BRIC, nieformalny związek obejmujący Brazylię, Rosję, Indie i Chiny, ożywił wyobraźnię inwestorów w 2001 r., bo to one miały najszybciej odrabiać dystans do światowej czołówki gospodarczej. W 2008 r. do tej grupy dołączyła Republika Południowej Afryki i dorzuciła do nazwy swoje „S”. Dziś BRICS przeżywa poważny kryzys i – z wyjątkiem Indii – raczej zwija się, niż rozwija. Włączając Chiny, które mają najniższy wskaźnik rozwoju gospodarczego od lat. W ub.r. amerykański Bank Inwestycyjny zamknął nawet swój fundusz BRICS, który w najlepszych czasach przekraczał 800 mln dol.
I oto na horyzoncie pojawia się TICS: Tajwan, Indie, Chiny i Korea Płd., a w każdym razie na taką grupę nowych prymusów, obiecujących, zwłaszcza jeśli chodzi o branże nowych technologii i usług, wskazuje „Financial Times”. TICS ma uniknąć pułapek BRICS, bo nie stawia w swoim rozwoju na surowce, a zwłaszcza na jeden, jak Rosja. Może też uniknąć poślizgów z polityką w tle, w jakie wpadły Brazylia i RPA. Czy to się przyjmie? Po piętach depcze mu już CIPP: Kolumbia, Indonezja, Peru, Filipiny.