Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czas skończyć wojnę w Jemenie

Niedożywione dziecko w prowincji Hadżdża w Jemenie, zdjęcie wykonano 1 października 2018 r. Niedożywione dziecko w prowincji Hadżdża w Jemenie, zdjęcie wykonano 1 października 2018 r. Mohammed Mohammed/Xinhua / Forum
Wojna w Syrii przyćmiła Jemen. Współczuliśmy mieszkańcom z Madaji, którzy jedli liście z drzew. Jemeńczykom pozwalamy umrzeć z głodu.
Amal, dziewczynka, która zwróciła uwagę na wojnę w Jemenie. Zmarła 26 października 2018 r.NYT/• Amal, dziewczynka, która zwróciła uwagę na wojnę w Jemenie. Zmarła 26 października 2018 r.
Protest przeciwko wojnie w JemenieFelton Davis/Flickr CC by 2.0 Protest przeciwko wojnie w Jemenie

„Gotujemy i jemy liście z drzew, bo nie mamy innego pożywienia. Umieramy tu” – mówi Mohammed Ali Hassan w filmie opublikowanym przez Assiociated Press we wrześniu tego roku. W jednej z północnych prowincji Jemenu, gdzie trwa rebelia szyitów przeciw rządowi wspieranemu przez koalicję z Saudyjczykami na czele, ludzie gotują na papkę liście winorośli, bo nie ma nic innego. Tylko w tej jednej prowincji do września umarło 20 dzieci, kolejne walczą o życie – ich cieniutkie rączki i nóżki przemawiają do wyobraźni nawet tych, którzy nie mają pojęcia, czym jest głód.

Matki niemowląt nie mają pokarmu, bo są niedożywione. Niektóre mogłyby wystarać się o pomoc w szpitalu czy punkcie medycznym, ale tak się nie dzieje. „Przez pogarszającą się sytuację finansową rodzice nie docierają z dziećmi po pomoc. Nie stać ich na podróż – wyjaśnia lekarz z organizacji Save the Children. – Ludzie od lat nie dostają pensji”.

Spirala głodu i śmierci jest bezwzględna. W niektórych miejscach nie ma już ani jedzenia, ani leków. To skutek trwających od czerwca walk o znajdujący się w rękach Huti port Al-Hudajda, przez który przechodzi 80 proc. jemeńskiego importu, w tym pomoc humanitarna, potrzebna większości z 28 mln obywateli kraju.

Więcej o wojnie w Syrii: Najkrwawsza wojna tego stulecia

Amal symbolem wojny

Kilka miesięcy temu na łamach „New York Timesa” ukazało się zdjęcie siedmioletniej Amal Hussain. Fotografia poruszyła sumieniami ludzi, którzy zaczęli dopytywać, jak pomóc. Ale pomoc w jej przypadku nadeszła za późno. Pielęgniarki karmiły dziewczynkę co dwie godziny mlekiem, ale jej wycieńczone ciało nie przyjmowało już pokarmu – Amal wymiotowała, miała biegunkę. Dziewczynkę po kilku dniach wypisano ze szpitala. Choć wciąż była bardzo chora, lekarze musieli zrobić miejsce dla innych pacjentów.

Amal wróciła do domu, chaty skleconej ze słomy i folii w oddalonym o kilka kilometrów obozie dla uchodźców. Jej lekarz co prawda sugerował, żeby ją wysłać do oddalonego o 25 km szpitala Lekarzy Bez Granic, ale matki nie było na tę podróż stać. Amal słabła. Zmarła trzy dni po opuszczeniu szpitala.

Przed trzema laty saudyjskie naloty zmusiły rodzinę dziewczynki do ucieczki z domu w górach w prowincji Sada. To dziś główna arena walk, ojczyzna zbuntowanych Huti. Amal stała się symbolem tej bezsensownej wojny. Śmierć tysięcy ludzi to skutek ambicji saudyjskiego księcia Mohammeda Salmana, który walcząc z Huti, tak naprawdę walczy z popierającym ich Iranem.

Czytaj także: Zakładnicy saudyjskiego władcy

Głód skuteczniejszy niż bomby

Głód nie od dziś jest narzędziem wojny – świetnie się sprawdza, nic nie kosztuje, zabija lepiej niż pocisk. Przerabialiśmy to w Syrii, we Wschodniej Ghucie, w Aleppo. Głód odbiera ludziom godność, siłę do walki, jest chętnie wykorzystywany jako karta przetargowa. W Jemenie nie jest inaczej.

Z danych WHO wynika, że od marca 2015 r. zginęło w tej wojnie 10 tys. osób, w większości cywilów. 50 tys. osób zostało rannych. Ale rzeczywiste liczby na pewno są wyższe. Według organizacji Save the Children od początku konfliktu z głodu zmarło 85 tys. dzieci poniżej 5. roku życia (umiera 55 na tysiąc). Tyle dzieci w tym wieku mieszka w brytyjskim Birmingham – to tak jakby nagle zniknęły wszystkie maluchy i przedszkolaki. Trzy czwarte z 28 mln mieszkańców Jemenu nie ma dostępu do pomocy medycznej, 12 mln jest na skraju nędzy. ONZ przypomina, że w przeszłości długo trwający głód oznaczał śmierć nawet co trzeciego dziecka w danym regionie. Według Save the Children w Jemenie może umrzeć 150 tys. dzieci. Połowa ze wszystkich żyjących już teraz nie rozwija się prawidłowo. Dochodzą choroby. Tylko w zeszłym roku milion osób zachorowało na cholerę.

Inne dane też porażają. Tylko 55 proc. dziewczynek i kobiet powyżej 15. roku życia potrafi czytać i pisać, prawie 30 proc. dzieci nie chodzi do szkoły (zniszczono 75 proc. placówek), 23 proc. dzieci zmusza się do pracy. Ceny jedzenia skoczyły o ok. 70 proc., a jemeńska waluta rial obniżyła swoją wartość o prawie 180 proc. Problem głodu będzie się tylko pogłębiał.

Czytaj także: To karygodne, że w XXI w. ludzie umierają na cholerę, biegunki, malarię

Kiedy skończy się wojna

Wojnę trzeba zakończyć jak najszybciej. Jakąś nadzieję dają zakończone kilka dni temu w Rimbo pod Sztokholmem trwające tydzień rozmowy pokojowe, podczas których uzgodniono m.in. wymianę więźniów, zawieszenie broni w porcie i mieście Al-Hudajda, otwarcie korytarza humanitarnego. Problem w tym, że strony konfliktu nie złożyły podpisów nawet na skrawku papieru. Rozmowy mają być „kontynuowane”. Wejście w życie zawieszenia broni opóźniono do 18 grudnia, bo już następnego dnia po zakończeniu rozmów, w Al-Hudajdzie znów spadły bomby, a walki rozgorzały z nową siłą. To nie rokuje najlepiej.

A Jemeńczycy nie mogą czekać. Rośnie presja międzynarodowa, by zmusić Arabię Saudyjską do zaprzestania ataków na cele Hutich. W amerykańskim Senacie przeszła właśnie rezolucja rekomendująca wycofanie wsparcia dla Arabii Saudyjskiej w tym konflikcie. Wcześniej senatorowie uznali, że książę Muhammad jest odpowiedzialny za zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego. Donald Trump w tym samym czasie stara się utrzymać dobre relacje z Saudyjczykami i przymyka na to wszystko oko.

Amerykanie nie biorą bezpośredniego udziału w tej operacji (przypomnijmy, kto bierze: Bahrajn, Bangladesz, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, Maroko, Senegal, Sudan i Zjednoczone Emiraty Arabskie pod wodzą Arabii Saudyjskiej), ale udzielają wsparcia wywiadowczego i logistycznego. Saudyjczycy używają też amerykańskiej broni. W bliskowschodniej układance Arabia Saudyjska jest dla USA kluczowym partnerem, bo zapewnia przeciwwagę dla Iranu. Dlatego przez lata Amerykanie nie mrugnęli okiem, kiedy bombardowano jemeńskich cywilów.

Ale prawdą jest też, że to amerykańska presja doprowadziła do rozmów pod Sztokholmem. Kilka tygodni temu sekretarz obrony Jim Mattis jak i sekretarz dyplomacji Mike Pompeo publicznie domagali się zaprzestania bombardowań i podjęcia rozmów pokojowych. Odebrano to jako sygnał, że Ameryka zgodzi się na pozostawienie u władzy księcia bin Salmana w zamian za zakończenie wojny w Jemenie.

Pytanie, czy ktokolwiek odpowie za śmierć tysięcy Jemeńczyków, pozostaje otwarte.

Czytaj także: „Saudi Arabia First”. Trump uniewinnia księcia

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama