Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Niemcy zalegalizowali małżeństwa osób tej samej płci. Ale Merkel była przeciw

Niemcy zalegalizowali małżeństwa tej samej płci. Niemcy zalegalizowali małżeństwa tej samej płci. PantherMedia
Kanclerz Niemiec jest wytrawnym politycznym graczem i zachowuje się jak pokerzysta. Wiedziała, co robi, głosując przeciw i zwalniając posłów z dyscypliny partyjnej.

Na ostatnim w tej kadencji posiedzeniu niemiecki Bundestag przyznał jednopłciowym parom prawo do zawierania małżeństw. Projekt ustawy zmieniającej odpowiednie zapisy kodeksu cywilnego poparło 393 posłów w 623-osobowym parlamencie. Za głosowali głównie posłowie SPD, Lewicy i Zielonych oraz niewielka część posłów CDU/CSU. Angela Merkel była przeciw.

Kilka dni temu kanclerz zapowiedziała, że nie będzie wymagała w tym głosowaniu od posłów dyscypliny partyjnej i pozwoli im zagłosować zgodnie z własnym sumieniem. Sama też oddała głos za tym, co według niej jest słuszne. Jak mówi, dla niej „małżeństwo w rozumieniu konstytucji jest małżeństwem kobiety i mężczyzny”.

Typowe zachowanie kanclerz Merkel

Dlaczego więc otworzyła tę puszkę Pandory? Przecież w Niemczech od 2001 r. pary homoseksualne mogą swobodnie rejestrować swoje związki. Przyznano im też wiele przywilejów w prawie spadkowym i podatkowym. Do tej pory nie mogli jednak formalnie używać wobec swoich związków terminu „małżeństwo” i adoptować dzieci.

Kanclerz Merkel kluczyła przez całą ostatnią kadencję. Wielokrotnie podkreślała swoje wątpliwości. Ale też nigdy nie była w swoich wypowiedziach jednoznaczna. Teraz rzutem na taśmę, przed końcem kadencji i w ostatnim posiedzeniu Bundestagu, otworzyła furtkę, która w jej mniemaniu miałaby w jesiennych wyborach zapewnić jej głosy liberałów, a jednocześnie nie zrazić bardziej konserwatywnych chadeckich posłów, bo sama przecież ostatecznie oddała głos przeciw.

To typowe zachowanie Merkel – można przeczytać w niemieckich mediach. „Długo się decyduje, debatuje, rozważa, a w końcu podejmuje taką decyzje, która niby ma zadowolić wszystkich”. Oczywiście można się na to zżymać, ale też kanclerz Niemiec jest wytrawnym politycznym graczem i zachowuje się jak pokerzysta, który bada wszystkie możliwe ruchy, przewiduje ich konsekwencje i wybiera najbardziej korzystny w danej sytuacji wariant.

Merkel staje jesienią do wyborów po raz czwarty, ciążą na niej oskarżenia o otwarcie granic przed imigrantami, których swego czasu bez konsultacji z pozostałymi przywódcami zaprosiła do Europy, co potem przez wiele miesięcy mocno jej wypominano. Do tego dochodzi też zwyczajne zmęczenie Niemców przywódcą, który rządzi krajem od 2005 r. i jest kanclerzem już trzy czteroletnie kadencje.

Wciąż jest jednak popularna. A wśród polityków, którzy z nią konkurują, nie ma mocnego konkurenta. Nawet Martin Schulz, który – wydawało się – może mocno jej zagrozić, teraz miota się w deklaracjach i szuka dla siebie miejsca na politycznej scenie.

Zwolenników Merkel nie ma jednak już tak wielu jak choćby przed kryzysem imigracyjnym. Chrześcijańscy demokraci w swoim sprzeciwie wobec małżeństw homoseksualnych i przyznania im większych praw byli od dłuższego już czasu w Bundestagu osamotnieni.

Niemcy popierają małżeństwa jednopłciowe

Zrównanie praw par hetero- i homoseksualnych popiera dwie trzecie Niemców, a połowa z nich jest również za tym, aby pary homoseksualne mogły adoptować dzieci. Zieloni, liberałowie i socjaldemokraci dobrze wiedzą, że jest to obszar, na którym mogą osłabić CDU/CSU, a sami coś ugrać. Stąd stawianie Merkel pod ścianą i ostatnia deklaracja, że bez uznania małżeństwa dla wszystkich nie podpiszą w przyszłej kadencji żadnej umowy koalicyjnej.

Merkel rozegrała więc sprawę politycznie, tak żeby po trosze zadowolić wszystkich. I politycznie może uda jej się zebrać punkty, chociaż część posłów w CDU/CSU bardzo ją krytykuje i zarzuca jej, że przyzwoleniem na głosowanie zniszczyła ostatnie konserwatywne wartości. Jednak społecznie mogła przeszacować. Szkoda, że wcześniej nie zainicjowała na ten temat poważnej debaty, która wszystkim stronom sporu pozwoliłaby spokojnie przedstawić swoje stanowiska i bez nacisków politycznych wypracować zmiany w prawie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną