardziej nieuchronnej porażki. W mediach – zarówno hiszpańsko-, jak i anglojęzycznych – pojawiały się spekulacje o możliwych nadużyciach ze strony PSUV lub nawet o ewentualnym nieuznaniu wyniku wyborów.

Nie dalej zresztą jak dwa miesiące temu sam Maduro ogłosił, że w obliczu recesji ekonomicznej i niepokojów społecznych rozważa sprawowanie rządów za pomocą – jak sam to określił – unii wojskowo-cywilnej. Zabrzmiało to jak zapowiedź wprowadzenia wojskowej dyktatury i całkowitej eliminacji opozycji. Sam prezydent nigdy nie rozwinął tego wątku ani też do niego nie wrócił, na Demokratów mimo wszystko padł jednak strach.

Co prawda Maduro już w nocy ogłosił, że wyniki wyborów uzna, stwierdzając, że „PSUV być może przegrało bitwę, ale na pewno nie całą wojnę”. Jednak inne głosy z jego środowiska mogą sugerować, że rząd będzie robić wszystko, by uniemożliwić demokratyczne reformy. Dotychczasowy przewodniczący Zgromadzenia, Diosdado Cabello, wprawdzie pogratulował MUD zwycięstwa, ale zaraz potem dodał, że w takim kształcie parlament może mieć spore problemy z funkcjonowaniem „w dotychczasowym trybie”, co może wskazywać, że siły rządzące będą starały się udowodnić malwersacje wyborcze przynajmniej w części okręgów.

A jest o co się bić – jeśli co najmniej 12 z 22 wciąż nierozstrzygniętych mandatów przypadnie opozycji. Będzie ona miała ona w Zgromadzeniu większość 2/3, co pozwoli zmienić konstytucję i najpewniej usunąć z niej zapisy o idei boliwariańskiej republiki opartej na pryncypiach socjalizmu.

Jednak nawet w obecnym kształcie MUD zyskał silne narzędzia legislacyjne. 100 mandatów wystarczy bowiem do złożenia wniosku o wotum nieufności dla prezydenckich ministrów oraz – być może przede wszystkim – ograniczenia mocy dekretów prezydenckich (tzw. leyes habilitantes), na których opierała się władza Maduro, a wcześniej Chaveza. Ponadto Demokraci zyskają moc decydowania o składzie Narodowego Kolegium Wyborczego, które często było gwarantem zwycięstwa socjalistów w wyborach, również poprzez regularne zmiany w podziale kraju na okręgi (w Wenezueli wiele biedniejszych, mniej zaludnionych okręgów, gdzie dominuje PSUV, wprowadza do Zgromadzenia niemal tyle samo deputowanych co gęściej zaludnione, demokratyczne okręgi wyborcze w dużych miastach).

Dopiero po zatwierdzeniu wyników ze wszystkich dystryktów będzie wiadomo, jaki ostateczny kształt przybrało zwycięstwo opozycji. Ciężko spodziewać się natychmiastowych zmian – Lopez raczej nie wyjdzie na wolność, a nowa większość nie opanuje 3-cyfrowej inflacji czy ogromnej korupcji w sektorze naftowym. Wenezueli grozi ponadto wyrzucenie z bloku Mercosur, co zapowiedział już nowo wybrany prezydent Argentyny, Mauricio Macri. Torrealba zapowiada jednak, że przy tak rosnącym poparciu dla demokratycznej opozycji Maduro nie dotrwa do końca kadencji w 2019 r.

Może zatem właśnie teraz socjalizm XXI wieku, a wraz z nim idea lewicowej unii całego kontynentu, wydaje z siebie ostatnie tchnienia.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną