Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zbyt białe pomniki

Amerykańska wojna o symbole pamięci

Zamieszki w Charlottesville Zamieszki w Charlottesville Samuel Corun/Anadolu Agency
Amerykanie mają wybitną zdolność do unikania dyskusji o własnej przeszłości. Dlatego z taką brutalnością teraz ich dopada.
Pomnik konfederata chroniony przez policję w kampusie Uniwersytetu Karoliny PółnocnejJonathan Drake/Reuters/Forum Pomnik konfederata chroniony przez policję w kampusie Uniwersytetu Karoliny Północnej

Autostrada im. Jeffersona Davisa biegnie między Pentagonem i rzeką Potomak. Zaraz na drugim jej brzegu jest centrum Waszyngtonu, czyli wielki trawnik, przy którym stoją Biały Dom, Kapitol i najważniejsze monumenty. Należy przypuszczać, że patron autostrady byłby zdumiony, gdyby wiedział, że został upamiętniony w tak poczesnym miejscu. Davis był przecież prezydentem Konfederacji, która w 1861 r. zbuntowała się przeciwko Waszyngtonowi w obronie niewolnictwa. Jeszcze wiele lat po wojnie domowej, już jako sędziwy emeryt, pisał, że „niewolnikom ich los odpowiadał, bo czarni mają naturalną tendencję do służalczości”. A właściciele byli dla swoich niewolników jak dobrzy rodzice i dbali o nich jak o własne dzieci. W odróżnieniu od chciwych fabrykantów z Północy, którzy bezlitośnie wykorzystywali rzekomo wolnych robotników (czarnych i białych). „Nigdy i nigdzie poza Południem nie było bardziej szczęśliwej zależności między siłą roboczą i kapitałem... Dopiero potem przyszła pokusa, podobnie jak wąż w raju, która zepsuła niewolników: bajanie o »wolności«” – przekonywał Davis.

Autostradą jego imienia jeździłem niemal codziennie przez ostatnie pięć lat. Razem z milionami kierowców, głównie urzędników państwowych o poglądach progresywnych, którym to najwyraźniej nie przeszkadza. Jeśli pojechać nią dalej na południe, kilkadziesiąt mil w głąb stanu Virginia, to na mijanych autach zaczną się pojawiać naklejki z flagami Konfederacji. Powiewają one zresztą przed niektórymi domami i nad budynkami władz stanowych czy hrabstw. Czy zatem wszyscy, którzy te flagi dumnie eksponują, tęsknią za niewolnictwem? Oczywiście nie. Kiedy ich spytać, podają się za żarliwych obrońców wolności (szczególnie prawa do noszenia broni i wolności słowa). Za takich uważają się nawet rasiści z Charlottesville.

Polityka 35.2017 (3125) z dnia 29.08.2017; Świat; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Zbyt białe pomniki"
Reklama