Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Hiszpania nadal nie ma rządu, ale może kolejne wybory wcale nie będą konieczne...

Facebook
Hiszpański Kongres po raz drugi odmówił reelekcji lidera konserwatystów Mariano Rajoya na premiera.

W czasie pierwszej tury głosowania Rajoya potrzebował absolutnej większości (176 z 350) głosów polityków zasiadających w hiszpańskim Kongresie. Podczas drugiej tury głosowania do objęcia funkcji premiera wystarczyłaby mu jedynie większość zwykła, czyli sytuacja, w której większa liczba posłów opowiedziałaby się za jego kandydaturą. Nie udało mu się jednak tego osiągnąć.

Do skutecznej reelekcji wystarczyłoby więc, gdyby np. część Socjalistów wstrzymała się od głosu. Jednak Socjaliści, sojusz Unidos Podemos i przedstawiciele partii regionalnych Kraju Basków i Katalonii (w sumie 180 deputowanych) głosowali przeciw. Nikt się nie wyłamał, bo choć strach przed kolejnymi wyborami jest duży, to niechęć do rządu Rajoya jest jeszcze większa.

Lider Partii Ludowej, która zarówno w zeszłorocznych grudniowych wyborach, jak i w ostatnich, czerwcowych zdobyła najwięcej głosów, od miesięcy stara się zbudować koalicję. Jest to jednak o tyle karkołomne zadanie, że Ludowcy sami mają zaledwie 132 głosy i najszybciej stworzyliby rząd z Socjalistami, którzy mogliby dołożyć swoich 85 głosów. Jednak połączenie dwóch od lat walczących ze sobą partii jest niemożliwe.

Poparcie Ludowcom obiecała centrowa partia Ciudadanos (C’s) po tym, jak kilka dni temu udało się podpisać tzw. pakt antykorupcyjny, który zakłada, że znikną immunitety dla posłów oskarżonych o korupcję, powstanie komisja śledcza, która zbada różne afery łapówkarskie Partii Ludowej, a posłowie, którym zostaną udowodnione zarzuty korupcyjne, będą wyrzucani z szeregów partii. Posłowie Ciudadanos zagłosowali więc dzisiaj za Rajoyem. Poparł go też jeden deputowany z regionalnej partii z Wysp Kanaryjskich. W sumie Rajoy uzyskał 170 głosów w 350 osobowym parlamencie.

Do dzisiejszego fiaska najmocniej jednak przyłożyli się Socjaliści, których lider Pedro Sanchez twierdzi nawet, że Hiszpania rzeczywiście pilnie potrzebuje rządu, ale to nie może być zły rząd. Koalicja Ludowców i Socjalistów, choć dająca bezwzględną większość i zapewniająca spokojnie zbudowanie rządu, jest niewykonalna. Sanchez zarzuca Ludowcom korupcję i twierdzi, że trudno mu jest wspierać coś, z czym od lat jego partia walczy. Poszło też o wydatki na świadczenia socjalne, które Ludowcy chcieliby jeszcze dodatkowo ciąć. Domaga się tego Bruksela, żeby zatrzymać dług publiczny, ale Socjaliści nie chcą o tym słyszeć i twierdzą, że oszczędności trzeba szukać gdzieś indziej.

Czas do ogłoszenia nowych wyborów trwa do 31 października. Można więc jeszcze próbować się dogadać. Jeśli się nie uda, to król Filip w listopadzie ogłosi trzecie wybory, które prawdopodobnie odbędą się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Jednak po drodze, pod koniec września, są jeszcze lokalne wybory w Galicji i w Kraju Basków, a partia która, zdobędzie tam władzę, umocni się również na poziomie krajowym, co może pomóc jej zbudować koalicję.

Wcale więc nie jest powiedziane, że dzisiejsze fiasko zaprowadzi Hiszpanów znowu do urn.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną