Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Putin chce sił pokojowych ONZ w Donbasie. Co się za tym kryje?

Błękitne Hełmy pojawią się we wschodniej Ukrainie? Błękitne Hełmy pojawią się we wschodniej Ukrainie? lbert Gonzalez Farran, UNAMID / Flickr CC by 2.0
Ukraina chętnie przyjmie siły pokojowe, ale po wycofaniu z jej terytorium okupacyjnych wojsk.

Prezydent Władimir Putin lubi zaskakiwać: przebywając w Chinach, oświadczył niespodziewanie, że Rosja jest skłonna zgodzić się na obecność sił pokojowych ONZ w Donbasie. Jego słowa natychmiast dotarły do ważnych stolic. Zdaniem rosyjskiego prezydenta pokojowa misja sprzyjałaby rozwiązaniu konfliktu na wschodzie Ukrainy. Wspaniała i godna idea, ale…

Co się kryje za deklaracją Putina?

Czy wypowiedź Putina oznacza, że Moskwa chciałaby zakończenia walk i faktycznego uspokojenia sytuacji na froncie i w strefie rozgraniczenia wojsk, a ostatecznie powrotu władzy Kijowa nad zajętymi przez separatystów terenami? Czy chodzi raczej o kolejny element jego gry obliczonej na to, by destabilizować Ukrainę? Czy wprowadzenie sił rozjemczych miałoby w przyszłości sankcjonować istnienie separatystycznych republik, Donieckiej i Ługańskiej, i Kijów miałby przystać na takie dictum pod naciskiem sił międzynarodowych?

Propozycja nie jest do końca klarowna. Jak można zrozumieć z dalszych słów Putina, nie chodzi o obecność wojsk pokojowych, lecz „osób, które zapewniają bezpieczeństwo misji OBWE”, działającej na wschodzie Ukrainy. Miałyby się one (osoby, siły?) „znaleźć na linii rozgraniczenia (...) po rozdzieleniu stron i wycofaniu ciężkiego uzbrojenia i nie może być to rozwiązane bez bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami republik DRL i ŁRL” – cytują agencje.

Reakcja Ukrainy na propozycję Rosji

Cokolwiek Putin miał na myśli, formułując ten przekaz, Ukraina, uważając Rosję za agresora, nigdy nie zgodzi się na obecność rosyjskich sił ani personelu – nawet działającego pod błękitną flagą – na swoim terytorium. Co zresztą natychmiast wybrzmiało w opublikowanym przez ukraiński MSZ stanowisku. Jak podkreślono mocno, nie może być też mowy o dogadywaniu się lub uzgadnianiu czegokolwiek z nielegalnymi ugrupowaniami zbrojnymi w rejonie konfliktu, wspieranymi finansowo przez Federację Rosyjską. A to właśnie zawiera propozycja prezydenta Rosji.

Ukraina chętnie przyjmie siły pokojowe, ale po wycofaniu z jej terytorium okupacyjnych wojsk, najemników i uzbrojenia: Kijów w tej kwestii stawia warunki twardo i nie zamierza się z nich wycofać. To Ukraina została zaatakowana i musiała się bronić.

Pomysł rozmieszczenia w Donbasie sił ONZ nie jest nowy, tyle tylko, że dotychczas wszelkie propozycje płynące z Kijowa o wprowadzeniu misji pokojowych do Donbasu były przez Kreml sabotowane. Rosja blokowała też możliwość rozpatrzenia ich przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Wiadomo, że prezydent Poroszenko zamierzał domagać się oficjalnie rozmieszczenia sił pokojowych w Donbasie podczas planowanego wystąpienia na forum Zgromadzenia Ogólnego pod koniec września tego roku. Tymczasem Putin wyprzedził jego plan i to on jest teraz „dysponentem” propozycji, to on przedstawia warunki. Polecił zresztą, by rosyjskie MSZ przygotowało pilnie projekt stosownej rezolucji i wniosło go do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Stosownej, czyli takiej, jaka będzie na rękę Moskwie. Nie można wykluczyć, że Kreml liczy na udział rosyjskich żołnierzy w misji.

Trudno się dziwić, że słowa Putina wywołały ostrą reakcję. I może o to chodziło. Z góry wiadomo, że wszelkie próby umieszczenia na wschodzie kraju rosyjskich żołnierzy w niebieskich hełmach to byłaby propozycja nie do przyjęcia dla Ukrainy. Kijów się sprzeciwi. Wniosek będzie oczywisty: Rosja chce odprężenia i pokoju, a Kijów woli podgrzewać konflikt.

Kreml jest gołębiem, Kijów jastrzębiem, sytuacja wygląda inaczej, niż przedstawia całemu światu prezydent Poroszenko. I wydaje się, że Putin trafił w sedno, bo już nazajutrz niemiecki MSZ, ustami swego szefa Sigmara Gabriela, oświadczył, że jeśli propozycja Putina jest prawdziwa, to należy z niej skorzystać. Jeśli jakaś szansa na ustanowienie pokoju w tej wojnie istnieje, to warto spróbować. Niemcy zresztą też nie kryją zaskoczenia, bo dotychczas wszelkie płynące z Berlina próby ustanowienia misji międzynarodowej w Donbasie były kategorycznie odrzucane.

Putin nie potrzebuje prawdziwego pokoju na Ukrainie

Wprowadzenie sił pokojowych ONZ z pewnością mogłoby pomóc w rozwiązaniu konfliktu, choć wiadomo, że nie wszędzie misje pokojowe spełniły pokładane nadzieje i przyniosły uspokojenie kryzysów. Istotne są zasady, na jakich ta obecność miałaby się opierać. Przysłowiowy diabeł pozostanie w szczegółach, czyli jak szeroki byłby mandat sił pokojowych i czy ta obecność wymagałaby uznania separatystycznych władz za partnera Kijowa. Łatwo się domyślić, że zgody na takie rozwiązanie być nie może, Kijów konsekwentnie odmawia kontaktu z separatystycznymi władzami regionu, nad którym stracił kontrolę. Domaga się też odzyskania władzy nad granicą z Rosją.

Rosyjski pomysł zdaje się ignorować te żądania. Bo Putinowi nie jest potrzebny prawdziwy pokój na Ukrainie. I nie po to poparł separatystów, żeby się z tej akcji nagle wycofać rakiem.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną