Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Rozłam białoruskiej opozycji: koalicja przeciwko Milinkiewiczowi

Kryzys białoruskiej opozycji. Wśród przyczyn padają m.in. oskarżenia o wpływy Rosji i Polski.

Białoruska opozycja stanęła w obliczu rozłamu, a jej niedawny kongres tylko potwierdził narastające podziały. Aleksander Milinkiewicz, były kandydat na prezydenta zjednoczonej opozycji, nie wszedł nawet do nowo powołanych władz. Skupi się teraz na budowaniu ruchu społecznego „Za wolność". Wśród przyczyn, obok ambicji poszczególnych liderów opozycji, czy różnic w podejściu do taktyki walki z reżimem, padały też oskarżenia o narastające wpływy Rosji i Polski.

Na zeszłorocznym kongresie sił opozycyjnych, który był ostatnią demonstracją jedności, decydująca walka o fotel opozycyjnego kandydata na prezydenta rozegrała się pomiędzy liderem Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO) Anatolijem Labiedźką a Aleksandrem Milinkiewiczem. Wygrał ten drugi, w dużej mierze dzięki poparciu licznych organizacji pozarządowych. W kręgach opozycji można jednak usłyszeć opinię, iż Anatolij Labiedźka ustąpił rywalowi, by dzięki jego osłabionej pozycji, po niechybnie przegranych wyborach, zająć miejsce lidera opozycji. Nie było to łatwe, Milinkiewicz zyskał bardzo silną pozycję. Stał się dla Zachodu niekwestionowanym liderem opozycji. Jako jej reprezentant gościł na salonach Europy, przemawiał przed Parlamentem Europejskim, spotkał się z Georgem Bushem. Jednak na Białorusi jego pozycję bardzo szybko zaczęto podważać. Sposobem na detronizację Milinkiewicza miało być ponowne zwołanie kongresu.

- Optowałem za przeprowadzeniem kongresu tuż po wyborach prezydenckich. Wielu ludzi zarzucało mi wtedy, że chciałem zająć miejsce Milinkiewicza, jako lidera opozycji. Nie możemy nikomu zabronić myśleć w ten sposób. Ale nie powinniśmy tracić szansy na stworzenie dzięki kongresowi wspólnej płaszczyzny kompromisu demokratycznej opozycji. Powinno to funkcjonować na zasadzie parlamentu - mówi Anatolij Labiedźka.

Reklama