Uwaga: Literacka Nagroda Nobla może nie być w tym roku przyznana. W związku z głębokim kryzysem, jaki opanował Akademię Szwedzką przyznającą te najbardziej w świecie prestiżowe wyróżnienia. Doszło tam do podziału na dwie walczące ze sobą grupy. Z grona 18 wybieranych dożywotnio członków kilku odeszło lub zapowiedziało odejście, co może doprowadzić do utraty kworum niezbędnego do podejmowania decyzji, także w sprawie Nobla. Stan osobowy jest na razie płynny.
Obecny kryzys, w przeciwieństwie do kilku poprzednich, nie ma bezpośredniego związku z samymi nagrodami. Tym razem dotyczy on podejrzanych decyzji finansowych, dysponowania majątkiem akademii, naruszania zasad etyki i moralności. Grzechy te wyszły na jaw w kraju słynącym ze swojej transparentności dopiero przy okazji kampanii #MeToo. I skandalu wokół niejakiego Jean-Claude’a Arnaulta. Ten Francuz ożeniony z członkinią Akademii Katariną Frostenson, czołową szwedzką liryczką, wykorzystywał jej pozycję do stworzenia sobie za pieniądze Akademii salonu literacko-wystawowego w Sztokholmie, który służył mu m.in. także do podrywania kobiet związanych ze szwedzką kulturą. Arnault jako erotoman znany był już w latach 90. Szwedzkie media pisały nawet wówczas o „seksterrorze wśród kulturalnej elity”, a do Akademii kierowano na Arnaulta skargi pokrzywdzonych kobiet. Latami przymykano jednak na to oczy.
Teraz do akcji ratowania dobrego imienia Akademii włączył się król Karol XVI Gustaw, twierdząc, że ustalone w końcu XVIII w. zasady dożywotniego wyboru akademików nie mieszczą się w dzisiejszych standardach, i zapowiadając zmianę statutu. Jednak interwencja króla też spotkała się z krytyką, ponieważ naruszać ma niezależność tej liczącej ponad 200 lat instytucji. Końca tej pałacowej rewolucji, jak określają ją szwedzkie media, nie widać.