W sobotę w podwarszawskich Broniszach stołeczni policjanci przejęli jeden z największych transportów kokainy w historii naszego kraju. 178 kg substancji trafiło do Polski przez Belgię.
Sobotni ładunek był rekordowy nie tylko ze względu na rozmiar i wartość, szacowaną na 105 mln zł, ale również z powodu jakości przechwyconej kokainy. Jak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek, skonfiskowany narkotyk był niemal w 90 proc. czystą kokainą, co jest odsetkiem niezwykle rzadko spotykanym – zgodnie ze statystykami amerykańskiej Drug Enforcement Agency na rynkach europejskich przeważnie spotyka się specyfiki zawierające między 25 i 45 proc. kokainy, reszta to różnego rodzaju zagęszczacze i dodatki chemiczne, często śmiertelnie niebezpieczne dla zażywających.
Narkotyk, przewożony w ciężarówce z bananami, trafił do Polski z Belgii, dokąd miał przypłynąć prosto z Kolumbii. Zdaniem stołecznych policjantów może to być próba przetestowania nowego szlaku transportowego dla narkotyków przerzucanych z Ameryki Południowej, przez Afrykę Zachodnią i kraje Maghrebu najpierw do portów Europy Zachodniej, a potem do krajów takich jak Austria, Słowacja czy Bułgaria. To właśnie w tych krajach, mimo wysokiej ceny kokainy, popyt na ten właśnie narkotyk wzrósł w ostatnich latach najbardziej.
Dla zobrazowania skali sobotniego przemytu warto spojrzeć na dane z ubiegłych lat – ciężarówka przejęta w Broniszach wiozła prawie dziewięć razy więcej kokainy, niż udało się przejąć polskiej policji w całym 2014 r.
Nie ma jeszcze oficjalnych informacji co do końcowej destynacji transportu – czy miał on zostać rozprowadzony na terenie Polski (jeśli nawet – w całości lub jedynie częściowo) lub też przerzucony, najpewniej dalej na południowy wschód i półwysep bałkański. Stołeczni policjanci spekulują, że celem mógł rzeczywiście być polski rynek. Gdyby ta hipoteza została potwierdzona, świadczyłoby to o bezprecedensowej zmianie na przemytowej mapie Europy, na której do tej pory Polska stanowiła białą plamę, zwłaszcza jeśli chodzi o narkotyki pochodzące z Ameryki Łacińskiej.
Do tej pory bowiem nasz kraj był przez tamtejszych przemytników i ich europejskich współpracowników omijany szerokim łukiem. Dość dobrze obrazują to statystyki światowej konsumpcji – zgodnie z danymi UNDOC, agendy Narodów Zjednoczonych ds. walki z przestępczością zorganizowaną i handlem narkotykami, w Polsce notuje się rocznie jedynie 9,6 śmierci z powodu przedawkowania narkotyków na milion mieszkańców – prawie 3 razy mniej niż na Słowacji, 5 razy mniej niż w Wielkiej Brytanii i aż 20 razy mniej niż w Stanach Zjednoczonych. W dodatku – podobnie jak w większości krajów europejskich, nad Wisłą wciąż zdecydowanie najpopularniejsze są opiaty, podczas gdy kokaina jest uważana za specyfik luksusowy i łatwy do „zabrudzenia” – do tej pory ciężko było w Polsce zdobyć na rynku jej czystsze wersje, dominowała „brudna” chemicznie przetwarzana koka z krajów dawnego Związku Radzieckiego.
Jeśli już w Polsce pojawiały się narkotyki, to były one transportowane w przeciwnych kierunkach – z Azji Środkowej i krajów kaukaskich, przez Rosję, kraje bałtyckie, wcześniej Białoruś i Ukrainę trafiały głównie opiaty. Wydaje się jednak, że kartele zajmujące się przerzucaniem narkotyków czują się coraz mocniejsze w Europie. Do tej pory ich głównym rynkiem zbytu były Stany Zjednoczone, Kanada oraz bogate kraje azjatyckie – głównie Japonia i Korea Płd. Wiele wskazuje jednak, że udało im się skutecznie przebić na Stary Kontynent – niedawno ogłoszono, że Hiszpania stała się pierwszym krajem w Europie, w którym kokaina, niemal w całości trafiająca tam z Kolumbii, jest najczęściej konsumowanym narkotykiem (według UNDOC ponad 2 proc. wszystkich Hiszpanów mniej lub bardziej regularnie zażywa kokainę, co jest odsetkiem większym niż w USA).
W dodatku latynoamerykańskim narcotraficantes udało się zdywersyfikować tzw. porty wejścia, czyli bramy do Europy. Do tej pory kokaina i inne szmuglowane przez nich narkotyki opuszczały Kolumbię najczęściej drogą morską, najpierw trafiając do Afryki (Gwinei, Ghany i Beninu), stamtąd przez Niger i Mali pustynnymi szlakami karawany przemytników transportowały je na wybrzeże Morza Śródziemnego.
Przez wiele lat monopol na „bramę do Europy” miały porty w Marsylii, Maladze i Kartagenie. Coraz częściej zdarzają się jednak bardziej ryzykowne i często wymagające większych nakładów finansowych (np. w celu skorumpowania celników) transporty bezpośrednio do Europy – w tej sposób ważnymi punktami przerzutowymi stały się Rotterdam i Antwerpia. Ponadto Kolumbijczycy zacieśniają też związki z europejskimi grupami przestępczymi. Blisko współpracują już z kalabryjską 'Ndranghetą, czego dowodem było zatrzymanie jednego z bossów tej organizacji, Roberto Pannunziego, w kolumbijskim centrum handlowym oraz regularne akcje włoskiej policji, przejmującej znaczące (do 500 kg) transporty kolumbijskiej kokainy w sycylijskich portach.
W tej chwili ciężko stwierdzić, czy na przerzutowej mapie Europy Polska zacznie odgrywać coraz większą rolę – sobotni transfer mógł być jedynie testem, ale także „spaleniem” szlaku, próbą zwrócenia uwagi na Polskę przy jednoczesnym rozwijaniu innych, trudniejszych do wykrycia tras, co już niejednokrotnie zdarzało się w Europie.
Pewne jest natomiast, że kokainy w tej części Europy jest coraz więcej – ze znacznym wzrostem aktywności przemytników zmagają się też Estonia, Finlandia i Litwa. Być może o policyjnych zatrzymaniach o skali podobnej do tego z weekendu będziemy zatem słyszeć coraz częściej.