Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Otwieranie Iranu

Graffiti na murze dawnej ambasady amerykańskiej w Teheranie Graffiti na murze dawnej ambasady amerykańskiej w Teheranie Robert Wielgórski / Wikipedia

USA i Unia Europejska w sobotę zniosły sankcje nałożone 10 lat temu na Iran w związku z jego tajnym programem nuklearnym. Przy okazji strony wymieniły się też więźniami. Było to możliwe po tym, jak Irańczycy błyskawicznie spełnili warunki zawarte w lipcowej umowie nuklearnej z Zachodem: m.in. o ponad 60 proc. zmniejszyli liczbę wirówek do wzbogacania uranu. W zamian kraje zachodnie zezwoliły swoim obywatelom i firmom na prowadzenie wymiany handlowej i inwestycje w Iranie. Amerykanie i Europejczycy ponownie dopuścili także Iran do międzynarodowego systemu bankowego, co oznacza m.in. odmrożenie irańskich depozytów wartych ok. 100 mld dol.

To była jednak łatwiejsza część umowy. Teraz rząd Hasana Rouhaniego będzie musiał udowodnić Irańczykom, że rezygnacja z programu nuklearnego przekłada się na realne korzyści. I to szybko, bo już na koniec lutego zaplanowane są wybory parlamentarne, w których reformatorzy Rouhaniego zmierzą się z radykałami skupionymi wokół Strażników Rewolucji. To właśnie Strażnicy najwięcej dziś tracą, bo ich biznesy kwitły dzięki międzynarodowej izolacji Iranu.

Przyszłość odprężenia między Zachodem i Iranem w nie mniejszym stopniu zależy też od wyniku listopadowych wyborów prezydenckich w USA. Wszyscy republikańscy pretendenci do Białego Domu potępili zniesienie sankcji, oskarżając Baracka Obamę, że wspiera reżim finansujący terrorystów. Do umowy sceptycznie podchodzi nawet Hillary Clinton. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że część sankcji została jedynie zawieszona, bo do całkowitego zniesienia potrzebna jest zgoda republikańskiego Kongresu.

Polityka 4.2016 (3043) z dnia 19.01.2016; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 9
Reklama