Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Wydawało się, że jego era się kończy. Ale Paul Kagame nie zamierza oddać władzy w Rwandzie

Paul Kagame ponownie wybrany prezydentem Rwandy Paul Kagame ponownie wybrany prezydentem Rwandy ITU Pictures / Flickr CC by 2.0
Kagame nie jest typowym dyktatorem. Jeśli już, to aspiruje do miana władcy absolutnego, ale oświeconego.

Paul Kagame, rządzący oficjalnie Rwandą od 17, a nieoficjalnie od 23 lat, został wybrany prezydentem na trzecią kadencję z 98 proc. głosów. Wygrał głównie dzięki temu, że kandydatów opozycyjnych albo zastraszał, albo w ogóle nie dopuszczał do rejestracji. Nikogo to nie zaskoczyło, sam prezydent mówił zresztą w trakcie udawanej kampanii, że głosowanie 4 sierpnia będzie jedynie formalnością.

Jeszcze niedawno wydawało się jednak, że trwająca od 1994 r. era rządów Paula Kagamego w Rwandzie się skończy. Konstytucja zabraniała mu bowiem ubiegać się o trzecią kadencję prezydencką, a druga kończyła się w 2017 r. Ale w 2015 r. Kagame przeprowadził referendum, w wyniku którego ograniczający jego władzę artykuł został zmieniony.

Władca oświecony

Human Rights Watch wielokrotnie alarmowało, że w Rwandzie powstało państwo jednopartyjne, a rząd tłumi jakiekolwiek przejawy sprzeciwu. Przeciwnicy Kagamego trafiają do więzienia lub znikają, a prezydent Rwandy trafił na listę „drapieżników wolności mediów” przygotowywaną przez Reporterów Bez Granic.

Mimo to Kagame, który chce rządzić do co najmniej 2034 r., nie jest typowym dyktatorem. Jeśli już, to aspiruje do miana władcy absolutnego, ale oświeconego. Za cenę swobód politycznych chce z Rwandy zrobić ekonomicznego prymusa w Afryce – i całkiem mu się to udaje.

Jest ceniony na świecie jako promotor praw kobiet. W izbie niższej rwandyjskiego parlamentu ponad 60 proc. deputowanych to kobiety – nigdzie na świecie nie ma tak wysokiego odsetka posłanek. Kagame działa na rzecz ochrony przyrody, angażując się w ochronę goryli górskich (również poprzez zbrojne rajdy na obozy kłusowników w sąsiednim Kongo, co współpracy z sąsiadem raczej nie służy). Rwanda jako pierwsza na świecie wprowadziła też całkowity zakaz stosowania plastikowych siatek. Kagame jako pierwszy w regionie docenił media społecznościowe, zakładając tam profile i aktywnie dzieląc się swoimi inicjatywami (oraz równie aktywnie cenzurując opozycję).

Jednak najsilniejszym argumentem Kagamego jest stan gospodarki. Prezydent Rwandy wielokrotnie podkreślał, że wzorem jest dla niego Singapur – merytokracja i państwo policyjne, gdzie swobody demokratyczne zamieniono na wzrost PKB. W ciągu ostatnich lat rwandyjska gospodarka rośnie o średnio ok. 7 proc. rocznie.

Człowiek Rwanda

Trudno wyobrazić sobie w ogóle Rwandę bez Paula Kagamego, bo jego życiorys i najnowsza historia tego kraju są z sobą splecione.

Obecny prezydent Rwandy jako kilkuletni chłopiec razem z rodziną uciekł do sąsiedniej Ugandy. Kagamowie należą do grupy Tutsich, którzy po rewolucji na przełomie lat 50. i 60. stracili władzę na rzecz Hutu. Ci zaczęli mścić się na Tutsich za to, że za czasów belgijskiej kolonizacji to oni mieli łatwiej. (Wielu historyków uważa w ogóle, że podział na Hutu i Tutsi to wymysł kolonialny, który nie istniał przed najazdem Europejczyków).

W szkołach wojskowych w Ugandzie, Tanzanii i Stanach Paul Kagame szybko zdobył opinię genialnego stratega. Pomagał budować armię Yoweriego Museveniego, który w 1986 r. zdobył i do dziś sprawuje władzę w Ugandzie. Potem zabrał się za tworzenie armii rwandyjskich Tutsich.

Z Ugandy obserwował, jak rządzący w Kigali ekstremalni Hutu radykalizują za pośrednictwem propagandowych mediów społeczeństwo, nakręcając spiralę przemocy wobec Tutsich i umiarkowanych Hutu. Gdy w kwietniu 1994 r. rozpoczęło się ludobójstwo (w ciągu 100 dni zginęło w nim co najmniej 800 tys. osób, w większości zabitych maczetami i pałkami), armia Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego pod przywództwem Kagamego ruszyła na południe.

Interwencja Kagamego zakończyła ludobójstwo, a z niego zrobiła absolutnego władcę w Rwandzie. Do 2000 r. był formalnie tylko ministrem obrony, ale już wtedy rządził krajem. To on podejmował decyzje m.in. o dwukrotnej inwazji na Kongo.

W 2000 r. Kagame został prezydentem. Nowa konstytucja wyzerowała licznik kadencji. Został wybrany ponownie na siedmioletnią kadencję, w 2010 r. na kolejną. Obecna kadencja kończy się w 2024 r., ale wtedy zmienione zostaną zasady wyboru prezydenta, a kadencja skróci się z siedmiu do pięciu lat. Przy okazji znów wyzeruje to licznik kadencji, więc Kagame będzie mógł ubiegać się o dwie kolejne. Jeśłi wszystko pójdzie z jego planem, będzie rządził krajem de facto przez 40 lat, co da mu pozycję wśród takich tuzów dyktatury jak Robert Mugabe, Nursułtan Nazarbajew czy Teodoro Obiang z Gwinei Równikowej.

Po ludobójstwie Rwanda niewątpliwie zmieniła się na lepsze. Jest krajem bardziej rozwiniętym niż sąsiedzi, system edukacji jest sprawny, a model rozwoju – zrównoważony. Kagame cieszy się poparciem Stanów i Europy jako „nasz tyran”. W ONZ i wśród NGO-sów też go lubią, bo w dużej mierze dzięki polityce Kagamego pomoc humanitarna jest w Rwandzie wydawana bardzo efektywnie. Kagame sam zresztą w pomoc nie wierzy i wielokrotnie podkreślał, że chce jak najszybciej z niej zrezygnować.

Jednak co o tym sądzą obywatele, trudno powiedzieć, bo Kagame dba o to, by niezbyt mogli się wypowiadać. Amnesty International mówi o panującym w Rwandzie klimacie strachu. Wybory i referenda są fałszowane, a opozycja twierdzi, że gdyby dopuścić do uczciwej kampanii, Rwandyjski Front Patriotyczny przegrałby.

Ludobójstwo pod dywanem

Kagame zawdzięcza silną pozycję jednak głównie ludobójstwu. To on i jego armia faktycznie je przerwali. Dzięki ucieczce zamieszanych w ludobójczy reżim Hutu Kagame mógł objąć władzę i od nowa budować państwo. Teraz może ze swobodą oskarżać wszystkich swoich przeciwników o bycie „wrogami Rwandy”, którzy chcą na nowo wzniecić podziały etniczne sprzed 1994 r.

Kagame wiele zrobił, by przynajmniej na papierze te podziały znieść. Do 1994 r. Rwandyjczycy w dowodach mieli wpisaną przynależność do grupy etnicznej, teraz jakiekolwiek wspomnienie o Hutu i Tutsi jest nie na miejscu. Kagame wielokrotnie podkreślał, że wszyscy jego podwładni to po prostu Rwandyjczycy.

Krytycy zarzucają mu jednak, że wieloletnich podziałów, które zakończyły się najbardziej krwawym ludobójstwem w historii, nie da się tak po prostu zapomnieć. Sądy ludowe gacaca, które sądzą za zbrodnie, nie dają Tutsim poczucia sprawiedliwości – zwłaszcza tym, którzy przeżyli ludobójstwo, a teraz mieszkają obok sąsiadów Hutu, którzy w 1994 r. mordowali maczetą swoich znajomych.

Jean Hatzfeld, francuski dziennikarz i autor znakomitej trylogii reportaży z Rwandy, cytuje jednego z ocalonych, który mówi, że w kraju nie doszło do pojednania, czyli zbudowania zaufania. Według niego jest jedynie „polityka zaufania”, czyli „równomierny podział braku zaufania”.

Twarda ręka Kagamego nie zbuduje wśród Rwandyjczyków zaufania, ale powstrzyma ich przed wybuchem nieufności. W tak niestabilnej części świata, kraju otoczonym pogrążonym w wiecznej wojnie Kongiem, rozrywanym konfliktami etnicznymi Burundi i dyktatorską Ugandą, „nasz tyran” jest dla wielu ostoją nadziei.

Coraz lepiej wykształceni, zamożniejsi Rwandyjczycy nie będą wiecznie znosić cenzury, przemocy wobec opozycji i zastraszania mediów. Ale rozmontowanie kagamizmu będzie wymagało ostrożności, aby nie rozmontować przy okazji kraju.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną