Litwa odzyskała niepodległość nad kawiarnią. Na parterze niewielkiej wileńskiej kamienicy przy ul. Zamkowej działała elegancka cukiernia zwana Białym Sztrallem (rodzina Sztrallów prowadziła w mieście i inne kawiarnie, zwyczajowo rozpoznawano je po kolorach wystroju). Na dole kawa i ciastka, na wyższych piętrach lokale wynajmowane chętnym, m.in. organizacji litewskiej. W jej biurze 16 lutego 1918 r. dwudziestka działaczy Taryby, Rady Litewskiej, uchwaliła i podpisała jednostronicowy akt niepodległości, w którym zawiadamiała świat, że Litwa z czystą kartą wznawia działalność.
Blask nie ściemniał ani moc nie struchlała, bo trwała jeszcze pierwsza wojna światowa, a Litwę okupowały cesarskie Niemcy. Zresztą teoretycznie kraj stał się monarchią właśnie pod niemieckim protektoratem, z władcą w postaci wąsatego hrabiego Wirtembergii. Pierwszy rząd już republiki i z jako tako realną władzą powstał dopiero w listopadzie, wraz z niemieckimi niepowodzeniami na froncie. Tak skromne narodziny po stu latach nastręczają pewnych trudności organizatorom obecnych obchodów.
Długo nie było wiadomo, czy ocalał oryginał tekstu uchwały i podpisany przez wszystkich autorów duplikat. Pierwszy dokument w uznaniu zasług dostał na pamiątkę Jonas Basanavičˇius (szef rady znad kawiarni). Z kolei duplikat powędrował do prezydenckiego archiwum w Kownie, skąd prawdopodobnie w 1940 r. wywiózł go długoletni prezydent Antonas Smetona. Im bliżej było obchodów stulecia, tym intensywniej wzywano do poszukiwań obu wersji aktu, a nuż zawieruszyły się u kogoś na dnie szuflady albo w rodzinnych papierach. Pewien przedsiębiorca zaoferował za oryginał milion euro. Duplikat czeka na odnalezienie, za to wiosną zeszłego roku oryginał odszukał w archiwum MSZ w Berlinie prof. Liudas Mažylis. Dokument był złożony, co wskazuje, że wędrował m.