Australijski kardynał George Pell, bliski i wpływowy współpracownik papieża Franciszka, będzie musiał nadal bronić się przed zarzutami pedofilskimi. Tak postanowiła we wtorek sędzia w Melbourne, odrzuciwszy połowę zarzutów prokuratorskich przeciwko kościelnemu dostojnikowi. Pozostałe uznała jednak za zasługujące na dalsze badanie.
Pell będzie musiał już w środę znów stawić się w sądzie. Został wcześniej zwolniony za kaucją pod warunkiem, że nie opuści kraju. Papież zlecił Pellowi nadzór nad sprawami finansowymi i ekonomicznymi Watykanu.
Wiarygodne zeznanie przeciw kardynałowi
Gdy w Australii wszczęto przeciwko hierarsze dochodzenie w związku z zarzutami o nadużycia seksualne, Franciszek dał mu bezpłatny urlop i nie oponował, by kardynał oddał się w ręce australijskiego wymiaru sprawiedliwości. Pell odrzuca zarzuty.
Dotyczą one zdarzeń sprzed wielu lat. Zeznania pokrzywdzonych przeciwko duchownemu zostały jednak uznane za wiarygodne. Sprawa może zakończyć się wyrokiem skazującym. Byłby to cios nie tylko dla Pella, ale i dla Franciszka, a także dla całego Kościoła instytucjonalnego.
Porażka w walce z pedofilią w Kościele?
Nigdy dotąd katolicki duchowny tak wysokiego szczebla nie odpowiadał przed sądem świeckim pod takim zarzutami. Część katolików australijskich broni kardynała, uważając go za ofiarę wrogów Kościoła. Ale Australia jest krajem praworządnym, w którym sędziowie nie podlegają naciskom instytucji religijnych, więc można raczej być spokojnym o rzetelność procesu.
Jeśli Pell zostałby uznany za winnego, Franciszek straciłby nie tylko zaufanego i kompetentnego współpracownika, ale zaliczyłby kolejną klęskę w walce, którą sam słusznie wydał pedofilii w Kościele.
Czytaj także: Pedofilia w australijskim Kościele: przez lata, bezkarnie i na masową skalę