Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Czy Unia przetrwa to, co dzieje się w Polsce, Austrii i na Węgrzech?

Demonstracja poparcia dla Jobbiku, grudzień 2017 roku. Demonstracja poparcia dla Jobbiku, grudzień 2017 roku. Forum
Gdyby Węgry opuściły UE, nikt by tego nie zauważył. Problem pojawi się wtedy, gdy Niemcy stracą cierpliwość do tego nacjonalistycznego bałaganu w Europie.

„27 lat temu tutaj, w Europie Środkowej, wierzyliśmy, że Europa jest naszą przyszłością. Dzisiaj czujemy, że to my jesteśmy przyszłością tego kontynentu” – mówił w czasie lipcowej wizyty w Rumunii węgierski premier. Począwszy od 2015 roku i kryzysu uchodźczego Victor Orbán zaczął oddalać się od rdzenia unijnej Europy i szukać sojuszników wśród państw byłego bloku sowieckiego.

Jak przypomina Philip Oltermann, korespondent „Guardiana” z Budapesztu, w tym samym roku Prawo i Sprawiedliwość wygrało w Polsce wybory parlamentarne i weszło w konflikt z przywódcami UE w sprawie reformy sądownictwa – podobna bitwa toczyła się na Węgrzech w 2013 roku. Warszawa poszła drogą Budapesztu.

Tymczasem w Czechach kilka tygodni temu prezydent Miloš Zeman zapewnił sobie reelekcję, przyjmując retorykę Orbána, przedstawiając swojego liberalnego kontrkandydata Jiříego Drahoša jako reprezentanta proimigranckiej elity, związanej z Angelą Merkel.

Nawet Austria, rządzona od grudnia przez koalicję, w skład której wchodzi prawicowa Partia Wolności Heinza-Christiana Strache, nie była odporna na populistyczny urok węgierskiego przywódcy. Orbán, który z pewnością przedłuży kadencję w kwietniowych wyborach, wsiadł ostatnio do pociągu Railjet, by spotkać się z nowym austriackim premierem Sebastianem Kurzem w Wiedniu i ogłosić „nowy początek” w austriacko-węgierskich stosunkach. Miałoby to być symboliczne rozszerzenie na zachód Grupy Wyszehradzkiej – sojuszu utworzonego na początku lat 90. między Polską, Węgrami, Słowacją i Czechami – z odrobiną habsburskiego splendoru.

Sojusz, którego nie będzie

W listopadzie mija stulecie upadku imperium Habsburgów, rządzonego przez 650 lat przez podwójną monarchię z Budapesztu i Wiednia. Dla Ivana Krasteva, bułgarskiego politologa z Wiedeńskiego Instytutu Nauk Humanistycznych, ta rocznica jest kluczowa dla zrozumienia nowej antybrukselskiej osi przebiegającej przez kontynent. „W Europie Środkowej i Wschodniej rozpad imperium Habsburgów doprowadził do powstania państw etnicznych. Ale te państwa były bardzo niestabilne z powodu konfliktów rozpoczętych przed wojną”.

Niechęć państw Europy Wschodniej do przyjmowania uchodźców ma według Krasteva wiele wspólnego z tym, że Europa Środkowa nadal kojarzy różnorodność etniczną z burzliwym międzywojniem.

W swojej książce „Po Europie” z 2017 roku Krastev opisuje, jak po wielokulturowym imperium austro-węgierskie, w którym parlamenty pozwalały czasami delegatom mówić w dowolnym z ośmiu języków, nastąpiły ludobójstwa i fale migracyjne lat wojny. „W Europie Środkowej i Wschodniej panuje pogląd, że wielonarodowe imperia powinny się rozpaść, ponieważ zachodnie mocarstwa i historycy spędzili całe dziesięciolecia, mówiąc im, że tak będzie, że są na to skazane” – dodaje Philipp Ther, profesor historii Europy Środkowej na uniwersytecie w Wiedniu. „A w rzeczywistości Austro-Węgry udało się stopniowo demokratyzować, o wiele bardziej niż Prusy”.

Ale teraz odrodzenia Austro-Węgier nie będzie. Wręcz przeciwnie: w nadchodzących latach dojdzie do nasilających się konfliktów między Austrią i Węgrami – uważa Ther. Strache mógł działać na rzecz przyłączenia Austrii do grupy Wyszehradzkiej w zeszłorocznej kampanii wyborczej, ale jego partia jednocześnie głośno mówi o konieczności utrudniania dostępu imigrantom z Europy Wschodniej do austriackich zasiłków. Dodatkowo Austria zamierza pozwać Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE za zgodę udzieloną Węgrom na rozbudowę elektrowni atomowej w Paksu z pomocą rosyjskiego koncernu Rosatom.

Wzrost nastrojów nacjonalistycznych pomógł Orbánowi wygrać wybory, ale jednocześnie kraj znalazł się w demograficznym ślepym zaułku. Polska i Czechy zatrudniają ogromną liczbę Ukraińców, Węgrzy nie. Na Węgrzech mówi się językiem, który ma więcej wspólnego z fińskim i estońskim niż słowiańskie języki sąsiednich państw, i oferuje płace, które są nieatrakcyjne nawet dla węgierskiej mniejszości na Słowacji. Niemcy wciąż pozostają zdecydowanie najważniejszym partnerem eksportowym i importowym dla każdego z czterech krajów wyszehradzkich i Austrii. O jakim sojuszu V4 i Austrii możemy w takim razie mówić?

Czy Unia Europejska przetrwa?

Krastev pesymistycznie odnosi się do przyszłości Unii Europejskiej, ale jest jeszcze bardziej sceptyczny wobec konserwatywnej kontrrewolucji Orbána. „Nie wierzę, że możemy przywrócić państwa narodowe. W każdym razie takie państwa mają bardzo krótką historię”.

Po chwili dodaje: „Oczywiście (...) fakt, że nikt naprawdę nie chce zniszczyć Unii Europejskiej, nie jest gwarancją, że się ona nie rozpadnie. Dezintegracja imperiów rzadko jest intencjonalna. Imperia zazwyczaj rozpadają się od centrum, a nie z peryferii. Gdyby Węgry opuściły UE, nikt by tego nie zauważył. Problem pojawi się wtedy, gdy Niemcy uznają, że nie mają już cierpliwości, by uporać się z tym nacjonalistycznym bałaganem”.

źródło: „The Guardian”

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama