Królowa Elżbieta, czyli jak być głową państwa
Wielka Brytania świętuje urodziny królowej Elżbiety, która jest wzorem przywódcy
Wielka Brytania obchodzi urodziny królowej Elżbiety II. To święto narodowe. Tym razem w cieniu serii tragedii, od zamachów terrorystycznych po pożar bloku mieszkalnego w Londynie. Królowa wraz z mężem uczciła go minutą ciszy. Wcześniej spotkała się z mieszkańcami spalonego wieżowca, rodzinami i bliskimi ofiar.
Co to za ludzie? Biedni. Przybysze z różnych krajów i kultur. Inżynier, uchodźca z Syrii, czteroosobowa rodzina z Polski. Tragedia w najbogatszej dzielnicy Londynu, gdzie stoją rezydencje warte po kilka milionów funtów, często niezamieszkałe, może inspirować do refleksji społecznej:
Królestwu bardziej niż Brexitu potrzeba walki z nierównością i uprzedzeniami. Jakże symboliczne jest więc to, że obecna prawicowa premier May nie miała czasu na spotkanie takie, na jakie czas znalazła królowa. May wolała rozmawiać ze strażakami niż z pogorzelcami. Nie potrafiła wyjść poza frazesy. Dobrze, że przynajmniej obiecała kilka milionów rządowej pomocy i śledztwo w sprawie przyczyn tragedii, która zbulwersowała wszystkich mieszkańców blokowisk na całym świecie.
Głowa państwa w przyzwoitym demokratycznym państwie nie boi się wyjść do wzburzonych obywateli i ich wysłuchać. Nie boi się konfrontacji klasowej, kulturowej, politycznej. Najbogatszą kobietę świata stać na odruch empatii względem ubogich i wykluczonych.
Ważny sygnał od głowy państwa
Głowa państwa wysyła w ten sposób sygnał, że każdy obywatel ma opowieść wartą wysłuchania. A ona stara się być pomocna w przekazywaniu tych opowieści całemu społeczeństwu. Także tych, które zawierają negatywne emocje związane z władzą różnych szczebli: czemu nas tak traktujecie?
To prawda, że to tylko gest. Królowa wróci do swoich apartamentów, pogorzelcy do prowizorycznych schronień. Ale takie gesty są potrzebne i ludziom, i normalnemu państwu. Budują wspólnotę, uczą patriotyzmu ponad różnicami klasowymi, kulturowymi, politycznymi.
Tego nie rozumie obecny prezydent Polski, który, jak premier May, unika kontaktu z tymi obywatelami, którzy są w opozycji do niego i do pisowskiego rządu z wielu różnych powodów: od ideowo-politycznych po ekologiczne. Taka prezydentura potrzebna jest tylko pisowskiej części społeczeństwa, czyli mniejszości.