Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kanada legalizuje medyczną marihuanę, bo chce pomagać chorym. W Polsce jest zupełnie inaczej

Cannabis Culture / Flickr CC by 2.0
Z natury rozsądni i pragmatyczni Kanadyjczycy usankcjonują to, co i tak ma miejsce.

W polskich mediach krąży dramatyczny apel Tomasza Kality, byłego rzecznika SLD, o legalizację dostępu do leczniczej marihuany. W tych samych dniach w Kanadzie trwa inny spór o marihuanę: jak jednocześnie zostawić obywatelom maksimum swobody, a państwu – maksimum podatków.

W przyszłą środę wchodzi tu w życie nowa regulacja (ACMPR), która rozluźnia przepisy dotyczące tzw. marihuany medycznej. Pacjenci będą mogli produkować jej niewielkie ilości na własny użytek – albo wskazać osobę, która to dla nich zrobi. Nadal będą mogli też korzystać z bezpiecznych, kontrolowanych przez minister zdrowia dostaw od 34 licencjonowanych producentów.

– Tylko pacjent, który otrzymał odpowiednią receptę, może dostać przesyłkę z medyczną marihuaną. Wysyłamy ją w specjalnych pojemnikach, które są odporne i zabezpieczone przed dziećmi – mówi POLITYCE Collete Rivet, szefowa Cannabis Canada Association, organizacji zrzeszającej legalnych producentów marihuany. – Licencjonowane firmy mają odpowiednią wiedzę i mogą szkolić Kanadyjczyków. Nasz system jest uważany za jeden z najlepszych w świecie.

W Kanadzie nad jakością, bezpieczeństwem i obrotem czuwa państwo. Poza tym zgodnie z dotychczas obowiązującym prawem dostęp do marihuany jest tu zabroniony i karalny.

Tyle teoria. Ale oczekiwania społeczne są inne: marihuana (i lecznicza, i tzw. rekreacyjna) powinna być dostępna dla wszystkich dorosłych. Te przekonania nie są pustą teorią: na ulicach największego kanadyjskiego miasta, Toronto, wystarczy postać chwilę przy przejściu dla pieszych, by poczuć charakterystyczny zapach. Smużki białego dymu ciągną się nie tylko wzdłuż alternatywnych, modnych dzielnic. Ale także chodzących w chmurze po biznesowym Downtown policjanci mijają tu z obojętną miną.

Kanadyjczycy chcą pójść krok dalej – za kilka dni dobiegną końca konsultacje społeczne, do których rząd zaprosił wszystkich obywateli. Rządząca obecnie Liberalna Partia Kanady szła do wyborów m.in. z postulatem legalizacji, regulacji, ale i jednoczesnego ograniczenia dostępu do marihuany. Podkreślała, że przestarzałe przepisy nie ograniczają dostępu, a rynek kontroluje nie państwo, lecz szara (lub nawet kryminalna) strefa. Rząd szacuje, że traci w ten sposób 7 mld dolarów rocznie.

Marihuana jest tu popularna, choć nadal zakazana. W efekcie zbyt wielu obywateli jest notowanych i karanych za posiadanie niewielkiej ilości suszu – a wyrok rzutuje na kolejne lata. Trudno podjąć pracę, wynająć mieszkanie, zapisać dziecko do szkoły. Kanadyjczycy uznali, że pieniądze trzeba przeznaczać na walkę z twardymi narkotykami, a nie gonienie po parkach małolatów ze skrętem. Równo rok później partia rządząca staje pod presją spełnienia obietnic.

W dużych miastach panuje przyzwolenie na palenie – ale to nie znaczy, że nie ma reguł. Kanadyjczycy z troską przyglądają się statystykom: co czwarte dziecko w wieku 11–15 lat miało kontakt z marihuaną w ciągu ostatniego roku. Co będzie, jeśli zgodnie z przedwyborczą obietnicą przepisy zostaną poluzowane?

Na razie najgłośniej te obawy wyraża Cannabis Canada Association. To nie grupa „zapaleńców”, którzy kontynuują hippisowskie tradycje, ale doskonale zorganizowany przemysł. Normy, atesty, kontrole – dzięki uregulowaniu dostępu do medycznej marihuany z jej dobrodziejstw korzysta w tej chwili ok. 70 tys. mieszkańców Kanady.

Jeśli władze rozluźnią przepisy, CCA straci monopol – i klientów. Głos biznesu – i jego pieniądze – nie są przecież dla rządu bez znaczenia. Na to, co zrobi, patrzą nie tylko wyborcy, ale i inne kraje, zwłaszcza USA. Jaka będzie decyzja?

Wygląda na to, że z natury rozsądni i pragmatyczni Kanadyjczycy usankcjonują to, co i tak ma miejsce. Powołano już międzyresortowy zespół Task Force, który szykuje grunt do zmiany i na poziomie federalnym, i prowincjonalnym. To zarówno eksperci do spraw zdrowotnych, prawnicy, jak i podatnicy – bo kanadyjski rząd chce kontrolować rynek. Nie zamierza karać dorosłych ludzi za palenie trawy – za prowadzenie auta pod jej wpływem już tak.

Ale obywatele od dawna umieją grać z władzą w taką grę – alkohol jest tu drogi i trudno dostępny, sprzedawany w licencjonowanych sklepach. To cena za brak doniesień o pijanych kierowcach, na którą ludzie się tu rozsądnie umówili.

Pytania o marihuanę są tu obecne w politycznej debacie. Ale jedno nie ulega kwestii. Rząd ułatwia dostęp przede wszystkim chorym. Skoro medyczna marihuana pomaga – chorym na raka, SM, przewlekły ból, AIDS i migreny – należy ją wykorzystywać. W Kanadzie rząd ma dbać o to, by była jak najlepszej jakości i jak najszerzej dostępna. Czy należy pomagać, skoro pomóc można? To pytanie nie na miejscu, przynajmniej tutaj.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną