Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Madryt ogranicza autonomię Katalonii i chce usunąć władze regionu

Madryt ogranicza autonomię Katalonii i chce usunąć władze regionu. Madryt ogranicza autonomię Katalonii i chce usunąć władze regionu. Enric Fontcuberta / Forum
Zawieszenie przez Madryt samorządności Katalonii raczej kryzysu nie rozładuje.

Nie udało się rozwiązać kryzysu katalońskiego w ciągu trzech tygodni, które minęły od referendum niepodległościowego. Głosowanie przeprowadzono, mimo że hiszpański Trybunał Konstytucyjny uznał je za bezprawne i sprzeczne z konstytucją. Organizatorzy referendum widzieli w nim realizację praw obywatelskich i narodowych. Kataloński ruch niepodległościowy nie ma poparcia większości, ale jest dostatecznie silny, by podtrzymać aspiracje i marzenia swych uczestników w każdych warunkach.

Przebieg plebiscytu naznaczyły brutalne interwencje policji państwowej, wymierzone w komisje i głosujących. Zdjęcia obiegły światowe media. Takie sceny w państwie demokratycznym muszą bulwersować. Wynik plebiscytu był przewidywalny, bo poszli głosować przede wszystkim zwolennicy niepodległości. 90 proc. głosowało za ogłoszeniem niepodległości w formie republiki (Hiszpania jest monarchią konstytucyjną). Ale frekwencja nie sięgnęła 50 proc., co oznacza, że za niepodległością opowiedziała się mniejszość uprawnionych.

Dlatego władze autonomiczne wprawdzie ogłosiły na podstawie rezultatów referendum niepodległość, lecz po pół minuty szef autonomii, Carles Puigdemont, ją zawiesił. Był to w jego intencji gest dobrej woli wysłany Madrytowi.

Rząd ma pilnować prawa

Rząd centralny gest uznał za pozbawiony sensu i treści, bo nie ma o czym dyskutować, skoro głosowanie było nielegalne, a rząd jest od tego, by pilnować przestrzegania prawa i konstytucji. Niemniej jednak premier Hiszpanii Mariano Rajoy nie zawiesił momentalnie autonomicznego statutu Katalonii.

W istocie to właśnie od statutu zaczął się przed laty spór między Barceloną a Madrytem. Madryt wprowadził do niego zmiany, które w Katalonii wzbudziły sprzeciw, bo odebrano je jako niechętne odrębnej katalońskiej tożsamości narodowej.

Gdy Hiszpanie mówią, że Katalonia jest Hiszpanią, wywołuje to bunt tych Katalończyków (a nawet części rodzin hiszpańsko-katalońskich w Katalonii), którzy uważają, że są osobnym narodem o długiej i bogatej historii, który ma prawo, jak każdy naród, do samookreślenia.

To na tym tle pojawiło się hasło referendum niepodległościowego. Jednoczyło ono katalońskie partie polityczne od lewicy po centroprawicę, przeciw były katalońskie organizacje regionalne rządzącej w Hiszpanii Partii Ludowej, a także dwóch innych hiszpańskich partii ogólnokrajowych: opozycyjna Partia Socjalistyczna i Partia Obywatelska.

Zderzył się interes państwa hiszpańskiego, obawiającego się utraty najbogatszego regionu, z aspiracjami łagodnego, obywatelskiego nacjonalizmu katalońskiego. Zawieszenie przez Madryt samorządności Katalonii raczej kryzysu nie rozładuje – choćby dlatego, że dwa miliony głosujących za niepodległością nie znikną, a jakiekolwiek próby siłowego zdławienia katalońskich aspiracji tylko wzmocnią marzenie o niepodległości.

W tym sensie twardy konfrontacyjny kurs obrany przez rząd Rajoya (który chce na nim przy okazji umocnić wyborczo swoją partię) może się okazać nie końcem, ale nowym początkiem problemu z Katalonią.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną