Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Strach przed rewolucją

Co czeka Iran?

Fot. PhotoLuna 25, Flickr (CC BY SA) Fot. PhotoLuna 25, Flickr (CC BY SA)
Iran: twarde metody rządu w walce z miękkim zagrożeniem.

 

Niemiecki portal internetowy Qantara.de zamieszcza opinię Bahman Nirumana, dziennikarza urodzonego w Teheranie a mieszkającego w Berlinie, który opisuje trwająca walkę o rząd dusz w Iranie. „Nic tak nie martwi reżimu w Teheranie – ani zagrożenie interwencją wojskową, ani ekonomiczne sankcje – jak strach przed ‘miękka rewolucją’”, pisze Bahman Nirumand.

Widmo „miękkiej rewolucji” od kilku miesięcy jest tematem analiz i pojawia się w nagłówkach w irańskiej prasie konserwatywnej. Temat pojawił się po tym, gdy zarówno rząd, jak i opinia publiczna zaczęły wierzyć w to, że choć USA odłożyły na razie plany interwencji zbrojnej, to nie zrezygnowały z intencji wymiany rządu.

Według komentatorów, zmiana odbioru wojny w Iraku przez opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych przekonała rząd amerykański, że wojna przeciwko Iranowi miałaby jeszcze bardziej katastrofalne skutki niż wojna w Iraku. Reżim powinien zostać obalony nie bronią, ale innymi metodami. Wśród tych innych metod mówi się o utworzeniu wspólnego frontu krajów sunnickich przeciwko szyitom dominującym w Iranie, podsycanie konfliktów etnicznych i religijnych w Iranie i mobilizację w większości świeckiego państwa obywatelskiego przeciwko teokratom u władzy.

Presja z zewnątrz, presja od wewnątrz

USA już zaczęło podejmować wysiłki idące w tę stronę i jeśli spojrzy się na to, co przedostaje się do Iranu przez internet, przemycone taśmy video i DVD, staje się jasne, dlaczego zwłaszcza wśród młodych ludzi obudziły się pragnienia i tęsknoty, których nie mogą zaspokoić w obowiązującym systemie.

Nie dziwi więc, że reżim reaguje paniką. Ostatnio dodatkowego powodu do niej dostarczyło oświadczenie Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych, o tym, że przeznaczył 78 milionów dolarów na wsparcie działań wolnościowych i prodemokratycznych w Iranie.

Ta presja z zewnątrz nie tylko przeraża rząd; stawia też irańskie społeczeństwo obywatelskie, całą czynną opozycję, w niebezpiecznym, a nawet rozpaczliwym, położeniu.

Protesty dyskredytowane

Reżim celowo nie zaznacza różnicy między prowokacjami i próbami pozbycia się go pochodzącymi z zewnątrz a działaniami ważnych postaci pozostających w kraju. Faktu, że Zachód takie akcje przeprowadza, używa się jako usprawiedliwienia, by potępić jakąkolwiek krytykę społeczną i polityczną.

Państwowy aparat propagandowy działa pełną parą, kierując podejrzenia na kobiety, studentów, dziennikarzy, artystów, akademików i działaczy na rzecz praw człowieka jako na agentów zagranicznych służb wywiadu.

Nawet strajk nauczycieli, którzy od lat chcą podwyżki płac, strajk pracowników fabryki i kierowców autobusów, którzy domagają się niezależnych związków zawodowych, wiązać się ma, zdaniem władz, z obcymi wpływami. A każdy, kto podróżuje za granicę, by wziąć udział w konferencji albo kursie szkoleniowym, może być podejrzany o bycie agentem.

Wymuszone zeznania

Doprowadziło to serii zatrzymań w ostatnich kilku miesiącach. Nieważne kiedy, jak i pod jakim pretekstem ktoś został aresztowany - oskarżyciele znajdują dokładnie te same sformułowania dla uzasadnienia oskarżenia: działania przeciwko porządkowi państwa i bezpieczeństwa narodowego, współpraca z obcym wywiadem lub ambasadami.

Wielu aresztowanych jest zmuszanych do zeznań. Przyznają, że byli w kontakcie z organizacjami zagranicznymi a ich działania były finansowane z zewnątrz. Wymuszone zeznania są nadawane w telewizji państwowej.

Na przykład dziennikarz Siamak Purzand przyznał się do otrzymywania pieniędzy z zagranicy i dystrybuowania ich wśród dziennikarzy krytycznych wobec reżimu.

Socjolog i ekspert w dziedzinie studiów kulturowych o międzynarodowym uznaniu, Ramin Djahanbeyglu, powiedział do kamery, że był w kontakcie z wywiadem amerykańskim i izraelskim i otrzymał zlecenie wykonania analizy szans na przeprowadzenie „miękkiej rewolucji” w Iranie.

Minister kultury i przywództwa islamskiego zarzucił wiodącym dziennikarzom wspieranie planów puczu antyrządowego. Na początku lipca minister powiedział państwowej agencji prasowej IRNA: „Są w prasie znaki stopniowego zamachu stanu”.

Konserwatywna gazeta "Baztab" podała, że ministerstwo edukacji napisało do profesorów uniwersyteckich, wymagając od nich wcześniejszej rejestracji swoich planów wyjazdów za granicę. Czy urlop, czy wyjazd w celach naukowych - ministerstwo chce szczegółów.

Od kiedy Mahmoud Ahmadineżad został prezydentem, setki nauczycieli oskarżonych o szerzenie zachodniego sposobu myślenia zostało zmuszonych do przejścia na emeryturę.

Studenci i kobiety na celu

Minister odpowiedzialny za tajne służby, Mohsen Ejehi, oskarżył kobiety i studentów, że pozwalają się zinstrumentalizować jako “nosiciele miękkiego przewrotu”. Powiedział, że jest przygotowywany spisek wrogów Islamskiej Republiki, w którym planuje się „miękkie obalenie państwa” z pomocą ruchów studenckich i kobiecych. Niektóre grupy zostały nawet zaproszone za granicę na szkolenia. Pieniądze i propaganda rzekomo pomagają oddzielić ludzi od rządu i zrobić temu ostatniemu opinię niekompetentnego.

Minister podkreślił, że nie każdy, kto bierze w tym udział, jest płatnym agentem. Ale tacy ludzie są winni temu, że dają się używać jako część planu obcych sił.

Trucizna denuncjacji

Sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych Mohammad Bagher Zolghadr, ostrzegł również, że istnieje “miękkie zagrożenie” destabilizacji systemu. Jego zdaniem Waszyngton stara się wpływać na irańską prasę i organizacje pozarządowe.

Inicjatorki kampanii, której celem było zebranie miliona podpisów domagających się równych praw dla obu płci, wydały publiczne oświadczenie, w którym deklarują, że nigdy nie otrzymały pomocy finansowej z zagranicy i nie przyjmą takiej pomocy w przyszłości. Nieufność zasiana przez reżim ma niszczące konsekwencje. Prowadzi do strachu i niepewności po stronie krytyków, którzy poddają się ciągłej autocenzurze.

Obiektem podejrzeń stają się również opozycjoniści, których działalność jest rejestrowana przez zagraniczne media. Zagraniczne organizacje praw człowieka, stowarzyszenia i instytucje, które wspierają budowę społeczeństwa obywatelskiego, są zmuszone do działania w dyskrecji, żeby nie narazić swoich kontaktów.

Atmosfera spisku, podejrzeń i denuncjacji jest zabójcza dla opozycji, ale dla radykalnych islamistów to najlepsza broń, jaką mają na „miękką rewolucję”, konkluduje Bahman Niruman.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną