Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Koniec ery "okropnych bliźniaków"

Wybory 2007 r. w Polsce w zagranicznych mediach

Nowe komentarze prasy zagranicznej na temat wyborów w Polsce.

Koniec emocjonującej ery rządów „okropnych bliźniaków” oznajmia tygodnik „Economist” w artykule komentującym wyniki wyborów w Polsce. „Economist” wystawia bardzo złą ocenę odchodzącej ekipie i dołącza do chóru westchnień ulgi, jaki słychać w Europie. Jakikolwiek rząd powstanie, pisze tygodnik, jedno jest pewne: nowy rząd PO, współtworzony prawdopodobnie z PSL, może spodziewać się prawdziwego miesiąca miodowego w domu i za granicą.

Największa demokracja wschodnioeuropejska, pisze tygodnik, zawładnięta została przez mściwą populistyczną kilkę, której pojęcie o świecie zewnętrznym wahało się od dziwacznego po przykre. Obawiano się, że polscy wyborcy okażą się zbyt apatyczni i rozczarowani, by wybory ich obeszły, a instytucje państwowe zbyt słabe, by stawić opór zakusom Kaczyńskich. Cenę za ich rządy zapłaciła nie tylko Polska, ale cała Unia Europejska, której najważniejszy nowy członek stał się wątpliwą reklamą skutków rozszerzenia, uważa tygodnik.

Za granicą nowy rząd będzie z radością powitany szczególnie przez Niemcy. Przyjazne gesty Angeli Merkel, jak pisze “Economist”, spotykały się ze strony braci Kaczyńskich z wprawiającym w zdumienie chłodnym odtrąceniem. Wydawało się, że bracia nie widzą różnicy między Rosją a Niemcami, konkluduje tygodnik i zauważa, że zwycięski lider PO i prawdopodobny premier, Donald Tusk, mówi po niemiecku, co bracia Kaczyńscy próbowali nieskutecznie wykorzystać w kampanii.

Nowych rządy mają wszystkie dane, żeby zająć się zapowiadanymi reformami, pisze tygodnik. Polska gospodarka radzi sobie dobrze, napędzana inwestycjami zagranicznymi, przelewami z kont emigrantów, rosnącym eksportem i napływającymi funduszami unijnymi. Daje to pole do manewru nowym władzom, by wziąć się za rozrzutne finanse publiczne, wymagającą reformy machinę biurokratyczną i godny ubolewania stan dróg.

The New York Times” zwraca uwagę na rolę mobilizacji młodych Polaków w wyniku wyborów.

W ostatnich wyborach w 2005 to PiS skorzystał na niskiej frekwencji, pisze „NYT”. Młodzi zagłosowali wtedy nogami - wyjeżdżając na Zachód na emigrację zarobkową. Starsze pokolenie zostało w kraju i oddało władzę braciom Kaczyńskim.

Tym razem młodzi Polacy, nowocześni, obeznani z Internetem, przeciwstawili się apatii - a przy tym zmienili obraz Polski za granicą. Do tej pory Polska kojarzyła się z krajem zaludnionym przez starych złych wieśniaków, pisze „NYT”, raczej niż przez młodzież podążająca za trendami i młodych biznesmenów z zasobną kieszenią, których spotkać można w kawiarniach i klubach warszawskich.

Ci właśnie młodzi – nie pamiętający czasów komunistycznych, podatni na ideologię wolnorynkową i przygotowani do wyzwań w Unii Europejskiej - wzięli sprawy w swoje ręce i zmobilizowali młodą Polskę do pójścia na wybory. Używając sposobów tak prostych jak wiadomości tekstowe („Zabierz babci dowód”) aż po kampanie medialne mające zachęcić rówieśników do udziału w wyborach (Wybieram.pl), młodzi wpłynęli na zmianę kursu Polski.

International Herald Tribune” obwieszcza, że Polacy wybrali łagodnego Tuska zamiast konfrontacyjnego Kaczyńskiego. Może to być oznaką nadchodzenia spokojniejszych czasów, ale równie dobrze reformy PO mogą okazać się niepopularne.

Premier Kaczyński nie stronił od konfliktu kiedy szło o interes Polski, przypomina „IHT”. Był gotów przeczesywać szeregi w poszukiwaniu współpracujących z reżimem komunistycznym, ostro przeciwstawiał się Unii w sprawie kary śmierci, pomocy państwowej dla polskich przedsiębiorstw, czy siły głosów Polski w nowym traktacie reformującym Unię.

Tusk z kolei wydawał się zbyt niefrasobliwy w konfrontacji z Kaczyńskim, który przystąpił do ostra i wyszczekanej kampanii, podczas gdy PO długo zmagała się z próbą zdefiniowania swojego przesłania.

Paradoksalnie, choć Tusk jest osobiście mniej agresywny niż Kaczyński, pisze „IHT”, to program jego partii, zorientowanej wolnorynkowo, może ostatecznie bardziej uderzyć w społeczeństwo. Podczas gdy Kaczyński płacił ludziom za rodzenie dzieci, Tusk zapowiada cięcia w wydatkach rządowych i podatkach, i jest za podatkiem liniowym.

Kaczyński sam sobie zgotował koniec przystępując z atakiem na dwóch mniejszych koalicjantów, konkluduje gazeta. Licząc na zagarnięcie większej puli władzy w przedterminowych wyborach, przeliczył się. Ostatecznie waleczność Kaczyńskiego obróciła się przeciwko niemu.

Tymczasem rynki finansowe są zadowolone. Forbes.com podaje, że w poniedziałek rynki zareagowały pozytywnie na pierwsze oficjalne wyniki, które potwierdzają zdolność Platformy do samodzielnego utworzenia rządu lub w porozumieniu z umiarkowanym PSL. Inwestorzy spodziewają się czterech lat reform fiskalnych i probiznesowych, które mają przygotować Polskę do podłączenia się do wspólnej waluty. Forbes.com cytuje Zbigniewa Chlebowskiego, rzecznika do spraw finansów w gabinecie cieni Platformy, który zapowiada, że partia chce wprowadzić Polskę do strefy EURO do roku 2012-2013, a podatek liniowy wprowadzić do roku 2009. PO obiecuje posunięcia, z których inwestorzy i przedsiębiorcy będą zadowoleni: zmniejszenie biurokracji i rozdętej opieki społecznej, a jednocześnie zwiększenie konkurencyjności w kluczowych sektorach przez sprzedaż pozostałego majątku państwowego i ograniczenie wydatków publicznych w stosunku do inflacji.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną