Sondaże pokazują, że wśród Serbów spośród wszystkich światowych liderów największą popularnością cieszy się Władimir Putin. W serbskiej części Kosowskiej Mitrowicy, na drzwiach kafany naprzeciwko słynnego mostu łączącego część serbską z albańską – napis: „Żądamy unii Serbii z Rosją”. Graffiti z napisem „Krym to Rosja, Kosowo to Serbia” to jeden z bardziej znanych punktów w Mitrowicy.
– Co ty myślisz, że my nie wiemy, że Rosja to dyktatura? – mówił mi serbski student Jovan, z którym siedzieliśmy przy pleskawicy w knajpie, zaraz obok muralu z Krymem. Jovan uważa się trochę za lewicowca, trochę za liberała (– Nie krzyczę – mówi – na prezydenta „Vuciciu pederu”, jak wszyscy, bo it’s ok to be gay, a Vucic nie jest ok) i jest cichym zwolennikiem wejścia Serbii i Kosowa do Unii Europejskiej.
– Ale – mówi – przede wszystkim nie chcę żyć w Kosowie, państwie rządzonym przez albańskich nacjonalistów, w państwie, które nie radzi sobie z korupcją i gangami, z którego na potęgę uciekają nawet ci, którzy za nie walczyli. A Zachód, ten sam, który u siebie stworzył takie społeczeństwo, jakie sam bym chciał mieć tutaj, mówi mi tylko: nie podskakuj, siedź, cierp i najlepiej się zamknij. Zachód mówi: trwajcie, kiedyś wszyscy będziecie w UE, nie będzie granic, będzie cudownie. Przecież jak ja mam, picka materina, takie gadanie traktować poważnie? Rosja przynajmniej otwarcie nas, Serbów, wspiera!
1.
W Republice Serbskiej w Bośni, która wraz z innym „entitetem”, Federacją Bośni i Hercegowiny, tworzy wspólne państwo, mało kto wierzy, że to państwo ma jakąś przyszłość. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z ludźmi o prorosyjskiej czy prozachodniej orientacji.