Mohamed Sulaiman buduje swoją pracownię z odzysku. Kaligraf i artysta, ale też zapalony majsterkowicz, wykorzystuje to, co akurat znajdzie w Smarze, obozie uchodźców z Sahary Zachodniej na algierskiej pustyni. Ściany baraku, cztery na cztery metry, wyściełają drewniane panele ze starych mebli. Podkładki do śrub Mohamed robi z walającej się wszędzie blachy aluminiowej, a uszczelki ze starych opon. Najbardziej dumny jest z uchwytów do drewna – zespawał je z fragmentów karoserii i skrzyń biegów zepsutych i porzuconych na pustyni mercedesów.
Mohamed potrzebuje nowej pracowni, bo stara, w domu z wysuszonej gliny, rozpuściła się podczas ubiegłorocznej powodzi. Artysta chętnie zresztą pokazuje nagrany na smartfonie moment zawalenia się chatki.
Gdy tylko skończy budowę warsztatu, która teraz pochłania go bez reszty, zamierza wrócić do kaligrafii. Zapisuje głównie legendy i poezję. – To bardzo ważne, żeby zachować stare tradycje i wierzenia, które dotąd były przekazywane głównie ustnie. To ważne nie tylko dla naszej historii, kultury, ale też z powodów politycznych – mówi.
Bo gdy zapytać o sztukę czystą, niezaangażowaną któregokolwiek z artystów wśród ok. 125 tys. uchodźców z Sahary Zachodniej, to w odpowiedzi szczerze on się zdziwi. Dla nich kultura jest bez wyjątku polityczna.
Kultura na wojnie
– Nasza pokojowa wojna z Marokiem to teraz walka kulturowa – wyjaśnia Omar Ahmed, dyrektor szkoły filmowej w obozie Boujdur, sąsiadującym ze Smarą, a przy okazji etatowy pracownik saharyjskiego ministerstwa kultury. – Nie ma kultury neutralnej. Nasza kultura to kultura wojny, kultura bitwy.