Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Białoruska wojna z „pasożytami”

„Dekret o pasożytach” wyciągnął na ulice oburzonych Białorusinów. „Dekret o pasożytach” wyciągnął na ulice oburzonych Białorusinów. Viktor Tolochko/Sputnik / EAST NEWS

Łukaszenka represjonuje opozycję, tłumacząc, że zwalcza terrorystów.

Prezydent Alaksandr Łukaszenka wysłał siły OMON przeciwko pokojowym demonstracjom, a sobotnie obchody Dnia Wolności w Mińsku zakończyły się zatrzymaniem kilkuset osób. Wielu już postawiono zarzuty. Milicja wtargnęła do siedziby organizacji Wiasna, walczącej o przestrzeganie praw człowieka na Białorusi. Demonstracje w białoruskich miastach trwają od tygodni. Głównie przeciwko dekretowi prezydenta nakładającemu wysokie kary pieniężne na osoby, które nie przepracowały przynajmniej 183 dni w roku. „Dekret o pasożytach” wyciągnął na ulice oburzonych Białorusinów, którzy nie mogą znaleźć pracy z powodu złej sytuacji gospodarczej. Do żądań ekonomicznych szybko doszły apele o ustąpienie prezydenta i o wolne wybory. Na czele protestów stanął Mikołaj Statkiewicz, były więzień łagru, jeden z najbardziej zasłużonych opozycjonistów. Prezydent zawiesił wykonanie dekretu, ale demonstracje nie ustały, więc ruszyły represje. Przed Dniem Wolności do aresztów trafili dziennikarze i znani działacze, innym doręczono wezwania do sądu. Uładzimir Niaklajeu, były kandydat na prezydenta w 2010 r., został zatrzymany na granicy, gdy wracał z Polski.

Łukaszenka, który wciąż ma poparcie Kremla, pokazał, że próby ocieplenia stosunków z Zachodem, demokratyzacji i przestrzegania swobód są pustym gestem obliczonym na korzyści ekonomiczne. Jednak nowe sankcje mogłyby skomplikować rozmowy w sprawie zakończenia wojny w Donbasie. Krytyczne słowa płynące z Brukseli prezydent skwitował deklaracją, że jedynie zapobiega terroryzmowi.

Polityka 13.2017 (3104) z dnia 28.03.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 8
Reklama