Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kosowo chce armii

Siły Bezpieczeństwa Kosowa Siły Bezpieczeństwa Kosowa Vedat Xhymshiti/Polaris

Prezydent Kosowa Hashim Thaçi straszy obecnością Rosjan w Serbii, by odwrócić uwagę od projektu utworzenia regularnej armii. Licząca 5 tys. żołnierzy i 3 tys. rezerwistów formacja miałaby bronić suwerenności i integralności kraju, ale do realizacji tego planu potrzebna byłaby zmiana konstytucji. Dodatkowo regularna armia pod bokiem nie podoba się też sąsiedniemu Belgradowi. Serbia uważa, że to naruszenie rezolucji 1244 Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz zagrożenie dla serbskiej mniejszości na północy Kosowa. Obawia się, że do głosu dojdą dawni partyzanci Wyzwoleńczej Armii Kosowa.

Serbia ma mocne wsparcie, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przestrzegł Prisztinę przed urzeczywistnieniem pomysłu z armią, grożąc rewizją zaangażowania Sojuszu w Kosowie. Także Stany Zjednoczone, najważniejszy protektor Prisztiny, zagroziły „oceną dwustronnej współpracy i wieloletniej pomocy”, głównie finansowej. To oznacza, że Waszyngton podziela obawy Belgradu. Dziś w Kosowie stacjonuje 4,5 tys. żołnierzy KFOR pod dowództwem NATO. Powołanie regularnej armii stawia pod znakiem zapytania rolę sił międzynarodowych. Z kolei ich wyjazd grozi eskalacją konfliktu z Serbią. Belgrad, zwłaszcza w przededniu wyborów prezydenckich, zapewnia, że użyje środków politycznych, a nawet wykorzysta serbską mniejszość, by zablokować projekt w parlamencie. Nieuznający niepodległości Kosowa Serbowie obawiają się, że prowokacje Prisztiny zablokują ich rozpoczęte negocjacje z Unią.

Polityka 11.2017 (3102) z dnia 14.03.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama