Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Merkel musisz!

Czy Angela Merkel utrzyma Europę

Angela Merkel nigdy nie prezentowała się jako wizjonerka, raczej jako chłodna analityczka realnych możliwości. Angela Merkel nigdy nie prezentowała się jako wizjonerka, raczej jako chłodna analityczka realnych możliwości. Fabrizio Bensch/Reuters / Forum
Liberalny świat odetchnął z ulgą – Angela Merkel powalczy o czwartą kadencję kanclerską. Ale sama do końca nie wierzy, że zatrzyma falę populizmu.
Po 11 latach kanclerzowania respekt, jakim się cieszy Merkel za granicą, nie przekłada się na jej uznanie w kraju.Hermann Bredehorst/Polaris/EAST NEWS Po 11 latach kanclerzowania respekt, jakim się cieszy Merkel za granicą, nie przekłada się na jej uznanie w kraju.

Długo trwało, nim Angela Merkel zdecydowała się wystartować na czwartą kadencję kanclerską. To znaczy, że nie była pewna, czy chce, może i powinna przewodzić krajowi i swej partii w czasach, które coraz mniej są jej epoką. Prezydentem USA został Donald Trump, który lekceważy Europę i NATO. Unia Europejska musi sobie radzić z Brexitem i naporem nacjonalistów demontujących liberalną demokrację. W Turcji panuje Recep Tayyip Erdoğan, a w Rosji – Władimir Putin, który chce wypchnąć Amerykanów z Europy i rozciągnąć nad nią własny parasol.

Nie tylko w „starej”, liberalnej Europie decyzję Merkel przyjęto z ulgą. Po zwycięstwie Trumpa „New York Times” nazwał niemiecką kanclerz ostatnią opoką wolnego świata, a Barack Obama w czasie swej pożegnalnej wizyty w Berlinie subtelnie, ale wyraźnie nalegał, by nie rezygnowała, mówiąc, że gdyby był Niemcem, toby na nią głosował.

Oto szyderstwo historii. 70 lat temu brytyjskie i amerykańskie czołgi i samoloty zmiażdżyły w Niemczech zachodnich III Rzeszę. Potem pod amerykańskim parasolem atomowym i nadzorem mocarstw zreedukowani eksczłonkowie NSDAP czy Hitlerjugend gorliwie budowali liberalną demokrację, która okazała się na tyle stabilna i atrakcyjna, że niczym magnes przyciągnęła „braci i siostry” ze strefy radzieckiej. A teraz ta niemiecka demokracja, rządzona przez córkę „czerwonego pastora” z NRD, jest ostoją wolnego świata kruszącego się pod naporem nieliberalnej demokracji.

Za wielki kapelusz?

W kampaniach wyborczych zarówno narodowców, jak i lewicowych populistów Merkel jest ostatnio wrogiem numer jeden. W USA atakował ją Trump. W Grecji – tak Syriza, jak i Złoty Świt. U nas w ubiegłym roku PiS, a w Holandii Geert Wilders. Dziś w austriackiej kampanii prezydenckiej atakuje ją Norbert Hofer, a w Niemczech jest dyżurną tarczą strzelniczą Alternatywy dla Niemiec (AfD), która powtarza w modlitewnym młynku „Merkel musi odejść”.

Polityka 49.2016 (3088) z dnia 29.11.2016; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Merkel musisz!"
Reklama