Żona chińskiego dysydenta noblisty została zwolniona z domowego aresztu. Tuż przed pierwszą rocznicą śmierci męża pani Liu Xia, artystka i poetka, opuściła komunistyczne Chiny fińskim samolotem lecącym do demokratycznej Europy, a konkretnie do Berlina.
Dlaczego Chiny uwolniły Liu Xia?
Chyba nieprzypadkowym zbiegiem okoliczności w miniony poniedziałek chiński premier Li Keqiang w tymże Berlinie spotkał się z kanclerz Angelą Merkel. Niemcy od lat zabiegali o wolność dla pani Liu. Może chiński polityk chciał osobiście poinformować szefową rządu niemieckiego, że sprawa kończy się pomyślnie dla Liu Xia i zabiegów Zachodu?
Chiny są dziś w zatargu z USA Trumpa, tak samo jak Unia Europejska, z powodu protekcjonistycznej polityki obecnej ekipy w Białym Domu. W takim kontekście zwolnienie pani Liu przez władze chińskie można odebrać jako zachętę do współpracy chińsko-unijnej.
Tak czy inaczej – to dobra wiadomość. Sprawa państwa Liu zszokowała zachodnią opinię publiczną. Pokazała ekstremalną determinację chińskich komunistów w zwalczaniu opozycji wszelkimi metodami.
Czytaj także: Dysydenci, czyli ciężkie życie „chińskich Wałęsów”
Władze nękały panią Liu bez żadnej podstawy prawnej
Mąż pani Liu za walkę o demokratyzację dostał 11 lat więzienia i zmarł na raka, którego władze nie pozwalały leczyć. Już za kratami został uhonorowany pokojową Nagrodą Nobla. Ani jemu, ani jego żonie nie pozwolono jej odebrać osobiście. Na coś takiego nie zdecydowały się nawet komunistyczne władze stanu wojennego w Polsce. Danucie Wałęsowej pozwolono odebrać Nobla przyznanego Lechowi.
Na domiar złego panią Liu nękano bez żadnej podstawy prawnej. Odcięto ją praktycznie od świata tylko dlatego, że była żoną swego męża i starała się go wspierać, zamiast się go wyprzeć. Dręczenie psychiczne i izolacja fizyczna nie ustały nawet po śmierci męża.
To dobrze, że pani Liu zaczyna nowe życie w wolnym świecie. Po ludzku zasłużyła na to tak jak jej mąż, który wolności nie doczekał.
Czytaj także: Nawet po śmierci Liu Xiaobo i jego żona nie mają spokoju