Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Amerykańska kwestia napletka

Protesty ruchu przeciwników obrzezania w Palm Beach na Florydzie Protesty ruchu przeciwników obrzezania w Palm Beach na Florydzie Joe Raedle / Getty Images

Coraz rzadziej Amerykanie akceptują obrzezywanie męskich potomków.

Ameryka, tak bliska obyczajowo i cywilizacyjnie, bardzo się różni od zachodniej Europy tym drobnym szczegółem: podejściem do obrzezania. Po tamtej stronie Atlantyku zabieg ten objął 80 proc. osób płci męskiej, po tej – ledwie kilka procent (w bratniej Wielkiej Brytanii – 3 proc.). Męskie obrzezanie robiło karierę pod koniec XIX w. jako zalecany przez lekarzy sposób w walce z masturbacją. Dziś zwolennicy przywołują względy higieniczne, bardziej niż religijne, ale amerykańskie sondaże pokazują, że głównie chodzi o kwestię mimikry: ponieważ znaczna większość chłopców jest obrzezana, rodzice nie chcą, aby ich dzieci się wyróżniały i były przedmiotem kpin. Obrzezanie, opłacane z ubezpieczenia zdrowotnego, proponowane jest w pakiecie noworodkom przed wyjściem ze szpitala. A ponieważ to duży rynek, ruch przeciw obrzezaniom zderzał się z lobby medycznym. Amerykańska Akademia Pediatryczna wydała salomonowy wyrok, że ze zdrowotnego punktu widzenia obrzezanie daje więcej korzyści, niż niesie zagrożeń, ale że w sumie różnice są nieistotne.

W Europie przeważają opinie negatywne, srogie jest tu zwłaszcza Królewskie Holenderskie Towarzystwo Medyczne. Ruch przeciwników, choćby rosnąca w siłę Intact America, wskazuje na pogwałcenie nienaruszalności cielesnej dziecka, i uważa, że powinna to być decyzja podejmowana przez osoby pełnoletnie (jest w tej sprawie precedensowe rozstrzygnięcie sądu na Florydzie). Te argumenty powoli się przebijają, dziś już tylko co drugi amerykański męski noworodek traci napletek zaraz po urodzeniu – i trend jest wyraźny.

Polityka 29.2016 (3068) z dnia 12.07.2016; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama