Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Fatalna izolacja Marine Le Pen. Blisko jej do polskiej prawicy

Marine Le Pen Marine Le Pen Blandine Le Cain / Flickr CC by 2.0
Poglądy Le Pen, choć dużo bardziej radykalne i kontrowersyjne od tych prezentowanych przez polski rząd, pokazują, że w wielu aspektach gabinet Beaty Szydło nie różni się od francuskiej skrajnej prawicy.

W rozmowie z POLITYKĄ INSIGHT możliwa przyszła prezydent nie omieszkała wymienić, z jakimi politykami zamierza współpracować przy realizacji rosyjskich interesów na kontynencie, do jakich niewątpliwe należy zaliczyć rozmontowanie Unii Europejskiej.

Europę rozbije z Kaczyńskim i Orbánem

W tym wątpliwie zaszczytnym gronie znaleźli się m.in. Geert Wilders – holenderski islamofob, który już w środę może wygrać wybory parlamentarne, poza tym brytyjscy ksenofobowie z UKIP, włoscy faszyści z Lega Norde, a także austriaccy narodowcy z Partii Wolnościowej. Dopytana o rządzących polityków, z którymi wyobraża sobie współpracę, wymieniła premiera Węgier Wiktora Orbána, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego oraz polski rząd. Le Pen zachwalała polską krytykę Unii, przyznała też, że wyobraża sobie sojusz z przedstawicielami PiS. Nie przeszkadza jej w tym nawet rozbieżność stanowisk wobec Rosji z polskim rządem – jak sama tłumaczy, to normalne, bowiem tak Polska, jak Francja mają inne interesy regionalne i narodowe.

Le Pen, podobnie jak polska prawica, winnych wszelkich niepowodzeń w kraju szuka wśród bliżej niesprecyzowanych „obcych”. Termin „wspaniała izolacja” odwołuje się do doktryny brytyjskiego rządu z końca XIX w. Władze w Londynie, świadome narastających konfliktów w Europie, nie zawierały trwałych sojuszy z innymi mocarstwami, za gwarant bezpieczeństwa uznając swoje imperium kolonialne i najsilniejszą marynarkę na świecie. Wielka Brytania zdecydowała się porzucić tę doktrynę na początku XX wieku, kiedy w Europie zaczął tworzyć się rozbudowany system sojuszy, a Wielka Brytania coraz gorzej radziła sobie z mniejszymi lub większymi konfliktami z Rosją, Niemcami czy Stanami Zjednoczonymi.

Podobną izolacyjną politykę proponuje wprowadzić Marine Le Pen – kandydatka islamofobicznego i antyunijnego Frontu Narodowego (FN) we francuskich wyborach prezydenckich. Program wyborczy Le Pen opiera się na wypisaniu Francji ze wszelakiej współpracy międzynarodowej, zaczynając od wyjścia z Unii, a kończąc na opuszczeniu struktur NATO.

Najpierw referendum we Francji

Le Pen planuje rozpocząć swoją antyintegracyjną krucjatę od zwołania referendum nad unijnym członkostwem. Liderka FN zapowiedziała, że w razie wygrania prezydentury jeszcze do listopada tego roku zarządzi plebiscyt w sprawie Frexitu. Świadoma kontrowersyjności tego postulatu, szefowa Frontu w trakcie kampanii unika klarownych deklaracji na temat opuszczenia Unii. Le Pen obiecuje jednak rozpocząć z Brukselą negocjacje nowych warunków francuskiego członkostwa we wspólnocie – to od ich wyniku ma uzależnić swoją pozycję w referendum.

Problem w tym, że żądania Le Pen kwestionują podstawowe wartości, na których przez 60 lat budowane były Europejska Wspólnota Gospodarcza i Unia Europejska. Promowany przez nią „inteligentny protekcjonizm” opiera się bowiem na wyjściu ze strefy euro, wprowadzenia do obiegu nowego franka francuskiego, opuszczeniu Schengen i złamaniu czterech podstawowych swobód zapisanych w unijnych traktatach: przepływu osób, dóbr, usług i kapitału.

Protekcjonizm gospodarczy jest kwintesencją ekonomicznej porażki – nieświadomym rozwinięciem tych słów byłego premiera Wielkiej Brytanii Edwarda Heatha wydaje się program Marine Le Pen. Tak więc według kandydatki na prezydenta z jednej strony francuscy rolnicy powinni mieć prawo do korzystania z funduszy unijnej wspólnej polityki rolnej, ale z drugiej – europejskim przedsiębiorstwom rolniczym należy odebrać prawo do prowadzenia działalności na francuskim rynku, który ma być zarezerwowany dla rodzimych firm. Studenci znad Sekwany powinni mieć prawo do uczestnictwa w wymianach akademickich w krajach Unii, ale żacy z innych państw wspólnoty mają płacić kilkakrotnie wyższe stawki od lokalnych uczniów za naukę we francuskich ośrodkach. Francuzi powinni mieć prawo do korzystania z opieki zdrowotnej w innych krajach Europy, ale dostęp do francuskiego rynku pracy dla lekarzy z tych państw należy ograniczyć.

Jeśli nie Unia, to Afryka

Odwracając się od Europy i czerpiąc niejako z XIX-wiecznych pomysłów brytyjskich, Le Pen chce, aby krajowa gospodarka opierała się na współpracy z krajami, które niegdyś tworzyły część francuskiego imperium kolonialnego. Nowymi sojusznikami Paryża miałyby więc zostać przede wszystkim 22 frankofońskie państwa Afryki i Bliskiego Wschodu. Le Pen nie precyzuje, na czym dokładnie ta współpraca miałaby się opierać, ale w zachwalaniu pomysłu nie przeszkadza jej ani ograniczona siła gospodarcza tych krajów (ich łączne PKB jest tylko nieznacznie wyższe od PKB Holandii), ani dystans dzielący je od Francji.

Le Pen nie widzi też problemu w niestabilnej sytuacji politycznej w krajach takich jak Czad, Mali czy Republika Środkowoafrykańska. Pomysł porzucenia UE dla postimperialnego sojuszu wydaje się jeszcze bardziej karkołomny, biorąc pod uwagę fakt, że większość proponowanych nowych sojuszników Francji jest zamieszkiwana przez wyznawców islamu. Le Pen właśnie w muzułmanach, stanowiących 7 proc. francuskiej populacji, upatruje winowajców kiepskiej sytuacji francuskiej gospodarki. W wyznawcach islamu widzi też zagrożenie dla rodzimej kultury i praw francuskich kobiet.

Zbliżenie z Rosją

Kandydatka Frontu na każdym kroku reklamuje też ocieplenie relacji z Rosją. Według jej argumentacji za taką postawą przemawia przyjazna postawa Kremla wobec Paryża od 1989 r. Tak więc Le Pen stosunki z Moskwą podczas swojej prezydentury chce podnieść do rangi strategicznych, a współpraca miałaby się odbywać w szczególności na polu energetycznym. To powinno niepokoić Polskę ze względu na już i tak rosnącą obecność Rosji na europejskim rynku dostaw gazu.

Le Pen od dawna już flirtuje z moskiewskimi władzami. W 2013 r. otrzymała 9 mln euro pożyczki z instytucji powiązanej z rosyjskim rządem, jednocześnie mówi się o innych ukrytych rosyjskich źródłach finansowania Frontu. Francuska populistka hojnie odwdzięcza się za okazane wsparcie, ocieplając rosyjski wizerunek wśród swoich wyborców. Tym samym oskarża Unię o eskalację konfliktu na Ukrainie i broni aneksji Krymu przez Rosję. Według Le Pen do konfliktu na Ukrainie nie doszłoby, gdyby nie presja ze strony Unii na prorosyjski rząd w Kijowie, aby ten podpisał umowę stowarzyszeniową z UE. Stanowczo odcina się od unijno-amerykańskiej polityki sankcji wobec Rosji, którą nazywa początkiem nowej zimnej wojny. Jej zdaniem Europa Środkowo-Wschodnia powinna być strefą neutralną i zdemilitaryzowaną.

Tym samym Le Pen niejako potępia włączenie Polski i innych krajów regionu do struktur UE i NATO. Jednocześnie zdaje się nie zauważać obecności rosyjskich wojsk na obcym terytorium oraz ingerencji Kremla w procesy wyborcze zachodnich państw.

Mimo przewidywanego najwyższego poparcia w pierwszej turze wyborów liderka Frontu wciąż nie jest faworytką do odniesienia ostatecznego zwycięstwa. Według francuskich ekspertów prezydentem zostanie ten polityk, który zakwalifikuje się do decydującej fazy głosowania z Marine, a faworytem jest liberał Emmanuel Macron.

Poglądy Le Pen, o ile dużo bardziej radykalne i kontrowersyjne od tych prezentowanych przez polski rząd, pokazują, że w wielu aspektach gabinet Beaty Szydło niewiele różni się od francuskiej skrajnej prawicy. Przykładem może być brak woli współpracy w rozwiązaniu odległych od Warszawy problemów politycznych, takich jak kryzys migracyjny, czy chęć zawiązywania sojuszy ze słabymi krajami tzw. Międzymorza kosztem kooperacji z całą Unią. Werdykt we francuskich wyborach zapadnie na początku maja.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną