Gdy Horst Seehofer, nowy minister spraw wewnętrznych, były szef bawarskiej CSU, oświadczył, że „islam nie jest częścią niemieckiej tożsamości ukształtowanej przez chrześcijaństwo”, to Angela Merkel natychmiast go skontrowała, że wręcz przeciwnie. W sumie każdy może się o tym przekonać, widząc nowiutkie meczety w niemieckich miastach i kobiety w muzułmańskich chustach na głowach.
Ale Bawaria nie popuszcza. Za kilka miesięcy są wybory lokalne, więc nowy premier tego landu Markus Söder zarządził, by od czerwca w holu każdego bawarskiego urzędu pojawił się krzyż. I się pośliznął, ponieważ jego tweet, iż to „wyraźne opowiedzenie się za naszą bawarską tożsamością i chrześcijańskimi wartościami”, oburzył arcybiskupa Monachium.
W wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung” kardynał Reinhard Marx powiedział, że państwo nie może na własne potrzeby używać znaku krzyża. „Przed taką decyzją należałoby przeprowadzić debatę z Kościołami (także ewangelickim) i grupami społecznymi – także z tymi, którzy nie są chrześcijanami – przekonuje eminencja. – Jakie znaczenie ma dla nas przesłanie człowieka wiszącego na krzyżu? Co i jak chcemy z tego wprowadzać w życie? Co mamy na myśli, mówiąc o wartościach chrześcijańskich? To byłaby debata ambitna i niezbędna dla spójności w naszym kraju. Żadna partia, żaden land, a także i ja, będąc kardynałem, nie mogę ot tak sobie określać, co jest chrześcijańskie. To zastrzeżone dla Ukrzyżowanego. Niepodobna ewangelii interpretować według własnego widzimisię”.
I cóż z tego, że wielu Bawarczyków decyzję premiera może popierać, ciągnie dalej przewodniczący niemieckiej konferencji biskupów. Przedtem należy odpowiedzieć sobie na pytanie, co znaczy kraj „ukształtowany przez chrześcijaństwo”?