Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Uciekający ekspres

Co się wydarzyło na ostatnim szczycie UE

O europejskiej armii całkiem niedawno marzył prezes Jarosław Kaczyński.

Jeśli ktoś szukał dowodów na istnienie legendarnej unii wielu prędkości, mógł je znaleźć w zeszłym tygodniu w Brukseli. Przed szczytem UE dominowało przekonanie, że ugrzęźnie on w rozmowach o brexicie. Tak się jednak nie stało. Przewodniczący Rady Donald Tusk przyznał później, że propozycja Londynu co do przyszłych praw obywateli Unii na Wyspach była „poniżej oczekiwań”, a jeden z polskich dyplomatów powiedział nam: „May wydaje się, że będziemy jej wdzięczni tylko za to, że nikogo nie zamierza deportować”. Tusk na koniec dodał, że wciąż wierzy w cofnięcie brexitu i że – cytując Lennona – w tej wierze nie jest sam.

Gwiazdą szczytu miał być nowy prezydent Francji. Emmanuel Macron liczył, że również Brukselę opanuje macronmania. Aż do spotkania z Grupą Wyszehradzką. Później rzucił tylko, że Unia to nie jest supermarket, odnosząc się do stanowiska m.in. Polski w sprawie relokacji migrantów. Viktor Orbán poczuł się „kopnięty” tymi słowami. Macron podniósł też temat tzw. pracowników delegowanych – w wielkim skrócie chce, aby zatrudnieni w np. polskich firmach, pracując na Zachodzie, dostawali zachodnie stawki, w czym poparli go wstępnie bogatsi członkowie UE. Według Deutsche Welle Francuz miał również powiedzieć premier Beacie Szydło, że w sprawie anulowania kontraktu na helikoptery caracale Polska potraktowała Francję „jak Zimbabwe”.

Tu Macron dotknął sedna sprawy. Bo choć na szczycie podjęto jeszcze kilka decyzji, przedłużono sankcje wobec Rosji (za Krym), zastanawiano się, gdzie z Londynu przenieść unijne agencje, to wszystko przyćmiła obronność. Większość krajów zaakceptowała wzmocnioną współpracę w tej dziedzinie według francusko-niemieckiego planu.

Polityka 26.2017 (3116) z dnia 27.06.2017; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Uciekający ekspres"
Reklama