Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Czy Trump uczyni Polskę znowu wielką?

Szczegóły pobytu Donalda Trumpa w Warszawie są właśnie dopinane. Szczegóły pobytu Donalda Trumpa w Warszawie są właśnie dopinane. Chairman of the Joint Chiefs of Staff / Flickr CC by 2.0
Wizyta amerykańskiego prezydenta będzie z pewnością sukcesem rządu PiS. I na jakiś czas ustawi Polskę w opozycji do głównego unijnego tandemu.

To dopiero dylemat: cieszyć się czy nie cieszyć z przyjazdu amerykańskiego prezydenta? Chyba po raz pierwszy w czasach demokracji musimy sobie takie pytanie postawić. Bo z jednej strony lipcowa wizyta to sukces zabiegów naszej dyplomacji – od MSZ po Pałac Prezydencki. Z drugiej strony ryzyko, bo Donald J. Trump wiele razy udowodnił już, że nie działa tak, jak przystało na „lidera wolnego świata”, a jego ostatnia wizyta w Europie na szczycie NATO tylko podsyciła nieufność wobec niego kluczowych krajów Unii.

Z trzeciej strony: Polska na wielu frontach wygrywa – bo amerykańskie wojska maszerują do nas tysiącami, to u nas powstaną nowe bazy USA i NATO na wschodzie Europy, a nasze zaangażowanie finansowe i operacyjne po stronie Sojuszu oraz USA zdaje się gwarantować przychylność Brukseli, Pentagonu i Białego Domu na długie lata.

Po co Trump przylatuje do Polski?

Trump ma zrobić krótki przystanek w drodze na hamburski szczyt G20. Szczegóły pobytu w Warszawie są właśnie dopinane. Prezydent USA przyleci na szczyt Trójmorza – 12 krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej – który był planowany we Wrocławiu, ale ostatecznie będzie musiał zostać przesunięty do stolicy. Czasu jest mało, ale dla delegacji zagranicznych to nie problem, a Warszawa jest przygotowana.

Choć trudno będzie powiedzieć, że Trump przylatuje wyłącznie do Polski i ze względu na Polskę. Trzeba będzie też przyznać, że pewną rolę w sprowadzeniu Trumpa do Warszawy mogli odegrać inni gracze z regionu – kraje nadbałtyckie czy Rumunia, cieszące się względami Amerykanów na równi, a czasem nawet większymi niż Polska. Jedno jest bezsprzeczne: to z Polski postanowili amerykańscy wojskowi uczynić swój przyczółek na wschodniej flance NATO. A rządowi to jak najbardziej na rękę.

Nie wiadomo na razie, czy Trump odwiedzi amerykańskich żołnierzy w ich polskich bazach. To raczej oni przyjadą do Warszawy uścisnąć rękę swojego głównodowodzącego. Możemy być pewni, że sojusznikom będzie towarzyszył nasz minister obrony, który do tej pory nie miał możliwości dłuższego bezpośredniego spotkania z sekretarzem obrony USA. Zdjęcie z samym prezydentem jednak wystarczy. Zwłaszcza że Trumpowi będzie towarzyszył jego doradca do spraw bezpieczeństwa, gen. H.R. McMaster – może nie tak potężny jak szef Pentagonu Jim Mattis, ale wpływowy w otoczeniu prezydenta.

Jeśli Trump zdecyduje się wygłosić w Warszawie przemówienie – czego w tej chwili nie wiemy – kwestie obronności będą zapewne na pierwszym miejscu. I trzeba przyznać, że rząd PiS będzie miał wtedy chwilę chwały – bo jako pierwszy wdraża natowską regułę 2 proc. PKB z bieżącego roku budżetowego. Mało tego, zapowiada wzrost wydatków obronnych do 2,5 proc. PKB w ciągu nieco ponad dekady. Zapowiedzi nic nie kosztują, ale za to dają piarową przewagę, a jak wiadomo, obecny amerykański prezydent przywiązuje do komunikacji dużą wagę.

Jak Trump widzi Europę i jak Europa widzi Trumpa?

Trochę gorzej może być w Europie. Angela Merkel dała jasno do zrozumienia, że postawa Trumpa ją zraziła i teraz będzie stawiać na większą niezależność od USA. Oczywiście nie wyprosi 30 tys. amerykańskich żołnierzy i kilku ważnych dowództw z Niemiec, ale wesprze europejski plan obronny – już na czerwcowym szczycie. Kiedy Trump wyląduje w Warszawie, europejskie stolice będą pytać Polskę, jak jedna z największych armii kontynentu widzi swoją rolę w przyszłej armii unijnej. Warszawa na razie jest bardzo sceptyczna, a wizyta Trumpa może tylko pogłębić konflikt koncepcji. Choć z drugiej strony: to Trump namawia Europę, by wzięła większą odpowiedzialność za swoje własne bezpieczeństwo, ponosząc większe na nie nakłady.

Polska wybrała chyba swoją drogę: jak najbliżej USA, ale jak najdalej od europejskich pomysłów postrzeganych jako konkurencja, a nie uzupełnienie dla NATO. Niemcy i Francja już sygnalizują, że będą w Unii motorem współpracy obronnej, również przemysłowej. Sprawa Caracali odbija się tam czkawką. Jeśli trzeba kolejnego dowodu, że z Polską nie jest Europie po drodze – wizyta Trumpa może stać się pretekstem. Scenariusz, w którym Warszawa staje się pomostem między Berlinem, Paryżem i Waszyngtonem – choć bardzo pożądany – wydaje się w obecnej sytuacji politycznej wyłącznie życzeniowy. Czy wracamy do podziału na „nową” i „starą” Europę z retoryki Busha? Niewykluczone.

Ale u nas będzie to wielkie święto. Trump uczyni Polskę znowu wielką, wbrew defetystom, wrogom ojczyzny i liberalnym mediom, które sugerowały, że Warszawa jest przez Waszyngton izolowana. Opozycja odliczająca, przez ile to miesięcy polski minister obrony nie spotkał się z amerykańskim odpowiednikiem, zostanie przez rządowe media rzucona na kolana, kiedy rękę ministra uściśnie sam commander in chief. Znajdziemy wiele wspólnych interesów, a polsko-amerykańskie braterstwo narodzi się na nowo. Nikt nie będzie mówił o „końcu cywilizacji białego człowieka”.

Jak Polska może wykorzystać wizytę Trumpa?

I trzeba przyznać, że jeśli tylko Polska zdoła wyciągnąć z wizyty Trumpa trwałe korzyści – czy w zbrojeniach, czy w obecności wojsk, czy w przywilejach handlowych – to tylko dobrze. Powinniśmy maksymalnie wykorzystać moment, w którym całość naszych interesów – głównie w sferze bezpieczeństwa – pokrywa się z resztą interesów, które USA pozostawiają w Europie Wschodniej. A jeśli zdecydują się je wzmacniać i ich bronić – tym lepiej dla nas. Pogodzenie proamerykańskiej postawy z polityką w ramach Unii Europejskiej będzie wyzwaniem, ale na tym właśnie polega „gra na kilku fortepianach”, której opanowaniem chwalił się swego czasu szef polskiej dyplomacji. Finał konkursu pianistycznego właśnie nadchodzi.

Trump oczywiście nie przyjedzie do Warszawy jako św. Mikołaj, ale jako biznesmen. Od Polski na pewno zażąda większego zaangażowania wojskowego na Bliskim Wschodzie, zakupów zbrojeniowych w USA na większą skalę i promowania amerykańskiej agendy na forum unijnym. To może oznaczać, że Polska obniży swoje wymagania na system obrony powietrznej Wisła i kupi Patrioty takie, jakie są – bez dodatków ekstra i nowego radaru – wyśle dodatkowych żołnierzy do Afganistanu i więcej samolotów F-16 do bombardowania ISIS, a także wesprze Trumpa w sprawie klimatu w Unii. Ta ostatnia kwestia jest jak najbardziej po myśli obecnego rządu, ale stanowi potencjalnie najpoważniejszy sporny punkt w negocjacjach z Brukselą.

Podobno w Berlinie i Paryżu wszystko mogli Trumpowi darować, ale nie wycofanie się z porozumienia o klimacie. Otwarty konflikt nie jest Polsce na rękę, chyba że wsparcie ze strony Trumpa zostanie odczytane jako szansa na strategiczny zwrot. Amerykę do tej pory stać było na okresy izolacjonizmu i protekcjonizmu. Import tej polityki do Polski może się okazać niezwykle kosztowny.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną