Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Talibowie coraz lepiej radzą sobie w Afganistanie

Posterunek rządowy na drodze między Ghazni a Kabulem Posterunek rządowy na drodze między Ghazni a Kabulem Mohammad Ismail/Reuters / Forum
Talibowie wysyłają sygnał, że zdobywają miasta, a siły rządowe sygnalizują, że są zdolne je odzyskać. To wojna percepcji.

Polscy żołnierze aż nadto dobrze pamiętają te nazwy: Giro, Dey Yak, Gilan, Andar. Pełnili w nich służbę do 2013 r. i starali się, by nazwy tych dystryktów w prowincji Ghazni wciąż były notowane jako „pod kontrolą rządu” w rozmaitych zestawieniach sił koalicyjnych NATO w Afganistanie.

Czytaj także: Jak z taliba zrobić polityka

Swoboda talibów w Ghazni

W 2018 r. w prowincji Ghazni nie ma już dystryktu, który można by uczciwie zapisać do tej kategorii. Talibowie poruszają się śmiało po całej prowincji, przegrupowują się i przygotowują swoje akcje swobodnie i bez obawy, że afgańskie władze im przeszkodzą.

Od wiosny tego roku informacje z Ghazni zdawały się też wskazywać, że talibowie szykują większą akcję przeciwko stolicy prowincji. Afgańskie media zauważały, że talibowie w dystryktach otaczających miasto Ghazni zakładają swoje posterunki kontrolne. W czerwcu zablokowali ważną drogę Ghazni–Gardez, po której przemieszczały się dotychczas konwoje afgańskiego wojska. W prowincji doszło do kilku skutecznych zamachów na szefów policji, wójtów dystryktów, miejscowe więzienie. Gubernator wycofał się do swojej obwarowanej siedziby niedaleko bazy wojskowej i praktycznie utracił możliwości wpływania na „swoją” prowincję.

Atak na miasto Ghazni

Talibowie nie organizowali tych akcji wyłącznie na pokaz. Ich obecność w prowincji miała konkretny wymiar sprawowania równoległej władzy: pobierali podatki, wyznaczali swoich ludzi do prowadzenia szkół, a także kontrolowali przepływ towarów i usług. Tam, gdzie rząd centralny usiłował prowadzić jakieś inwestycje, talibowie przejmowali kontrolę nad projektami pod pozorem ich „ochrony”.

W ubiegłą sobotę doszło do kulminacji i spełnienia talibskich zapowiedzi. Wszystkie zewnętrzne posterunki armii i wojska wokół miasta zostały zaatakowane. Talibom udało się wejść do miasta i zająć kilka punktów, m.in. szkołę, kilka ważnych meczetów. Miasto zostało zaatakowane przez ok. tysiąca talibskich bojowników. Od soboty zginęło kilkudziesięciu żołnierzy sił rządowych oraz ponad setka talibów. Jak zwykle w tej wojnie najbardziej ucierpiała ludność cywilna znajdująca się kleszczach konfliktu. Zginęło już ponad 200 mieszkańców miasta.

Afgańskie władze centralne zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą, a talibowie nie zdobyli siedzib gubernatora oraz miejscowych sił bezpieczeństwa. Armia rządowa sposobi się do oczyszczenia miasta, wspomagana przez szczątkowe amerykańskie siły lądowe oraz przede wszystkim przez amerykańskie lotnictwo. Oczywiście nie sposób będzie całkowicie oczyścić z rebeliantów tego prawie 300-tys. miasta. Obie strony potrzebują symboli: talibowie wysyłają sygnał, że zdobywają miasta, a siły rządowe sygnalizują, że są zdolne je odzyskać. To wojna percepcji.

Po zakończeniu głównego etapu amerykańsko-natowskiej interwencji w Afganistanie w 2014 r. doszło już do kilku podobnych ataków. Talibowie zajmowali miasta Kunduz, Farah i Laszkar Gah i po mobilizacji sił rządowych byli z nich wypierani po kilku dniach lub tygodniach. Z Ghazni będzie z pewnością podobnie i miasto zostanie uwolnione, wracając do rubryki „pod kontrolą rządu”. Nie sytuacja wojskowa jest jednak najciekawszym aspektem tego śmiałego ataku talibów.

Przypadek Ghazni z wymienionymi miastami łączy aspekt wyjątkowo słabej, nawet jak na warunki, afgańskiej władzy administracyjnej oraz wyjątkowej słabości stacjonujących w tych miastach sił bezpieczeństwa. W Ghazni za czasów polsko-amerykańskiej obecności co prawda rozwinęła swoją obecność 3. brygada armii narodowej, ale należała do najsłabszych i najgorzej wyposażonych jednostek armii.

Afganistan w pigułce

Operacje polsko-amerykańskiego kontyngentu ISAF w prowincji nigdy nie przynosiły przełomu i zwycięstwa militarnego, umocnionego inwestycjami rozwojowymi w prowincji. Policja, po tym jak w 2015 r. talibowie zabili charyzmatycznego i wyjątkowo uprzykrzającego im życie szefa policji, gen. Zarawara, poszła praktycznie w rozsypkę i zajęła się tym, co tamtejsze służby lubią najbardziej: taksowaniem przejezdnych.

W dystryktach Ghazni trwały intensywne walki z talibami prowadzone przez... ludowe milicje, po cichu wspierane i finansowane przez CIA. Prowincja, choć kluczowa dla komunikacji drogowej w Afganistanie i znajdująca się w centrum tego górzystego kraju, była zaniedbana i zapomniana przez władze w stolicy. Swego czasu gubernator skarżył mi się, że aby otrzymać obiecane inwestycje centralne, musi płacić łapówki innym urzędnikom w Kabulu.

Ghazni, wieloetniczne i wieloreligijne, było Afganistanem w pigułce, ale władze afgańskie traktowały tę prowincję jako drugorzędną i nieważną z punktu widzenia własnego bezpieczeństwa. Bałagan w prowincji był wyjątkowy, nawet jak na afgańskie warunki. Obecne wydarzenia w mieście przyczynią się do utrwalenia tego stanu.

Czytaj także: Trudne jest życie Afganek

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama