Monica Witt – szpieg ideologiczny?
Monica Witt. Od kontrwywiadu USA do wywiadu irańskiego
Na podstawie tego, co na razie wiadomo o Monice Elfriede Witt, oskarżonej kilka dni temu o współpracę z wywiadem Iranu, nie wydaje się, by na kanwie jej historii powstał klasyczny film szpiegowski. Prędzej chyba psychologiczny portret kobiety, ze społeczno-politycznym tłem, próbujący dociec, dlaczego była agentka kontrwywiadu amerykańskich sił powietrznych przeszła na stronę zdeklarowanego wroga USA. Bo mimo kilkuletniego szpiegowskiego stażu Witt nie wykazała się profesjonalizmem i jej działalność została dość szybko wykryta.
Kariera wojskowa Moniki Witt
Urodzona w Teksasie Monica wstąpiła do lotnictwa wojskowego w 1997 r., jako 18-latka, i rozpoczęła służbę na samolocie RC-135 wyposażonym w wywiadowcze urządzenia elektroniczne. Ma za sobą misje na Bliskim Wschodzie, w tym także w Iraku po amerykańskiej inwazji. Była specjalistką od szyfrów. W 2008 r. opuściła wojsko, zrobiła licencjat (stopień BA) na Uniwersytecie Maryland, pracowała dla firm zbrojeniowo-ochroniarskich, by wstąpić na studia magisterskie (MA) na stołecznym Uniwersytecie George′a Washingtona. To wtedy – jak relacjonują jej koledzy z uczelni w rozmowach z „New York Timesem” – zaczęła opowiadać, jak dramatycznym przeżyciem była dla niej wojna w Iraku i jakim wstrząsem postawa jej kolegów żołnierzy, przechwalających się według niej sukcesami akcji bojowych, w których ginęli cywile.
Krytyczna wobec USA, przeszła na islam
Znajomość z dziennikarzem telewizyjnym irańskiego pochodzenia Marziehem Hashemim zaowocowała wyjazdem do Iranu na konferencję „Hollywoodism”, będącą oskarżeniem filmów amerykańskich o czarny PR na temat islamu. W imprezie uczestniczyli negacjoniści Holokaustu i otwarci apologeci skierowanego przeciw Zachodowi terroryzmu. Witt sympatyzowała już wtedy z lewicowym, antykapitalistycznym ruchem Occupy Wall Street i – jak wyznała – studiowała Koran i inne pisma religii Mahometa. Na konferencji przyłączyła się do chóru krytyki USA za imperialną i wojenną politykę. Broniła Iranu przed zarzutami, że sponsoruje terroryzm i planuje zbrojenia nuklearne. Za kolejną wizytą w Iranie Witt uroczyście, na publicznej ceremonii, przeszła na islam.
FBI miało już ją na oku, znając jej poglądy i mając dowody, że Hashemi jest werbownikiem do irańskiego wywiadu. W 2013 r. wyraziła podobno gotowość podzielenia się z nim znanymi sobie tajemnicami. Irańczycy nie ufali jej z początku i dopiero groźba Witt, że wybierze „opcję Snowdena”, czyli przekaże sekrety Rosji, skłoniła ich do współpracy z Amerykanką. Pod koniec sierpnia 2013 r. została w Iranie na stałe, odmawiając powrotu. Ponieważ Republika Islamska nie utrzymuje stosunków z USA, Witt jest poza zasięgiem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości.
Szpiegowała, ale po amatorsku
Prokuratura USA oskarża ją, że ujawniła m.in. Teheranowi tajny amerykański program szpiegowski i tożsamość agentów amerykańskich, w tym swoich byłych kolegów z kontrwywiadu lotnictwa i agentów, oraz ich źródeł. Szkody są więc niemałe. Działała jednak po amatorsku, komunikując się z Hashemim przez łatwe do przechwycenia mejle i esemesy, dzięki czemu Amerykanie wykryli siatkę szpiegów irańskich pracujących dla Korpusu Islamskich Strażników Rewolucji. Niektórzy z nich specjalizowali się w hakowaniu systemów komputerowych, włamali się do kont byłych kolegów Witt w sieciach społecznościowych i zakładali tam fałszywe konta, podając się za fikcyjną „Bellę Woods”, która zdawała się uwodzić Amerykanów. Nie wiadomo wszakże, czy i jakie pożytki przyniosło to cyberszpiegostwo wywiadowi irańskiemu.
Monica Witt miała problemy finansowe, mieszkała na przedmieściach Waszyngtonu w biednej dzielnicy i przez pewien czas była podobno nawet bezdomna. W całej jej historii jest w ogóle jeszcze sporo znaków zapytania, np. jaką rolę w jej zdradzie kraju odegrały relacje osobiste, choćby z Hashemim. Dominujący motyw wydaje się jednak ideologiczny – odraza do kapitalizmu, polityki zagranicznej USA, fascynacja i zauroczenie islamem. To nie pierwszy przypadek zwycięskiej siły przyciągania tej religii dla młodych, wyobcowanych Amerykanów.
Czytaj także: Mój sąsiad, szpieg