Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Koniec gościnności?

Donald Tusk ostrzega imigrantów ekonomicznych: Nie przyjeżdżajcie do Europy

. . Caruso Pinguin / Flickr CC by 2.0
Szef Rady Europejskiej ostrzega imigrantów ekonomicznych, żeby nie przyjeżdżali do Europy, bo nie ma tu dla nich miejsca.

Nie ryzykujcie swojego życia i swoich pieniędzy – mówi Donald Tusk. – Nie dajcie się nabrać przemytnikom.

Intencja szefa Rady Europejskiej jest taka, żeby imigranci wiedzieli przed podróżą, co może ich spotkać na miejscu. Państwa korytarza bałkańskiego już nie przepuszczają Afgańczyków. Syryjczyków i Irakijczyków tak, ale innych narodowości nie.

Przed poniedziałkowym szczytem UE-Turcja na temat kryzysu imigracyjnego Tusk wybrał się w objazd krajów szlaku bałkańskiego. Odwiedził Słowenię, Macedonię i Grecję. Zobaczył tysiące imigrantów koczujących na grecko-macedońskiej granicy. Korek powstał dlatego, że Austria wyznaczyła limity liczby osób, która dziennie może przekroczyć jej granice. Kraje poprzedzające Austrię zareagowały natychmiast podobnymi ograniczeniami i wpuszczają tylko tyle osób, ile mogą przepchnąć do następnego kraju. A ponieważ Grecja została z tego układu wykluczona, imigranci utknęli na pierwszymi przejściu granicznym z Macedonią. Co począć z rosnącym miasteczkiem namiotowym? Nikt nie wie.

Szef Rady Europejskiej w ramach swej podróży odwiedzi też Turcję, gdzie będzie próbował jeszcze raz wymusić na Turkach obietnicę przestrzeganie zeszłorocznej umowy. Zgodnie z tamtym porozumieniem Turcja w zamian za 3 mld euro unijnego wsparcia na utrzymanie obozów dla uchodźców przebywających na terenie Turcji zgodziła się uszczelnić granice i zatrzymać falę imigrantów, którzy z Turcji przez Grecję dostają się dalej na teren Unii.

Dwa lata temu Australia odstraszała nielegalnych imigrantów plakatami z wielkim napisem „Nie ma mowy. Australia nie będzie twoim domem”. Ówczesny rząd z premierem Tonym Abbottem na czele uważał, że jest to uczciwe postawienie sprawy, a nielegalni imigranci mają prawo wiedzieć, że na miejscu nie czeka ich nic dobrego. Plakatom towarzyszył krótki film, na którym przedstawione były dwa scenariusze. W pierwszym łódź z imigrantami jest przechwytywana przez australijskie służby i zawracana, a na drugim imigrantom udaje się dostać na teren Australii, ale ponieważ nie mają wiz, to natychmiast zostają wysłani do obozów dla uchodźców na Nauru lub w Papui-Nowej Gwinei.

Plakaty miały odstraszyć imigrantów, którzy chcieli dotrzeć do Australii, korzystając z pośrednictwa przemytników. Australijski premier uważał, że stracą tylko pieniądze. Twierdził też, że podobnie bezskuteczne będą również starania osób mieszkających w Australii, które chcą nielegalnie ściągnąć z zagranicy swoją rodzinę. Plakaty były przetłumaczone na kilkanaście języków i skierowane głównie do nielegalnych imigrantów z Pakistanu, Indii i Indonezji.

Kampania wzbudziła jednak ogromne kontrowersje. Amnesty International podkreślała, że australijski rząd bardziej niż bezpieczeństwo ludzi ceni sobie skuteczne odstraszanie. Obrońcy praw człowieka potępiali premiera Abbotta. A europejski politycy przypominali, że jego działania są niezgodne z europejskimi normami.

Abbott proponował nawet Europejczykom, żeby skorzystali z doświadczeń Australii. Pod koniec 2014 r. jego słowa wzbudzały politowanie, a opis działań australijskiego rządu powodował niezręczne zakłopotanie. Dzisiaj kolejne kraje Unii odgradzają się od siebie, budują płoty zakończone drutem żyletkowym i wyznaczają, ile osób dziennie będą wpuszczać na swoje terytoria. Przez półtora roku do krajów Unii Europejskiej przyjechało ponad 1,5 mln imigrantów. A potok ludzi, którzy chcą uciec do Europy, choć zmniejszył się w miesiącach zimowych, nadal płynie. I ciągle słychać głosy, że wraz z nadejściem wiosny ludzi będzie coraz więcej.

Atmosfera wokół imigrantów przez te półtora roku zmieniła się radykalnie. Witające ich otwarte ramiona z miesiąca na miesiąc są coraz mniej otwarte. Nawet kraje, które miały infrastrukturę i wypracowały u siebie sprawnie działające zasady polityki imigracyjnej, ostatnio coraz głośniej zaczynają mówić, że nie są w stanie przyjąć u siebie większej liczby imigrantów. Europa musi mieć czas, żeby tę uchodźczą falę rozładować. Żeby wdrożyć system relokacji i jakoś to wszystko sobie poukładać. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie sprawy zamiatać pod dywan, tylko współpracować i rzeczywiście wdrażać proponowane rozwiązania.

Oczywiście apel do imigrantów ekonomicznych w tej sytuacji nie wydaje się niczym dziwnym. Pierwszeństwo powinni mieć ludzie, którzy uciekają przed wojną albo zagrożeniem życia. Tyle że łatwiej to zrozumieć z perspektywy fotela w gabinecie w Brukseli, niż siedząc np. w Afganistanie i próbując wyżywić pięcioosobową rodzinę za dolara dziennie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną