Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Generalnie jest OK. Nowy raport o tym, jak się Niemcom żyje w Polsce

Przejście graniczne Przejście graniczne Gunter Kirsch/Alamy Stock Photo / BEW
Jak sobie Niemiec w Polsce radzi? Mamy na wyłączność nowy raport Instytutu Spraw Publicznych.

Generalnie jesteśmy OK, my, Polacy. Polska też jest OK. Supermarkety jak na Zachodzie, drogi i autostrady, te same filmy w kinach, kuchnie świata, sklepy z alkoholami też.

Ale to wciąż Polacy wyjeżdżają w świat, a świat do nas przyjeżdżał mniej ochoczo. Niemiec, Francuz czy Włoch, który dobrowolnie decyduje się osiedlić w Polsce, wciąż budzi zdziwienie (to prawda, mniejsze niż 20–30 lat temu!) i wiele pytań. Chyba sami nie wierzymy, że obcokrajowiec, obywatel Unii Europejskiej, może się w Polsce osiedlić i całkiem dobrze odnaleźć. Nie przyjechali masowo, nie wykupili naszej ziemi, nie zabierają nam pracy, wszystkie obawy okazały się nieuzasadnione. Ale przyjeżdżają, zakładają rodziny, mają swoje firmy, wychowują dzieci. Okazuje się, że wiemy o nich strasznie mało. O ich sytuacji prawnej, problemach, przed jakimi stają, stopniu integracji. O tym, jak oni oceniają nas, jak widzą otwartość polskiego społeczeństwa. Temat pozostawał dotychczas – ze względu na niewielką liczebność tej grupy imigrantów – niezbadany. Instytut Spraw Publicznych postanowił przyjrzeć się mieszkającym w Polsce obywatelom UE. Na początek – Niemcom.

Jak jest Niemcom w Polsce?

„Raport jest poświęcony motywom decyzji o migracji do Polski, wyzwaniom, przed jakimi stają, integracji ze społeczeństwem polskim i planom na przyszłość Niemców, którzy przybyli do Polski po 2004 roku, czyli po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i do tej pory w Polsce mieszkają. Nie odnosi się on do sytuacji Niemców, którzy mają polskie obywatelstwo, ani do pracowników delegowanych” – wyjaśnia autorka raportu Agnieszka Łada.

Raport jest świeżutki, badania robiono latem i jesienią 2017 r. Wywiady przeprowadzono z Niemcami, którzy przybyli do Polski między 2004 a 2015 rokiem, co pozwoliło zdobyć informacje zarówno od osób, które mieszkają tutaj już długo i mogą dostrzegać pewne zmiany, jak i tych, które dopiero gromadzą doświadczenia. Rozmówcy pochodzą z Warszawy, Wrocławia, Szczecina oraz Krakowa i okolic. Jak dodaje autorka, wybór miast był uzasadniony liczbą Niemców tam mieszkających. Wybór dużych miast wynikał natomiast z faktu, że głównie tam osiedlają się unijni migranci. To z pewnością uproszczenie, bo duże miasta, zwłaszcza Wrocław i Warszawa, są przez samych cudzoziemców określane jako umiędzynarodowione, otwarte, gdzie zamieszkiwanie obcokrajowców jest czymś normalnym. Także ich mieszkańcy często różnią się od Polaków żyjących w mniejszych miejscowościach. Doświadczenia cudzoziemców są też zdecydowanie inne. Rozmowy z tymi osobami potwierdzają, że poza aglomeracjami cudzoziemcy zmagają się z innymi wyzwaniami, a ich sytuacja w społeczności lokalnej jest szczególna. W badaniu uwzględniono również głosy osób mających takie doświadczenia. Także Szczecin – jako miasto przygraniczne – ma odmienną specyfikę.

Do udziału w badaniu zapraszano osoby zarówno zatrudnione na etacie, jak i prowadzące własną działalność gospodarczą, żyjące w rodzinach i bez partnera. Przede wszystkim mężczyzn. Bo, jak się okazało, kobiet, które zdecydowały się osiąść w Polsce, jest niezwykle mało. O ile mężczyźni przyjeżdżają często za lub z partnerką czy żoną Polką, jako szefowie firm, o tyle Niemki raczej w polskich partnerach nie gustują. Dlaczego? Raport wskazuje dość zaskakującą odpowiedź. Autorka sięgnęła też do opinii ekspertów, osób, które funkcjonują w środowisku migrantów niemieckich i potrafią sformułować wnioski na temat tej grupy, przedstawicieli placówek dyplomatycznych, instytutów kultury, szkół, urzędów, izb handlowych, duszpasterstw, wreszcie organizacji nieformalnych, gdzie spotykają się Niemcy. Agnieszka Łada wykorzystała też własną wiedzę, bo jest osobą od kilkunastu lat poruszającą się w polsko-niemieckim środowisku.

Dlaczego Niemcy przyjeżdżają do Polski?

Zdecydowana większość Niemców, którzy przybywają do Polski, to osoby planujące długoterminowy pobyt. Nie czują się zmuszeni do emigracji sytuacją finansową jak niektórzy polscy emigranci w krajach Europy Zachodniej. Pewnie dlatego wiele opinii jest bardzo pozytywnych. Po prostu – osoby, którym się w Polsce nie podobało, nie zostawały tu na stałe. Jak mówi autorka, zadaniem raportu jest opis integracji Niemców w Polsce na wielu poziomach – na rynku pracy, partycypacji społecznej, funkcjonowania w ramach pewnej wspólnoty kulturowej. Ale też tego, co sprzyja integracji, a co ją utrudnia.

Czego dowiadujemy się o Niemcach? Mają wykształcenie wyższe, w większości znają także język angielski. Do Polski przyjeżdżają raczej osoby młode, po studiach lub na początku kariery zawodowej, ale zdarzają się i emeryci. Znaczna część to niemieccy przedsiębiorcy – część, która przyjechała wcześniej, została w Polsce do dziś, po 2004 roku przybyły kolejne osoby. Po 2004 roku do Polski przenosiło się wiele niemieckich firm, które dostarczały produkty czy usługi, zwłaszcza koncernom samochodowym, otwierającym w Polsce fabryki. Dziś najczęściej są otwierane w Polsce niemieckie firmy IT, głównie na Dolnym Śląsku. To z tego powodu wśród Niemców żyjących w Polsce przeważają mężczyźni. Jak tłumaczą eksperci, to mężczyźni byli – i są nadal – częściej wysyłani jako szefowie firm. Panuje przekonanie, że w Niemczech kobiety wciąż rzadziej piastują kierownicze stanowiska.

Trochę detali:

Niemcy, którzy decydują się zamieszkać w Polsce, robią to zazwyczaj z trzech powodów. Oddelegowanie do pracy przez pracodawcę: takie osoby celowo zostały pominięte w badaniu. Część z nich postanowiła zostać w Polsce, zwykle z powodów rodzinnych, znalazła inną pracę, część założyła własna firmę.

Drugą, również liczną grupę w zróżnicowanym wieku – od dwudziestolatków po emerytów – stanowią niemieccy mężczyźni, którzy „przyjechali do Polski za miłością do Polki”. Wreszcie jest grupa osób, które poznawszy Polskę bliżej, chciały się tu przenieść. Ci zwykle wybierają studia związane z Polską i uczą się języka polskiego. „Lubię tu ludzi, lubię nowoczesną dynamikę. I Warszawa jest miastem, które ma wystarczająco własny charakter, aby być interesującym, i wystarczająco międzynarodowa, żeby mi tu umożliwić życie. Więc dobrze mi tu. Nie mogłem przenieść się do Barcelony albo do Paryża. A tu życie jest easy, ponieważ każdy zna angielski” – mówi jeden z ankietowanych. Do tych aspektów dochodzą często względy finansowe. W Polsce dla osoby z pensją w wysokości zarobków niemieckich lub z niemiecką emeryturą życie jest tańsze, można sobie więc pozwolić na jego wyższy poziom.

Zdarzają się także sytuacje przeprowadzki do Szczecina jako dużego miasta, oferującego bogatsze życie kulturalne i społeczne niż niemieckie regiony przygraniczne. Jest wreszcie grupa Niemców, którzy mają polskie korzenie, na przykład jedno z rodziców jest Polakiem.

Co Niemcy wiedzą o Polakach?

„Wrocław to jest wspaniałe miasto, progresywne, innowacyjne, młode, ale jednocześnie pełne historii. Istnieje tu duża międzynarodowa społeczność. Nie zamieszkałbym w żadnym innym mieście w Polsce”. Szczecin ceniony jest za przygraniczne położenie, blisko Berlina. Warszawa podoba się po pierwszych krótszych pobytach.

Osoby, które nie przyjechały do Polski z powodów prywatnych (związek z Polką), przyznają, że miejsce zamieszkania było przypadkowe, ponieważ akurat tam dostały ofertę praktyk czy stypendium.

Doświadczenia Niemców po przybyciu do Polski są zwykle pozytywne. Pewnie jest to związane z silną motywacją przeniesienia się nad Wisłę oraz okolicznościami, jakie temu towarzyszą. Jeśli powody są głównie osobiste – polska partnerka – część kwestii związanych z przeprowadzką do nowego miejsca, takich jak szukanie mieszkania, nie dotyczy Niemców w ogóle. Wielu przyznaje, że gdyby nie Polka u ich boku, sytuacja byłaby zdecydowanie trudniejsza. Niemcy, którzy nie mają ani wsparcia pracodawcy, ani polskich znajomych i nie znają języka polskiego, skarżą się jednak, że do dziś w urzędach brakuje osób, z którymi można porozumieć się po angielsku. Problemem są również automaty z numerkami, na których napisy są jedynie po polsku. Zdania co do otwartości urzędników, którzy obsługują obcokrajowców, sami nie mówiąc po angielsku, są podzielone. Zwłaszcza osoby, które przybyły w pierwszym okresie po wejściu Polski do Unii Europejskiej, wspominają trudności. Dziś jest o wiele łatwiej. Zwłaszcza w porównaniu z niemiecką biurokracją polska administracja wydaje się przyjazna, sprawna i szybka. Niebywałe są niektóre odpowiedzi: „Nigdy nie miałem problemów z urzędem skarbowym, formularze są jasne, a system w porównaniu z niemieckim – łatwy” – twierdzi ankietowany.

Wyzwaniem, przed którym stają wszyscy osiedlający się w Polsce cudzoziemcy, jest tymczasem konieczność posiadania numeru PESEL. Zarówno sami migranci, jak i eksperci uznają to za zaskoczenie i „typowo polską” konieczność. „No i PESEL. Bez tego nic się nie da załatwić” – wzdycha odpytywany, bo w Niemczech coś takiego nie istnieje.

Ogólnie Niemcy są mile zaskoczeni brakiem w Polsce biurokracji. Przedsiębiorca mieszkający w stolicy komentuje: „Sprawy urzędowe poszły niesamowicie szybko, szaleństwo, czegoś takiego w Niemczech nie uświadczysz. (...) Nikt mi w domu nie wierzy, jak szybko i skutecznie to tu poszło”.

Żeby nie było tak radośnie – jeden z rozmówców widzi sprawę inaczej, uważa, że liczba stempli i podpisów w Polsce jest zdecydowanie większa: „Olbrzymia biurokracja w Polsce, jeszcze gorsza niż w Niemczech. Już dawno nie widziałem w Niemczech tak wiele stempli jak tu w Polsce. Wszystko jest stemplowane dwu-, trzykrotnie i podpisywane. Tego się nie spotyka w niemieckich urzędach, nie!”.

W opinii Niemców polska administracja nie jest jednak uciążliwa i „zostawia cię ogólnie w spokoju, jeśli nie wykraczasz poza prawo” – mówią.

Znacznie większe problemy sprawia Niemcom służba zdrowia, zwłaszcza na początku, gdy trzeba zrozumieć sposób jej działania. Zaskoczeniem jest równoległe funkcjonowanie systemu prywatnego, gdyż w Niemczech prywatnie mogą ubezpieczyć się jedyne najbogatsi. W Polsce prawie wszyscy Niemcy ubezpieczają się prywatnie, opowieści o kolejkach i wysiłkach (numerek, zapisy na długo przed wizytą), aby dostać się do lekarza w publicznej służbie zdrowia, zniechęcają ich do wgłębiania się w ten system. Są również tacy, którzy nie kryją obaw: „Gdybym poważnie się rozchorował, na pewno wróciłbym do Niemiec, bo tu bez łapówki nie można się leczyć, a to mi nie odpowiada” – uprzedza jeden z ankietowanych. Zwłaszcza mieszkańcy mniejszych miejscowości wspominają, że bez łapówki nie można się dostać szybko do lekarza w publicznej służbie zdrowia.

Ale można się sprawnie przemieszczać: Niemcy chwalą polską infrastrukturę, zarówno transport publiczny, jak i sieć dróg. Jak przyznaje mężczyzna mieszkający na południu Polski, który przyjechał z zachodnich Niemiec: „Jak się tu widzi autostrady – są wyraźnie lepsze niż w wielu miejscach w Niemczech”. „Z wyjątkiem bocznych dróg” – dodaje jednak. Inny wspomina: „Jak tu się jedzie nową autostradą do Gdańska albo berlińską, to tylko się jest boleśnie ukłutym, co też inni dają radę zrobić”. LOT oceniany jest jako bardziej przyjazny niż Lufthansa.

Z porozumieniem w języku angielskim nie ma problemu w dużych miastach, w bankach, firmach obsługujących sieć internetową, telefoniczną czy telewizyjną. Problemem nie jest także niemieckie obywatelstwo. W mniejszych miejscowościach nadal znajomość angielskiego czy otwartość na obcokrajowców (otwarcie konta, mając jedynie w Polsce drugi meldunek, wzięcie kredytu, będąc niemieckimi emerytami) nawet w firmach prywatnych jest jednak niska.

Większość Niemców zauważa różnice w cenach między oboma państwami. W wielu wypadkach w Polsce są one niższe. Zwłaszcza osoby pobierające pensję na poziomie niemieckim podkreślają, że mogą sobie na więcej pozwolić. Ale nie wszystko jest idealne: „Żywność jest tu (w porównaniu z Niemcami) bardzo droga, jeśli porówna się ceny w relacji do dochodów”. Jednak „to wszystko, co dotyczy mieszkania, zakup mieszkania, prąd, gaz, usługi: fryzjer, taksówki, restauracje, mechanicy samochodowi, jest dużo tańsze”. Osobom pracującym w korporacjach czy w biznesie Polsce powodzi się w Polsce dobrze, a różnice materialne w porównaniu z Niemcami nie są bardzo duże, jeśli zestawić siłę nabywczą pieniądza.

Niemcy w Polsce mają dzieci i...?

Rozmówcy w Warszawie czy we Wrocławiu, którzy mają dzieci w wieku szkolnym, posyłają je do niemieckich szkół – Polsko-Niemieckiej Szkoły Spotkań i Dialogu im. Willy’ego Brandta w Warszawie oraz prywatnej szkoły prowadzonej przez Ewangelickie Centrum Diakonii i Edukacji im. ks. Marcina Lutra we Wrocławiu. Są to więc specyficzne szkoły, ze specjalnym programem.

Szkoła warszawska w szeroko rozumianym środowisku polsko-niemieckim, które ją zna, cieszy się zróżnicowanymi opiniami. Część niemieckich rodziców ubolewa, że język niemiecki nie jest wystarczająco powszechny ze względu na rosnącą liczbę dzieci polskojęzycznych, które na przerwach mówią jedynie po polsku. Inni sobie to cenią, ponieważ dzieci mogą nauczyć się języka polskiego, a po niemiecku mówią w domu i na lekcjach. W niewielkiej szkolnej społeczności widoczne są także różnice między polskimi i niemieckimi rodzicami. Ci pierwsi są zainteresowani jak najambitniejszym programem dla uczniów (szybciej wprowadzane języki obce, więcej zajęć pozalekcyjnych), który w odczuciu niemieckich rodziców rysuje się jako przeładowany.

Polacy, którzy posyłają do tej szkoły swoje dzieci, są z definicji otwarci na Niemców. Między samymi dziećmi sytuacja jest już jednak różna. Polskie dzieci stanowią większość i nie zawsze dobrze odnoszą się do dzieci niemieckich.

Pary mieszane wychowują dzieci dwujęzycznie, czasami nawet trójjęzycznie, kiedy rodzice rozmawiają między sobą po angielsku. Urodzone i wychowywane w Polsce dzieci takich par nie mają więc żadnych problemów z integracją.

Jak się Niemcom w Polsce pracuje

Rozmówcy twierdzą, szukając w Polsce zatrudnienia, że nie mają kłopotu z jego znalezieniem, jeśli nie oczekują zarobków na poziomie niemieckim i nie stawiają zawężonych wymagań zawodowych. Badani tłumaczą, że zwłaszcza dla osób rozpoczynających istnieje bardzo dużo miejsc pracy, bo wiele firm poszukuje pracowników z biegłym lub ojczystym językiem niemieckim. Choć nie zawsze oznacza to pracę zgodnie z wykształceniem. Wówczas znajomość języka polskiego nie jest konieczna. Zwłaszcza w Warszawie i we Wrocławiu, gdzie sektor usługowy jest bardzo rozwinięty i istnieje wiele międzynarodowych firm, władanie językiem niemieckim jest dużym atutem. Podobne obserwacje mają osoby, które szukały pracy w Poznaniu.

Jednym ze sposobów zarabiania jest prowadzenie własnej firmy lub praca na zlecenia (jako tłumacz, lektor językowy, dziennikarz). Część rozmówców mających własne firmy założyło je już w Niemczech, a w Polsce jedynie kontynuuje działalność. Inni założyli firmę współnie z polską żoną, również kontynuując poprzednią pracę w Niemczech. Pracują dla niemieckich lub międzynarodowych klientów. Decyzja o podjęciu własnej działalności gospodarczej nie była więc powiązana z migracją, lecz z wcześniejszym wyborem zawodowym. W prowadzeniu firm pomagają im polscy usługodawcy, na przykład prowadząc księgowość.

W ocenie obserwujących rynek ekspertów założenie firmy w Polsce jest czasami nawet łatwiejsze niż w Niemczech, ponieważ polski sektor finansowy jest mniej uregulowany. Natomiast fakt, że coraz więcej niemieckich firm ma polskich menedżerów, jest konsekwencją rosnącej profesjonalizacji polskich kadr zarządzających.

Zatrudnieni w Polsce Niemcy, podobnie jak eksperci, zauważają pewne różnice w polskiej i niemieckiej kulturze pracy. Zgodność panuje w kwestii tego, że tryb pracy jest inny – Niemcy planują zdecydowanie z większym wyprzedzeniem i wcześniej zaczynają realizować projekty. Dodają, że „Polacy są bardziej chaotyczni, potrzebują być pogonieni, aby coś zrobić. Ale za to Polacy umieją doskonale improwizować. Jak coś się wali, to Niemiec załamuje ręce, a Polacy sobie jakoś radzą”. Spontaniczność i dar improwizacji bardzo imponują Niemcom. Ceniona jest również elastyczność w wychodzeniu z sytuacji kryzysowych.

Niektórzy zwracają uwagę na większą niemiecką pracowitość. W Niemczech po prostu wpajane jest to w wychowaniu.

Integracja nie zawsze jest łatwa, ale zwykle się udaje. Ogólnie wszyscy badani chwalą kontakty z kolegami z pracy mimo odmiennego stylu kontaktów międzyludzkich. Jak tłumaczy to młody mężczyzna: „Jeśli w Niemczech z kimś się nie bardzo rozumiem jako z człowiekiem, to zawodowo mi to nie przeszkadza. W Polsce wpływa to na służbową współpracę”.

Role odgrywa również sposób zwracania się: „W Niemczech na »pan/pani« są osoby, które siedzą od dwudziestu lat w tym samym biurze”. Polski luz bardziej się podoba.

Czy Niemcy czują się dobrze w Polsce traktowani?

Nastawienie Polaków do Niemców ogólnie jest oceniane przez Niemców mieszkających we Wrocławiu, w Krakowie i Warszawie bardzo pozytywnie. Nie doświadczają negatywnych komentarzy, wręcz odwrotnie. Wielu Niemców twierdzi: „Nigdy nie czułem się inaczej traktowany ze względu na posiadanie niemieckiego dowodu osobistego”. Tymczasem mieszkańcy Szczecina mają różne doświadczenia. Spore znaczenie mają też stereotypy: jeśli Niemiec, to porządny, punktualny i bogaty.

Wśród rozmówców znajdują się jednak osoby, które spotkały się (w Warszawie czy Szczecinie) z antyniemieckimi komentarzami, na przykład rozmawiając po niemiecku w tramwaju: „W Polsce mówi się po polsku” lub „Szwaby do domu”. Niepokoi ich coraz częstsza tolerancja społeczna wobec podobnych nieprzyjaznych zachowań.

Wszyscy natomiast z niepokojem odnoszą się do – ich zdaniem – antyniemieckiej retoryki partii rządzącej i mediów publicznych. Interesują się stanem stosunków polsko-niemieckich i na bieżąco komentują je we własnym gronie lub w gronie bliskich z Polski. Uważają, że taka retoryka szkodzi relacjom polsko-niemieckim. „Ja przecież nie zaprzeczam, że moi dziadkowie byli mordercami, ale ja już nie. A w mediach publicznych przedstawia się to tak, jakbym ja osobiście zabijał” – mówi jeden z ankietowanych. Tymczasem urodzeni po 1945 r. nie czują się osobiście odpowiedzialni za to, co stało się wcześniej, po prostu nie mieli na to wpływu. Część uważa, że może lepiej nie mówić po niemiecku na ulicy, i zwraca na to uwagę dzieciom.

Podobają się polskie kobiety, tradycyjne rodziny, troska o wychowanie i edukację dzieci.

Razi używanie słów obraźliwych i bezkrytyczny stosunek do własnej historii oraz wszechobecność religii.

Wiele musimy jednak jeszcze zrobić, żeby cudzoziemcom żyło się u nas łatwiej. Wielu Niemców chce żyć w Polsce, czują się zintegrowani w środowisku, często bardzo międzynarodowym. Niektórzy przyznają, że czują się Europejczykami lub mieszkańcami miasta, w którym się osiedlili w Polsce. Miło to słyszeć, komplementy zwykle miło słyszeć. Ale warto uważnie przeczytać raport, bo przecież nie jesteśmy doskonali.

Pełna treść raportu na stronie Instytutu Spraw Publicznych

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną